Jezu, ufam Tobie!

Świadectwo dziełanioa Bożego Miłosierdzia w życiu autorki

Pan Jezus powiedział do św. s. Faustyny: "Pisz, mów światu o moim Miłosierdziu!", więc opiszę jeden z wielu przypadków działania Bożego Miłosierdzia w moim życiu.

W maju 1982 roku, poszłam jak zwykle od wielu lat do szpitala. Potrzebna była znowu transfuzja krwi (poprzednia była w lutym). Z powodu alergii na leki, pokarmy, ubrania, kosmetyki potrzebowałam takiej pomocy.

Tym razem sytuacja okazała się beznadziejna. Okazało się, że z powodu zbyt częstych transfuzji nie można było dobrze dobrać krwi. Nieżyjący już lekarze doc. Antoni Jasiewicz i dr Józef Skok podjęli radykalną decyzję - operacja.

Była połowa maja, w domu małe dzieci: syn 11 lat, córka 9 lat. Zbliżało się Święto Matki - prosiłam, aby odłożyć do jesieni. Decyzja była jednoznaczna. Operacja z 1% szansą lub około 2 tygodnie życia bez operacji.

Poddawałam się woli Bożej. Pamiętałam krytyczną sytuację, po cesarskim cięciu w 1973 roku, kiedy na świat przyszła moja córeczka, a lekarze zawiadomili moją rodzinę, że tej nocy umrę. Wtedy w momentach świadomości prosiłam dobrego Boga, aby pozwolił mi żyć chociaż 4 lata, abym mogła ją pielęgnować, nauczyć jeść, chodzić i mówić. Dobry Bóg pozwolił mi pożyć dłużej - myślałam.

Zawsze szłam do szpitala z książeczką do nabożeństwa, w której miałam dużo obrazków. Teraz byłam zdziwiona, że został w niej tylko jeden obrazek i to taki, który najmniej mi się podobał. Na zielonym tle postać Pana Jezusa Miłosiernego i napis "Jezu, ufam Tobie!" i na odwrocie Koronka. Obrazek ten umieściłam w ramkach wiszącego w separatce obrazka z kaczeńcami. Byłam sama. Stanęłam naprzeciw i głośno powiedziałam: "Jezu, bądź wola Twoja, będzie jak chcesz. Ty umarłeś i zmartwychwstałeś, byłeś potem jeszcze na ziemi i dopiero później wniebowstąpiłeś. Ja jeszcze nie umarłam, ale wiem, że umieram, chciałabym żyć dla dzieci, nie proszę o bogactwa i jeżeli żyć będę po operacji, będzie to Twój cud i jeżeli zechcesz, może Ci się przydam i też zmartwychwstanę, o czym będziesz wiedział tylko Ty i ja. Jezu, ufam Tobie".

Ogarnął mnie spokój. Wiele już się nie modliłam. Nie chciałam rozmawiać z nikim. Zostało mi tylko kilkanaście godzin, co potem? Nie wołałam rodziny, nie żegnałam się z nikim i nie rozpaczałam. Zaufałam.

Umówiłam się z dr Ireną Szrot-Andrysewicz, aby narkozę dano mi na separatce. Nie chciałam widzieć wjazdu na salę operacyjną i lamp nad głową. Przed uśpieniem spokojna i ufna modlitwa - Różaniec i Koronka do Miłosierdzia Bożego.

W ostatnim dniu maja Matka Boża Miłosierdzia wyprowadziła mnie ze szpitala i na Dzień Dziecka (1 czerwca) upiekłam dzieciom torcik. Wróciło życie i matka do dzieci.

Wiem, że powrót do życia zawdzięczam miłosiernemu Bogu i Matce Miłosierdzia. Ufność w Boże Miłosierdzie daje mi moc i siłę do trwania w chorobach, przeciwnościach życia i trudzie istnienia, a także w apostolacie głoszenia innym, jak dobry i łaskawy jest Bóg dla wszystkich, którzy z czystą intencją powierzają się Jego woli, aby codziennie od nowa ufać i wierzyć, a także nie tracić nadziei.

Białystok, 25 marca 2007 r.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama