Tylko zadośćuczynienie

O problemach prawnych i moralnych ustawy reprywatyzacyjnej

W Europie Środkowowschodniej już tylko Białoruś i Polska nie rozliczyły się z dawnymi właścicielami, którym po wojnie państwo komunistyczne przejęło domy, lasy, pola i inne dobra. Przyjęta przez Sejm ustawa o reprywatyzacji czeka na głosowanie w Senacie i podpis prezydenta. Dawni właściciele nie są z niej zadowoleni, ale dodają, że lepiej już taka ustawa niż żadna.

Rząd szacuje, że z ustawy reprywatyzacyjnej skorzysta ok. 170 tys. dawnych właścicieli i ich spadkobierców. Według Ogólnopolskiego Porozumienia Organizacji Rewindykacyjnych liczba starających się o zwrot majątku lub rekompensatę może być o 80 tys. wyższa. Poszkodowani od lat domagają się zadośćuczynienia lub zwrotu zagrabionego mienia. Do tej pory udawało się to osiągnąć nielicznym. W skali całego kraju zaledwie 5 tys. obiektów powróciło do dawnych właścicieli. Największą ich liczbę - 1300 - udało się odzyskać w Warszawie. - W tych przypadkach mieliśmy do czynienia z rażącym naruszeniem praw właścicieli i nie potrzeba było ustawy reprywatyzacyjnej, by doprowadzić do zwrotu nieruchomości lub wypłaty odszkodowania - mówi mecenas Jan Stachura, specjalista w zakresie reprywatyzacji nieruchomości. - Często jednak to prawo samo w sobie było krzywdzące, na przykład reforma rolna, która nie przewidywała odszkodowań za przejęte ziemie, czy ustawy o nacjonalizacji podstawowych gałęzi gospodarki oraz majątków zajętych na cele użyteczności publicznej w czasie okupacji. W świetle obowiązującego wtedy prawa nie można tym decyzjom zarzucić jego naruszenia. Dziś osobom pokrzywdzonym ustawa reprywatyzacyjna da możliwość zwrotu zagarniętego mienia. Rząd ustalił, iż majątek państwa pozwala na zaspokojenie jedynie połowy roszczeń dawnych właścicieli, czyli ponad 47 mld zł. Jeśli kwotę tę pomniejszyć o podatek spadkowy, który będą musieli zapłacić spadkobiercy właścicieli, uzyskamy 43 mld zł. Podczas sejmowej debaty posłowie lewicy argumentowali, że stać nas najwyżej na 10-procentowe zadośćuczynienie. - Ustawa to w pewnym sensie kara, to zobowiązanie państwa do naprawiania szkód wyrządzonych ponad pięćdziesiąt lat temu. Uczynić ma to obecne państwo w zupełnie innej sytuacji geopolitycznej, znajdujące się w trudnym, przełomowym momencie nieskończonych reform, początku akcesji do Unii Europejskiej, przy oznakach zbliżających się kłopotów w gospodarce - mówił z sejmowej trybuny Wiesław Kaczmarek z SLD, postulując, by ustawowo ograniczyć maksymalne świadczenie reprywatyzacyjne. - Ubolewam nad tym, że zajmujemy się reprywatyzacją dopiero teraz, a nie dziesięć lat temu, kiedy niewątpliwie była możliwość zwrotu zagrabionego mienia w stu procentach - tłumaczy Tomasz Wójcik (AWS), przewodniczący sejmowej komisji pracującej nad ustawą reprywatyzacyjną. - Nie możemy podjąć zobowiązań nie do wykonania, dlatego przed przyjęciem ustawy nasza komisja dwukrotnie analizowała możliwości majątkowe naszego państwa. Podkreślam, że ustawa nie obciąża budżetu państwa, bo mamy do czynienia z zobowiązaniami majątkowymi. Rząd podaje jeszcze jeden argument za szybkim uporządkowaniem stosunków własnościowych: jeśli dawni właściciele nadal będą dochodzili swoich praw na drodze administracyjnej i sądowej, to trzeba będzie im zwracać 100 procent roszczeń plus tzw. utracone korzyści. A to w najbliższych latach mogłoby kosztować budżet państwa nawet 290 mld zł, czyli o wiele więcej, niż jest on w stanie udźwignąć. Dawni właściciele nie są zachwyceni proponowanymi rozwiązaniami. Mówią: "Daje się nam połowę dawnego mienia, ale drugą połowę - zabiera". Poza tym obawiają się, że ustawa, która dawnym właścicielom budynków przywróci prawo do ich połowy, upowszechni konfliktogenną współwłasność. - Lepsza taka ustawa niż żadna. Nie zgadzamy się tylko na zapis dopisany do ustawy przez sejmową komisję, który zawęża grono uprawnionych do tych, którzy mieli obywatelstwo polskie w grudniu 1999 r. - ocenia Mirosław Szypowski, przewodniczący Rady Krajowej Ogólnopolskiego Porozumienia Organizacji Rewindykacyjnych. - Ten zapis wyklucza około 40- -tysięczną grupę dawnych obywateli polskich. Wielu pozbawia spadku po rodzicach i dziadkach. Mecenas Jan Stachura spodziewa się, że Senat usunie wymóg posiadania obywatelstwa polskiego w 1999 r.: - Ten zapis dałby prezydentowi pretekst do tego, by zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności ustawy z Konstytucją. Prawdopodobnie Trybunał uzna ją w tym kształcie za "zbyt wąską". - Istnieje wyraźne konstytucyjne stwierdzenie, że parlament może dokonywać rozstrzygnięć wobec swoich obywateli - tłumaczy poseł Wójcik. - Od ponad dziesięciu lat mamy wolną Polskę i każdy, kto czuje jakikolwiek związek z naszym krajem, mógł wystąpić o nadanie obywatelstwa polskiego. Gdy Sejm uchwalił ustawę reprywatyzacyjną, zaczynają się budzić patriotyzmy. Nie ulegam tego rodzaju insynuacjom. Jesteśmy powołani do dbania o interes Polski i polskich obywateli.

Artykułem rozpoczynamy dyskusję na ten ważny temat. Zapraszamy do niej zarówno zwolenników, jak i przeciwników przyjętej przez Sejm ustawy o reprywatyzacji.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama