Itinerarium. Moja podróż w głąb Europy

Trzy siostrzane romańskie kraje, trzy sanktuaria od wieków przyciągające pielgrzymów, trzy majestatyczne Czarne Madonny pochodzące z epoki średniowiecza

Itinerarium. Moja podróż w głąb Europy

Jakub Skiba

Itinerarium

Moja podróż w głąb Europy

ISBN 978-83-7660-494-7
Wydawnictwo Jedność
Ilość stron: 208
Oprawa: twarda; format: 160x230
www.jednosc.com.pl


Dzięki relacjom z podróży możemy poznawać obce kraje i życie codzienne ich mieszkańców, nie wychodząc z domu, ale najcenniejsze są te opowieści, które pozostawiają w nas ziarno mądrości zrodzonej z egzystencjalnych pytań stawianych w obliczu zderzenia kultur. W ten nurt wpisuje się niniejsza publikacja. Autor zafascynowany poznawaniem świata materialnego i duchowego prowadzi czytelnika po różnych regionach, przybliżając w sposób kompetentny i ciekawy ich architekturę, obyczaje i wierzenia. Zachęca, by wyruszyć wraz z nim w podróż do miejsc wciąż interesujących, choć niekiedy już prawie zapomnianych, i by dostrzec w historycznych wydarzeniach i dziełach sztuki wymowną aktualność dawnych poglądów, opinii, estetycznych wzorców. Zaprasza do refleksji, która sprawia, że poznawanie świata staje się najpiękniejszą podróżą – podróżą w głąb samego siebie.


fragment książki:

I. CZARNE MADONNY

Trzy siostrzane romańskie kraje, trzy sanktuaria od wieków przyciągające pielgrzymów, trzy majestatyczne Czarne Madonny pochodzące z epoki średniowiecza, ale otoczone legendami, które odwołują się do dziejów dużo dawniejszych, sięgających samego zarania chrześcijaństwa.

Le-Puy-en-Velay we francuskiej Owernii, Tindari na Sycylii oraz Montserrat w Katalonii to miejsca, które udało mi się odwiedzić, wyjątkowe ze względu na rolę, jaką odegrały w dziejach kultury i duchowości europejskiej, a zarazem typowe dla katolickiej południowo-zachodniej Europy, w której spotkać można pewnie kilka setek miejsc z otaczanymi kultem figurami Marii z Dzieciątkiem. Najbardziej interesujące z nich powstały przed rokiem tysięcznym i mają charakterystyczną postać siedzącej na tronie Matki Bożej przytrzymującej ponadnaturalnie dużymi rękoma małego, ale obdarzonego rysami dorosłego człowieka Jezusa, który jest umieszczony na kolanach Matki na wprost, unosząc w górę błogosławiącą dłoń. Matka i Syn mają szeroko otwarte i wpatrzone przed siebie oczy. W tej kompozycji, pozbawionej w zasadzie macierzyńskiego ciepła, poza lekkim przygięciem dłoni Marii obejmującej Jezusa, tak jednak, by nie zatrzymać Go dla siebie i nie oddzielić od wiernego ludu, uderza czarny kolor obu oblicz. Czerń świętych oblicz, która jednocześnie przyciąga i budzi lęk poprzez swoją wyrazistość i odmienność od normatywnego w Europie koloru skóry, w sposób magiczny poruszając najgłębsze pokłady ludzkiej duszy.

Wizerunki te jakby promieniują potężną dawką świętości, wypełniając nią całą przestrzeń macierzystej świątyni i rozprzestrzeniając wokoło na otaczający krajobraz, który stanowi niezbędne tło dla objawiającej się w centrum tajemnicy.

We wszystkich trzech opisywanych tutaj miejscach krajobraz jest nadzwyczajny, jakby dla podkreślenia, że święte figury znajdują upodobanie w miejscach obdarzonych pięknem i potęgę natury, z którą łączą je tajemnicze więzi.

Już sama nazwa Montserrat (kat. „postrzępiona góra”) wskazuje na wyjątkową scenerię najważniejszego sanktuarium Katalonii, położonego ok. 40 km od Barcelony w środku wynurzającego się z otaczającej równiny samotnego masywu górskiego. Nieprawdopodobne formacje skalne zerodowanych zlepieńców, powstałe pod wpływem czynników atmosferycznych, stanęły u podstaw legendy o ukształtowaniu całego masywu przez anioły. Sycylijskie Tindari położone jest na przylądku, efektownie wznoszącym się nad morzem naprzeciw wulkanicznych Wysp Liparyjskich. Tuż pod stromym klifem, na którym znajduje się sanktuarium, rozpościera się piękna piaszczysto-żwirowa laguna, zwana Laghetti di Marinello, która, zdaniem wielu pielgrzymów, w 1982 r. uformowała się na kształt głowy Matki Bożej.

Le-Puy w Owernii znajduje się w środku wulkanicznego krajobrazu, pełnego wysokich, skalnych iglic o rudawym kolorze. Budziły one zawsze fascynację swoimi formami i na ich szczytach umieszczano aż do czasów współczesnych sanktuaria i wielkie posągi świętych postaci, jako „znaki” przejawiającej się tutaj „świętości”, w obliczu całej potęgi i groźnej piękności natury.

Podobnie jak te trzy przykładowe miejsca, pozostałe sanktuaria Madonn z Dzieciątkiem położone są również z reguły w okolicach odznaczających się szczególnymi walorami krajobrazu. Te najbardziej fascynujące, z figurami Czarnych Madonn, najliczniejsze są w południowej Francji, w szczególności w wyżynnej Owernii, ale spotykane są także w Hiszpanii, Włoszech, Szwajcarii, Austrii i Niemczech. Jak twierdzą historycy sztuki, pochodzą one przede wszystkim z epoki romańskiej, najwcześniejsze z nich powstały prawdopodobnie w IX w., kiedy na Zachodzie, a zwłaszcza właśnie w Owernii, pojawił się ikonograficzny typ Madonny w Majestacie, inaczej Sedes Sapientiae (łac. Tron Mądrości). Została w ten sposób odnowiona wczesnobizantyńska tradycja kultu maryjnego, znana na Zachodzie z fresków i mozaik w kościołach: San Apollinare Nuovo w Rawennie (pocz. VI w.), św. Eufrazjusza w Porecu (1. poł. VI w.) czy Santa Maria Antiqua w Rzymie (VII/VIII w.). Nawiązywała ona być może także do jeszcze odleglejszych w czasie wzorców, bowiem najstarsze wyobrażenia Marii – Matki na Zachodzie pojawiły się w katakumbach i powstały w czasach jeszcze przed Edyktem Mediolańskim (313 r.), legalizującym chrześcijaństwo w Cesarstwie Rzymskim.

W odróżnieniu od bizantyńskich Madonn, nowe wizerunki powstałe na Zachodzie na przełomie I i II tysiąclecia po Chr. miały formę trójwymiarowych rzeźb, a nie ikon, fresków czy mozaik, i pojawiły się przede wszystkim na obszarach nie objętych dominacją polityczną i kulturową Bizancjum. Stanowiły jednak dokładny odpowiednik bizantyńskich ikon typu Hodegetria, których kult, obok innych typów przedstawień maryjnych jak Eleusis i Platytera, rozwijał się wtedy intensywnie po przezwyciężonym niedawno ikonoklazmie. Jak się sądzi, figury były używane w trakcie procesji, w związku z nowym typem obrzędowości masowej, który wtedy upowszechniał się w świecie zachodnim. Ważną cechą charakterystyczną dla religijnej roli przedstawień maryjnych, zarówno na Wschodzie jak i na Zachodzie, było przypisywanie im niekiedy „cudownego pochodzenia”, wzorem takich sławnych wizerunków Chrystusa Acheiropoeitos jak obrazy z Edessy, Kamulii w Kapadocji oraz z kaplicy Santa Sanctorum na Lateranie. Wiązało się to z chęcią wzmocnienia przeciwnych ikonoklazmowi proklamacji II Soboru w Nicei z 787 r., bowiem utrzymywanie, że przynajmniej niektóre wizerunki świętych postaci „nie mogły być uczynione ludzką ręką”, czyniło bezpodstawnymi zarzuty ikonoklastów o uleganie przez ich czcicieli pogańskiej idolatrii.

W konsekwencji pojawiły się opowieści o cudownym pojawianiu się tych wizerunków w różnych miejscach w otaczającej przyrodzie lub przywiezieniu ich ze Wschodu, gdzie miały być rezultatem bezpośredniego kontaktu z Obliczem Pańskim, jak Mandylion z Edessy, lub zostać stworzone przez ludzi, działających pod wpływem natchnienia Boskiego, co odnosiło się przede wszystkim do ewangelisty św. Łukasza.

W ciągu kilku następnych wieków kult maryjny uległ przemianom, a wraz z nim zmieniły istotnie swoją formę wizerunki Madonny. Szczególnie istotny był wiek XII, w którym pod wpływem takich wielkich postaci zachodniego chrześcijaństwa jak Anzelm z Canterbury i św. Bernard z Clairvaux oraz coraz szerszego oddziaływania duchowości cysterskiej, zwracano coraz większą uwagę na Marię w sferze teologii, obrzędowości i sztuki. Typowym przedstawieniem maryjnym owych czasów stała się scena Jej ukoronowania, znana z tak wielu portali katedr gotyckich. Były to czasy, kiedy ponownie, po dobie tworzenia dogmatów o unii hipostatycznej w osobie Bogoczłowieka – Jezusa Chrystusa w III–IV w. po Chr., głębiej uzmysławiano sobie tajemnicę Wcielenia i zwracano coraz większą uwagę na ludzki, obok Boskiego, wymiar Zbawiciela. W ramach tego nowego klimatu duchowego wizerunki Marii z Dzieciątkiem coraz częściej, tak jak niegdyś w późnoantycznym malarstwie katakumb, zaczęły nabierać charakteru Macierzyństwa w całym swoim doczesnym wymiarze i sentymentalnej czułości, tracąc hieratyczność i transcendentną siłę oddziaływania romańskich Matek Boskich w Majestacie. Gotyckie Madonny, wdzięcznie przechylone w stojącej postawie, uśmiechające się do naturalistycznie przedstawionego Dzieciątka trzymanego na ramieniu były tak odległe od swoich nadludzkich poprzedniczek, jak rozświetlona przez barwne witraże gotycka katedra w całej swojej strzelistej radości od skomponowanej z przestrzennych modułów świątyni romańskiej z przyciemnioną, skłaniającą do wewnętrznej kontemplacji atmosferą.

Fenomen romańskich Czarnych Madonn trzeba właśnie rozpatrywać w kontekście atmosfery właściwej tej epoce, odwołującej się do boskości jako tajemniczej potęgi przejawiającej się w groźnej, przekraczającej wymiar ludzki, naturze. Jak zauważył Andre Malraux w swoim dziele „Le musée imaginaire de la sculpture mondiale”: „Świętość Czarnych Madonn jest z kamiennej krypty, a nie bazyliki ze złota” i oznacza to tajemniczą więź z ziemią i skałą, podłożem chtonicznych mocy. Faktycznie większość z tych Madonn umieszczona była w podziemnych kryptach lub niskich kapliczkach, organicznie wrośniętych w okoliczną naturę, a kolor czarny stanowił być może wyraz ich więzi z pierwotną materią. Zarówno właściwe dla tradycji grecko-rzymskiej Demeter i Persefona czy Artemida- Diana, jak wchłonięta i przetransformowana przez tę kulturę egipska bogini Izyda oraz liczne boginie celtyckie, jak Rigantona, Brigantia czy Belisama stanowią pierwotne odniesienia religijno-mitologiczne, które mogły ujawnić się w procesie formowania się wizerunku Czarnej Madonny, pomimo całkowicie odrębnego, chrześcijańskiego źródła Jej kultu, jako Matki Boga – Theotokos. Wizję taką wyraził wprost w 1777 r. francuski geolog Faujas de Saint-Fond, który po przebadaniu nieistniejącej już pierwotnej figury Czarnej Madonny z Le-Puy-en-Velay stwierdził (jak się wydaje, całkowicie bezzasadnie), iż była ona sporządzona na sposób mumii egipskiej i wobec tego musiała być pierwotnie rzeźbą Izydy z Horusem na kolanach, czczoną ciągle w epoce chrześcijańskiej ze względu na kontynuację tych samych pierwotnych potrzeb religijnych. Dzisiaj podkreśla się, że bardziej prawdopodobne było celtyckie niż egipskie, podłoże kultu Czarnych Madonn, zwłaszcza tych, wywodzących się z terytorium Francji.

Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że twierdzenie o bezpośrednim ich związku z jakąkolwiek konkretną tradycją pogańską jest nadużyciem. Mówiąc wprost: wydaje się, że kult Czarnych Madonn wywodzi się z samego jądra chrześcijańskiej duchowości średniowiecza. W tym kontekście najbardziej zastanawiające jest, że w epoce romańskiej, kiedy powstawały pierwsze z tych rzeźb, nie były one prawdopodobnie czarne, lecz pokryte polichromią, a sam proces dodatkowego, sztucznego poczerniania przeszły później, od XV do XIX w. Jak twierdzą współcześni historycy sztuki, być może doszło do tego pod wpływem ugruntowywania się w dojrzałym i późnym średniowieczu wizji Marii jako Mater Dolorosa, a kolor czarny zastosowano jako oznakę smutku Matki przewidującej stratę Syna. Zamiast dosłowności przedstawienia Piety, dochodziłaby w przypadku figur Czarnej Madonny do głosu metafora, w mistycznym ujęciu łącząca treść teologiczną z właściwym ludowej religijności symboliczno-magicznym kolorytem. Taki pogląd znajduje swoje oparcie w czysto chrześcijańskim uzasadnieniu barwy Czarnych Madonn, wywodzącym się ze słów z Pieśni nad pieśniami: Nigra sum sed formosa (łac. „Jestem czarna, lecz piękna”, Pnp 1,4), które zresztą umieszczono w formie napisów pod figurami w Montserrat i Tindari. Warto także zauważyć, że figury Madonn służyły również jako chrześcijańskie relikwiarze, często zawierające przedmioty związane z życiem Marii.

Fascynacja, jaką budziły i wciąż budzą Czarne Madonny, związana, jak to określił jeden z francuskich badaczy, un peu de peur (fr. „z odrobiną strachu”), zapewnia im w dalszym ciągu żywy, popularny kult religijny. Z drugiej jednak strony zajmują one także miejsce w licznych teoriach o gnostycko-mistycznym charakterze. Współcześni zwolennicy ezoteryzmu twierdzą np., że figury te są upostaciowaniem gnostyckiej, żeńskiej idei Sophii Achamoth, która zrodziła Demiurga „zwanego Stwórcą lewej i prawej dłoni”, a ich nienaturalnie powiększone ręce odpowiadają wizerunkom ludzkich postaci tworzonym przez Katarów i Bogumiłów (np. na tajemniczych cmentarzach ze stelami, zwanych stecki w Bośni-Hercegowinie). Podobnie szukają oni wytłumaczenia czarnego koloru Madonn w symbolice poezji trubadurów prowansalskich, którzy opiewali i adorowali Notre Dame de la Nuit (fr. „Naszą Panią Nocy”). Są też tacy uczeni, którzy twierdzą, że Czarnych Madonn w ogóle nie było (sic), ponieważ ich zabarwienie jest wyłącznie wynikiem wielowiekowego okopcenia dymem otaczających świec. Wszystkie te tezy odrywają się chyba jednak od samej istoty fenomenu Czarnych Madonn, bowiem wizyty w Le-Puy, Tindari lub Montserrat przekonują naocznie, że Czarne Madonny są rzeczywistością i wciąż stanowią żywe ośrodki chrześcijańskiej religijności maryjnej w sekularyzującej się Europie Zachodniej.

Jakub Skiba – Członek Zarządu Narodowego Banku Polskiego; wcześniej pełnił wiele ważnych funkcji w instytucjach państwowych: Najwyższej Izbie Kontroli, Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Stałym Przedstawicielstwie RP przy ONZ, Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Głównym Urzędzie Statystycznym.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama