Sprawiedliwość

Po wyroku sądu skazującego zomowców, którzy strzelali w kopalni Wujek w 1981 r.

„Najważniejsze, że sąd uznał winę tych, którzy strzelali do górników (...) Chociaż żaden wyrok, żadna kara, nie cofnie czasu i nie wróci się to, co było. Nie zwrócą mi męża" - łamiącym się głosem mówiła po wyroku katowickiego sądu Krystyna Gzik, żona jednego z górników zastrzelonych w kopalni „Wujek" 16 grudnia 1981 r. Ofiary tamtej tragedii na dziejową sprawiedliwość musiały czekać prawie 26 lat. I dopiero teraz mogą ubiegać się o zadośćuczynienie i odszkodowania.

W trzecim procesie, w trwającej od 14 lat sprawie, Sąd Okręgowy w Katowicach skazał 15 z 17 zomowców uczestniczących w 1981 roku w pacyfikacji kopalni „Wujek". Poprzednie dwa wyroki, w których sądy nie dopatrzyły się winy oskarżonych i uniewinniały ich, bądź też umarzały postępowanie, uchylał sąd apelacyjny. Tym razem jednak było inaczej. Wszyscy zomowcy pacyfikujący „Wujka" zostali skazani. 11 lat więzienia za sprawstwo kierownicze zabójstwa dziewięciu górników dostał dowódca plutonu specjalnego ZOMO Romuald Cieślak - to właśnie on dał sygnał do otwarcia ognia w kierunku strajkujących. Jego 14 podwładnych otrzymało wyroki od 3 lat do 2 i pół roku za „udział w bójce z użyciem broni palnej i ze skutkiem śmiertelnym" (złagodzone o połowę na mocy amnestii z 1989 r.). Sąd uniewinnił byłego wiceszefa MO z Katowic Mariana Okrutnego, a sprawę jednego z zomowców umorzono. Obrona wnosiła o uniewinnienie wszystkich oskarżonych, argumentując, że nie ma dowodów świadczących, iż górnicy zginęli i zostali ranni od ich strzałów. Również sami oskarżeni nie przyznali się do winy i w swoich końcowych wystąpieniach poprosili o uniewinnienie. Sąd nie przychylił się jednak do stanowiska obrony: „W kopalni «Wujek» strzelali wszyscy zomowcy; dziś zmowa milczenia nie pozwala ustalić, kto konkretnie kogo ranił" - mówiła sędzia Monika Śliwińska. Podkreśliła też, że „strzelano w ważne dla życia części ciała, co wskazuje na zamierzoną celność oddawanych strzałów". Z tego powodu sąd uznał, że w tym przypadku zomowcy mogli bez żadnego trudu przewidzieć tragiczny efekt „zbiorowego współdziałania", dlatego są współodpowiedzialni za śmierć górników, choć prawnie nie mogą odpowiadać za ich zabójstwo. Sąd uznał też, że wszyscy są winni zbrodni komunistycznej. To oznacza, że sprawa „Wujka" nie ulegnie przedawnieniu. Strony zapowiadają jednak apelację od wyroku. „Lepiej uniewinnić winnego, niż skazać niewinnego" - argumentował mec. Jerzy Feliks, obrońca jednego ze skazanych zomowców.

Zgromadzona na sali rozpraw publiczność przyjęła wyrok oklaskami oraz odśpiewaniem hymnu.

„Wyrok jest sprawiedliwy, adekwatny do tego, co zrobili. Nie przyznali się, nic nie powiedzieli, nie zrobili ludzkiego gestu w moją stronę, choć wiedzieli przez lata, że jestem matką. Myślę, że nie przyszli na ogłoszenie wyroku, bo zrobiło im się wstyd" - oceniła matka jednego z poległych górników, Janina Stawisińska, która rozpłakała się po ogłoszeniu werdyktu. Z kolei Lech Wałęsa przyznał, że liczy, iż precedensowy wyrok katowickiego sądu może doprowadzić do pełnego ujawnienia mechanizmu tej zbrodni. „W tej sprawie zawsze mówiłem, że trzeba wyjaśnić odpowiedzialność miecza, ręki i głowy. To jest w dalszym ciągu tylko rozliczanie miecza. A gdzie jest zarządzanie, gdzie są ci, którzy im to zlecili. I gdzie jest ta głowa, która tym wszystkim kręciła - pytał pierwszy przywódca «Solidarności»".

Także Stanisław Płatek, przywódca strajku w kopalni „Wujek" w 1981 roku, uznał, że pełna satysfakcja będzie możliwa dopiero wtedy, gdy „zostaną osądzeni faktyczni twórcy stanu wojennego i ci, którzy sprawców posłali z bronią palną na obydwie kopalnie, żeby jej użyć". Stwierdził jednak, że do tego potrzebny będzie czwarty proces, gdyż „droga do sprawiedliwości jest niestety pokrętna i długa". Mimo to wszyscy komentatorzy zgodnie podkreślają, że wyrok katowickiego sądu jest przełomem, aż do tej pory nie udawało się skazywać sprawców zbrodni stanu wojennego. Teraz prawdopodobnie to się zmieni.

„Wszyscy poczuliśmy się jak w kraju sprawiedliwości, w którym ciężkie winy muszą być karane, są i będą karane. Może dzięki temu wyrokowi zniknie to dość powszechne w ostatnich dziesiątkach lat przekonanie o tym, że winni chodzą bezkarni i chronieni" - ocenił wyrok Wojciech Kilar, światowej sławy kompozytor związany ze Śląskiem.

Szkoda tylko, że aby tak się stało, musiało minąć ponad ćwierć wieku...

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama