Dobrze żyć – to wiele. Dobrze umrzeć – to wszystko

O śmierci to nawet często rozmyślałam, ale pewnego dnia przyszła mi taka myśl do głowy: czy po mojej śmierci ktoś pomodli się za moją duszę? – napisała na internetowej stronie Apostolstwa Dobrej Śmierci pani Jadwiga. Trzeba o śmierci myśleć, trzeba o niej pamiętać, bo jak mówił kard. Joseph Ratzinger, jeśli będziemy wypierać się śmierci, to nie nauczymy się także obchodzić właściwie z życiem.

W październiku 2019 roku CBOS zapytał Polaków o umieranie. Nie da się ukryć, że współcześnie temat ten funkcjonuje na marginesie społecznej świadomości. O śmierci nie myślimy i nie mówimy, a jeśli już, to zwykle w kontekście nieszczęśliwych wypadków, które „nam się przecież nie przydarzą”. Umieranie stało się sprawą prywatną, niekiedy nawet wstydliwą. I pomyśleć, że jeszcze sto lat temu do umierającego schodziła się na modlitwę cała wieś, a rytuały związane z ostatnią posługą miały charakter publiczny.

Memento mori?

W średniowiecznym „Dialogu Mistrza Polikarpa ze śmiercią” czytamy, że choćby się za nic śmierć miało, trzeba będzie ją przy skonaniu poznać, bo nikt „stary albo młody, żadny nie ujdzie śmiertelnej szkody”. Dla ludzi tamtego czasu śmierć była naturalną częścią życia. Bynajmniej go nie kończyła. Teologia uczyła przecież, że jest tylko bramą, przez którą przechodzi się do wieczności. Mało kto podważał tę prawdę. Była oczywistością jak codzienne wschody i zachody słońca.

Człowiek średniowiecza bał się śmierci, ale jej nie ignorował. Żył z nią na co dzień. Choroby, głód, zarazy, wojny – wszystko to sprawiało, że średnia wieku w tamtym czasie sięgała czterdziestki. Epidemie dziesiątkowały ludność Europy szczególnie w XIV i XV wieku. Co dwa, trzy lata zaraza nawiedzała jakiś region lub kraj. Morowemu powietrzu towarzyszył zwykle głód. W połowie XIV wieku przez kontynent przeszła tzw. „czarna śmierć” – największa epidemia w dziejach ludzkości, która zabrała z tego świata niemal połowę ludności Europy (szacuje się, że było to od 30 do 60 procent). Śmierć była więc wszechobecna, oswojona i być może dlatego pozbawiona współczesnej rozpaczy, a nawet grozy, u której źródeł leży m.in. nasz racjonalny sceptycyzm.

Ze wspomnianych badań CBOS wynika, że większość Polaków o śmierci nie myśli. Połowa badanych zadeklarowała, że refleksja na temat spraw ostatecznych nachodzi ich rzadko, a co trzeci przyznał, że wcale. Tylko 3% odpowiedziało, że o śmierci myśli bardzo często, często – 15%. To znaczny spadek w stosunku do 2001 roku, kiedy na to samo pytanie twierdząco odpowiedziało 29% pytanych.

Co ciekawe nawet najstarsi z badanych, ludzie po 75 roku życia, którzy w naturalny sposób zbliżają się do jego kresu, przyznają, że o śmierci myślą niewiele – 44% robi to rzadko, a 18% wcale.

Większość pytanych Polaków życzyłaby też sobie śmierci nagłej. Tylko co piąty zadeklarował, że chciałby się do tego momentu przygotować. W grupie tej przeważają osoby religijne, regularnie praktykujące. Tym, którzy chcieliby przygotować się do śmierci, zależy przede wszystkim na możliwości pożegnania się z bliskimi – 83%. Większość (59%) chciałaby też uporządkować sprawy majątkowe. Niestety mniej osób niż jeszcze kilka lat temu zadeklarowało, że chciałoby przed śmiercią wyspowiadać się i przyjąć sakramenty. Potrzebę taką zgłosiło 55% pytanych. Dla porównania w 2012 roku było to 71%.

Żyjąc ku spotkaniu z Bogiem

„Jeśli będziemy wypierać się śmierci, to nie nauczymy się także obchodzić właściwie z życiem. Życie i śmierć są razem, życie może być udane tylko wtedy, kiedy zdołamy we właściwy sposób wyjść śmierci naprzeciw” – mówił w jednym z kazań kard. Joseph Ratzinger. Śmierć staje się więc kluczem do zrozumienia życia, a postawa wobec śmierci decyduje o postawie wobec życia. Zaakceptowanie owego wzajemnego przenikania się życia i śmierci umożliwia przyjęcie wezwania do czujności, to zaś – jak uczy dalej Ratzinger – jest oznaką przygotowania się na śmierć. Czym ono jest w praktyce? Papież senior wymienia tu kilka elementów, które w skrócie polegają na akceptacji własnej śmiertelności i spoglądaniu na nasze dziś z perspektywy wieczności.

W praktyce – wylicza kard. Ratzinger – oznacza to po pierwsze: gotowość do przedkładania wiary, prawdy, sprawiedliwości ponad własną korzyść „wyjścia bez szwanku”; po drugie – świadomość, że śmierć nie następuje w jednym momencie, nie dopiero na końcu naszego istnienia, ale w załamaniach naszego życia rozgrywa się wydarzenie śmierci. Wszystkie te załamania razem składają się na naszą jedną śmierć, a więc nie są tylko ślepymi przypadkami ani też tylko ślepymi biologicznymi incydentami, lecz ostatecznie działaniem Boga na nas, poprzez które wyrywa On nas z naszego egocentrycznego, samolubnego, egoistycznego istnienia; trzecie – to chrześcijańskie przeżywanie niedzieli i uczestnictwa w Eucharystii, zgodnie ze starą maksymą „Jaka niedziela, taki dzień sądu”; czwarte – mówienie o śmierci jako przejściu do prawdziwego życia, co pomaga przezwyciężyć lęk, jaki może się zrodzić w obliczu nadchodzącego końca; piąte – to po prostu życie w perspektywie zbliżającego się spotkania z Panem Bogiem.

W „Ostatnich rozmowach”, wywiadzie-rzece z Benedyktem XVI papież-senior na pytanie o to, czy można się do śmierci przygotować odpowiada: „Myślę, że nawet się musi – nie w sensie dokonywania określonych aktów, ale żyjąc wewnętrznie ku temu, że kiedyś zda się przed Bogiem ostatni egzamin; że opuści się ten świat i będzie się przed Nim, przed świętymi, przed przyjaciółmi i nieprzyjaciółmi; że, powiedzmy, przyjmuje się skończoność tego życia i wewnętrznie dochodzi ku temu, by stanąć przed obliczem Boga”. I dalej mówi Benedykt XVI: „Wciąż wracam myślą ku temu, że zbliża się koniec. Próbuję przygotować się do tego, a przede wszystkim trwać w obecności Boga. Najważniejsze właściwie jest nie samo wyobrażenie, lecz życie w świadomości, że cała egzystencja zmierza ku spotkaniu”.

Dobra śmierć dla wszystkich

W Górce Klasztornej, w diecezji bydgoskiej, a więc na terenie metropolii gnieźnieńskiej, mieści się centrala polskiej filii Apostolstwa Dobrej Śmierci. To międzynarodowe zrzeszenie modlitewne, które przypomina o konieczności dobrego przygotowania do spotkania z Bogiem. Wspólnota ma swoją stronę internetową apostolstwo.pl. Dołączyć może każdy, należy tylko wyrazić zgodę na wpisanie do Księgi i tym samym powierzyć ostatnią chwilę życia Matce Bożej Bolesnej. Na potwierdzenie otrzymuje się świadectwo – książeczkę. Nie ma żadnych zobowiązań, jeśli chodzi o ćwiczenia, modlitwy czy opłaty. Członkowie zachęcani są do codziennego rachunku sumienia, a także – o ile to możliwe – udziału w dniach skupienia i rekolekcjach organizowanych w wielu regionach Polski. Zrzeszenie ma trzy główne cele działalności – wytrwanie dla wierzących, nawrócenie dla obojętnych i grzeszących, dobra śmierć dla wszystkich.

Pisze Jadwiga, jedna z członkiń: „O śmierci to nawet często rozmyślałam, ale pewnego dnia przyszła mi taka myśl do głowy: czy po mojej śmierci ktoś pomodli się za moją duszę? Przecież ja codziennie modlę się za żyjących, chorych i cierpiących, za dusze zmarłych i konających. Moje dzieci na pewno będą się modlić, ale czy ktoś inny tak bezinteresownie pomodli się za mnie, tak jak ja to czynię? (…) potwierdzam to, że przynależność do Apostolstwa Dobrej Śmierci pomogła mi lepiej żyć oraz z wielkim spokojem i ufnością w Boże Miłosierdzie przybliżać się do kresu mojego ziemskiego życia. Pokorne odmawianie koronki do Miłosierdzia Bożego wiąże się z wielkimi obietnicami Pana Jezusa. W każdej chwili jestem przygotowana na śmierć, która nie wiadomo kiedy i gdzie może mnie zastać. (…) Teraz o śmierci myślę już bez lęku i nie martwię się, czy ktoś będzie modlił się za moją duszę. Również moje życie będzie przygotowaniem do dobrej śmierci”.

Bernadeta Kruszyk / Gniezno

« 1 »

reklama

reklama

reklama