Świat choruje na brak miłości

Jeśli nosząc maskę ochronną czujesz się jak laboratoryjna świnka morska, spróbuj pomyśleć o reszcie stada. A poważniej: bierz pod uwagę nie tylko swoje prawa, ale także dobro innych

Jeszcze niedawno, kiedy kolejny raz przeczytałem komunikat abp. Stanisława Gądeckiego, który w imieniu Episkopatu przypomina o zachowywaniu przepisów sanitarnych w kościołach, wydawało mi się to pewną przesadą: ile można powtarzać rzecz oczywistą — pomyślałem. Dzisiaj już wiem, że to wcale takie oczywiste nie jest.

W ostatnim czasie miałem okazję odprawiać Mszę św. w różnych parafiach. W niektórych z nich przepisy zachowywane są bardzo skrupulatnie, a w pozostałych można było odnieść wrażenie, że pandemii w ogóle nie ma. I że nie ma żadnych przepisów, ani sanitarnych, ani kościelnych, które by tę sytuację regulowały.

Dlaczego występuje taki podział? Powody są pewnie dwa. Jeden to taki, że pewna grupa księży uważa, że epidemii nie ma albo że nie występuje ona w takim stopniu, jak się o niej mówi. Jeśli ktoś choruje, to nie umiera. A jeśli umiera, to pewnie nie na COVID-19, ale z innych przyczyn. Przypuszczam, że duchownych w tej grupie nie jest zbyt wielu. Tym bardziej teraz, gdy już wiemy, że na koronawirusa umarło w Europie blisko czterystu księży. Druga przyczyna dystansu do przepisów sanitarnych w kościołach jest więc bardziej prawdopodobna: jest nią skojarzenie obostrzeń wynikających z pandemii z poglądami lewicy. Bo kto, jak nie lewa strona sceny politycznej, sugeruje w Europie, i to od lat, że zanieczyszczenie środowiska prowadzi do powiększania się ubóstwa w świecie, jest powodem przymusowych migracji oraz staje się przyczyną pojawiania się nowych, nieznanych dotąd chorób. Oczywiście nikt z nas nie może z całkowitą pewnością powiedzieć, jak powstał i został rozprzestrzeniony koronawirus. Trzeba jednak przyznać, że najzupełniej „lewicowo” — przynajmniej przy pierwszym wrażeniu — brzmią słowa papieża Franciszka wypowiedziane przez niego 27 marca na placu św. Piotra w Rzymie: „Myśleliśmy, że zawsze będziemy zdrowi w chorym świecie”.

Lewicowo wybrzmiewały także kolejne wezwania władz państwowych, także w Polsce, aby radykalnie ograniczyć liczbę wiernych w kościele. Jest to o tyle paradoksalne, że nie lewica sprawuje dzisiaj władzę w naszej ojczyźnie.

W pewnym sensie liberalnie brzmi również program duszpasterskiego reagowania na pandemię, który nie każe koncentrować się w tym czasie na fizycznym przyjmowaniu sakramentów — choć do powrotu do Eucharystii w kościołach po lockdownie nieustannie wzywa. Kościół skupia się na wzajemnej pomocy i okazywaniu sobie bliskości. Nie po to jednak, aby budować Kościół obok Eucharystii, ale aby zrobić coś zupełnie przeciwnego: wykorzystać ten czas dla pogłębienia wspólnotowego wymiaru Eucharystii jako znaku wzajemnej miłości. Nie da się ukryć, że to jest program, który z tego trudnego czasu dla ludzi tworzących Kościół chce wydobyć dobro znacznie większe niż osobistą tęsknotę za indywidualnym budowaniem relacji z Bogiem w Komunii św. Chce wydobyć coś, co może będzie przyczyną, dla której wiele osób do Kościoła nie tylko wróci, ale z czasem się do niego na nowo przekona. „(...) sam Bóg stawia przez nami wyzwanie i w czasie burzy zaprasza do rozbudzenia oraz uaktywnienia solidarności oraz nadziei zdolnych nadać trwałość, wsparcie i znaczenie tym godzinom, w których wszystko wydaje się roztrzaskiwać” — powiedział tego samego wieczoru papież Franciszek.

Bywa więc też tak, że to, co pozornie wydaje się zarazą, z czasem okazuje się lekarstwem. Rzeczywistą zarazą jest koronawirus, ale nie jest nią ekologia integralna. Nie jest zarazą również myślenie o Mszy św. w pogłębionej perspektywie, jaką jest wspólnota miłości. Nie chodzi więc dzisiaj o to, aby bezmyślnie podpisywać się pod ideami środowisk liberalnych, w polityce czy w Kościele, ale o rozsądne zwrócenie uwagi na fakt, że odróżnienie tego, co dobre, od zła; tego, co Boże, od tego, co światowe, wymaga myślenia politycznie i ideologicznie niezależnego, od lewej i od prawej strony.

Dlatego tak ważny jest dzisiaj eucharystyczny znak wzajemnej miłości, jaki możemy sobie okazać także przez noszenie maseczek i udzielanie Komunii najpierw dla chcących przyjąć ją na rękę.

Ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny „Przewodnika Katolickiego”

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama