Orędzie trudnej historii

Artykuł powstał w przeddzień podpisania orędzia Kościołów katolickiego i prawosławnego, w sierpniu 2012

Artykuł powstał w przeddzień podpisania orędzia Kościołów katolickiego i prawosławnego, w sierpniu 2012 /redakcja Opoki - ab/

Jolanta Krasnowska-Dyńka

ORĘDZIE TRUDNEJ HISTORII

Orędzie Kościołów katolickiego i prawosławnego, które zawiera apel o wybaczenie krzywd, niesprawiedliwości i wszelkiego zła, nie zostało jeszcze podpisane, a już budzi kontrowersje. Niezależnie od tego, że dokument nie poświęca wiele uwagi trudnej historii Polaków i Rosjan, a skupia się na przyszłości, opinia publiczna odbiera to jako akt wzajemnego przebaczenia. Czy słusznie?

Całość przesłania zostanie ujawniona dopiero na dwie godziny przed jego podpisaniem 17 sierpnia. Rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. dr Józef Kloch ujawnia jednak, że dokument zawierać będzie apel do przedstawicieli obydwu narodów, aby prosili wzajemnie o wybaczenie krzywd, niesprawiedliwości i wszelkiego zła. Ponadto orędzie składa się z trzech części. Pierwsza mówi o tym, że jesteśmy wezwani nakazem Ewangelii do wspólnego dialogu i pojednania. Druga spogląda w przeszłość w perspektywie przyszłości, aby budować nowy etap naszych wzajemnych relacji. Trzecia pokazuje współczesne wyzwania, przed którymi stoją oba Kościoły.

Dokument powstawał w wielkim trudzie w ciągu blisko dwóch lat. Jego ostateczna wersja, po licznych zmianach i poprawkach, jest kompromisem, mającym zadowolić obie strony. Podpisanie przesłania będzie zwieńczeniem prac prowadzonych przez komisję złożoną z przedstawicieli obydwu Kościołów.

Dialog jest potrzebny

Orędzie trudnej historii

 źródło: photogenica.pl

Politycy i opinia publiczna podchodzą do wspólnego orędzia powściągliwie. Według wielu parlamentarzystów czy dziennikarzy, pojednanie z Rosją nie jest możliwe bez sprawiedliwej oceny historii, która wciąż dzieli naród polski i rosyjski. Zaznaczają, że wydarzenia, które ma nastąpić 17 sierpnia, nie można porównywać z tym sprzed pół wieku, kiedy to biskupi polscy zwrócili się do niemieckich słowami: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Bowiem list z 1965 r. został poprzedzony autentycznym procesem pojednania i był odpowiedzią polskich hierarchów na wieloletnie starania strony niemieckiej. Z pewnością nie bez znaczenia dla tej opinii jest fakt, że byli to biskupi tego samego Kościoła. Nie ciążyła nad nimi spuścizna historycznej schizmy.

Tymczasem, jak zapewniają przedstawiciele Episkopatu, wspólne orędzie jest zaledwie krokiem ku poprawie wzajemnych relacji. - To początek nowego etapu, spojrzenie na niełatwą, wspólną historię, aniżeli przełom - podkreśla ks. J. Kloch, dodając, że we wzajemnych relacjach zdarzały się karty tragiczne, jak choćby Katyń. Zaznacza też, iż w przesłaniu wątek historyczny jest potraktowany ogólnie, ponieważ tym muszą zająć się eksperci. - Zadaniem tego dokumentu nie jest rozwiązywanie bolesnych kart historii Polski i Rosji, ale zapoczątkowanie dialogu i rozmowa na gruncie Ewangelii. Mamy te same sakramenty, podobne wyzwania wobec współczesnego świata i stąd, jako bracia w chrześcijaństwie, chcemy zajmować wspólne stanowiska - tłumaczy rzecznik KEP.

Patrzeć w przyszłość

Dr Witold Bobryk z Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach przyznaje, że życzyłby sobie i wszystkim Polakom, aby podpisanie wspólnego orędzia do narodów Rosji i Polski przez patriarchę Cyryla, zwierzchnika rosyjskiego Kościoła prawosławnego, i arcybiskupa Józefa Michalika, przewodniczącego KEP, było wydarzeniem przełomowym w stosunkach rosyjsko-polskich. - Obawiam się jednak, że to dopiero początek drogi. Na przebaczenie i pojednanie trzeba czasu. Dobrze, że dialog ten inicjują siostrzane Kościoły. To jest wezwanie skierowane również do osób wierzących, bez względu na ich konfesyjną przynależność, aby pamiętały o tym, co nas wzajemnie łączy. My, niestety, częściej rozmawiamy o tym, co nas dzieli. Teraz mamy szansę to zmienić - zauważa badacz historii Kościołów wschodnich. - Problem polega jednak na tym, jak Polacy i Rosjanie przyjmą orędzie. Często wydarzenia historyczne są wykorzystywane na potrzeby bieżącej polityki. W atmosferze niechęci i wzajemnych oskarżeń trudno mówić o klimacie sprzyjającym refleksji historycznej. A bez tego ciężko oczekiwać przełomu we wzajemnych relacjach. Pamiętać jednak musimy, że historii nie zmienimy, ale przyszłość możemy. Tak, jak to uczynili polscy biskupi, zwracając się do niemieckich słowami: „przebaczamy i prosimy o wybaczenie”. Czy tak będzie? Czas pokaże - odpowiada dr Bobryk.

To nie takie proste

- Dla nas, prostych ludzi, to orędzie nie jest żadnym przełomem - stwierdza Halina Szkodzińska, sekretarz gminy Kodeń, miejscowości, gdzie znajduje się obraz Madonny di Guadalupe, który w XVII w. świeżo z prawosławia na katolicyzm nawrócony Mikołaj Sapieha wykradł z papieskiej kaplicy w Rzymie. Do Madonny przybywają codziennie autokarami pielgrzymki katolików. Naprzeciwko sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej mieści się prawosławna cerkiew, sprawiając, że na ciasnej przestrzeni sąsiadują ze sobą światy katolicyzmu i prawosławia. - To codzienność, do której przywykliśmy. Staramy się żyć w zgodzie, bo ważna jest przyszłość, a nie przeszłość - podkreśla H. Szkodzińska, dodając, że kilka lat temu, na miejscowym cmentarzu zlikwidowano siatkę oddzielającą groby prawosławne od katolickich. Ot, taki ekumenizm dnia ostatniego.

Niedaleko Kodnia, w małej wsi Kostomłoty, o orędziu nikt nie słyszał. W miejscowości funkcjonuje jedyna w Polsce neounicka parafia. Liczy ponad 100 wiernych - potomków prawosławnych mieszkańców Rzeczypospolitej, którzy od 1596 r., czyli od zawarcia unii brzeskiej, postanowili wraz z katolikami wyznania rzymskiego budować utraconą jedność Kościoła. Do dziś w XVII-wiecznej cerkwi pw. św. Nikity sprawowana jest liturgia w obrządku prawosławnym, ale w jedności z biskupem Rzymu. W pięknej, zabytkowej cerkwi znajduje się m.in. starożytna ikona patrona oraz relikwie bł. Męczenników Podlaskich. Kiedy turyści wchodzą do kostomłockiej świątyni, zwykle kiełkuje im w głowach wykuta w szkole na pamięć data: 1596 r. i hasło: unia brzeska. Ale wątłym kiełkom wiedzy historycznej ciężko się przebić przez chwasty stereotypów. Toteż widząc kostomłockie staruszki z gromnicami w rękach i słysząc ich harmonijnie rozdzielony na głosy śpiew, ludzie mówią: ruskie jakieś. Jednak o ile liturgicznie neounitom bliżej do prawosławnych, o tyle oni sami są katolikami. Zatem w Kostomłotach, gdzie na niewielkim skrawku ziemi, tuż przy granicy z Białorusią, żyją obok siebie neounici, katolicy i prawosławni, pole do pracy ekumenicznej jest szerokie. - Co będę ukrywał, zgrzyty są - przyznaje sołtys Kostomłotów I Leon Prokopiuk, neounita. - Za o. Romana, poprzedniego duszpasterza parafii, część naszych zaczęła chodzić do cerkwi prawosławnej. A przecież wiara to nie rękawiczki, że można ot tak, z dnia na dzień, po prostu ją sobie zmienić. Dlatego w ludziach jest żal - tłumaczy. Kiedy mówię, że może orędzie to dobra okazja, by zapomnieć o trudnej przeszłości, L. Prokopiuk odpowiada szczerze: - Wszyscy pragnęlibyśmy zgody, ale to nie takie proste.

Z Kostomłotów tylko krok do Jabłecznej. To jedno z najważniejszych miejsc kultu prawosławnego. Mieści się tam monastyr św. Onufrego. Dumni mnisi prawosławni siedzą na nadbużańskim łęgu nieprzerwanie od XV w. Jabłeczna to jedna z tych kresowych wsi, nad którą z nadbużańskiej skarpy rozpinają się krzyże o przekrzywionych ramionach, a tuż obok stoi kościół katolicki pw. Przemienienia Pańskiego. Gdy pytam gospodarza katolickiej parafii, ks. Jerzego Olędzkiego, o dokument, który ma być podpisany 17 sierpnia, kapłan odsyła mnie do kurii. - Tam są mądrzejsi ode mnie znawcy tematu. Ja mogę tylko powiedzieć, że staramy się żyć w zgodzie. Jak Bóg przykazał. Jeśli się Go słucha, żyje według Dekalogu, to relacje między prawosławnymi a katolikami nie mogą być złe. A jeśli chodzi o przyszłość, to będzie, co Bóg da - kwituje rozmowę kapłan.

To nie amnezja

Inicjatorzy orędzia życzyliby sobie, by stało się ono „wyrazem naszego szczerego otwarcia wobec narodu rosyjskiego i wolą nowego spojrzenia na przyszłość naszych relacji”. Tymczasem dokument budzi kontrowersje. Stowarzyszenie Blogmedia24.pl „w imieniu katolickiego laikatu, świeckich prawdziwie zaangażowanych, zatroskanych o obecność wiary, Ewangelii, Chrystusa pośrodku nas i o przyszłość naszej Ojczyzny, zgromadzonych wokół portalu” wysłało do abp. J. Michalika list z prośbą o niepodpisywanie przesłania. W oświadczeniu czytamy m.in., że „Każdy, kto zna stan dzisiejszych stosunków polsko-rosyjskich, musi wiedzieć, że niespełnianą one żadnego z warunków koniecznych do prawdziwego pojednania. W wymiarze politycznym, historycznym czy religijnym - nie sposób nawet wskazać wydarzenia na miarę inicjacji takiego procesu. Również Rosyjska Cerkiew Prawosławna jest daleka od budowania relacji opartych na prawdzie, a wobec reżimu kremlowskiego spełnia dziś rolę stronnika i wasala”.

Również była minister spraw zagranicznych Anna Fotyga na swoim blogu zwróciła uwagę, że wizyta patriarchy rozpoczyna się dzień po rocznicy bitwy warszawskiej, kilka tygodni przed 400 rocznicą bitwy pod Moskwą, przegranej przez polskie wojska pod wodzą Jana Karola Chodkiewicza, i „przepędzenia Polaków z Kremla”, świętowanego hucznie w Rosji od 2005 r. W ten sposób, zdaniem posłanki, Rosjanie chcą pokazać Polakom swoją siłę.

- Kontrowersje budziła również wymiana listów o pojednaniu pomiędzy Episkopatami Polski i Niemiec. Mimo sprzeciwów wobec prymasa Wyszyńskiego, wręcz manifestacji, proces pojednania doprowadził do bardzo dobrych obecnie relacji między Episkopatami obu krajów oraz coraz lepszych relacji pomiędzy narodami - twierdzi zastępca sekretarza generalnego KEP ks. Jarosław Mrówczyński. - Dokument nie ma charakteru politycznego, odnosi się do wspólnych wartości, jakie płyną z Ewangelii, w tym z wezwania Chrystusa zawartego w modlitwie „Ojcze nasz...”: „Przebacz nam nasze winy, jako i my przebaczamy naszym winowajcom”. Misją Kościołów chrześcijańskich jest szukaniem tego, co łączy, a nie tego, co dzieli. Fakt podpisania przesłania nie zakłada amnezji wobec przeszłości, ale uporanie się z katalogiem wzajemnych krzywd wymaga odważnego gestu wyciągniętej dłoni - puentuje przedstawiciel KEP.

Jolanta Krasnowska-Dyńka
Echo Katolickie 32/2012

MOIM ZDANIEM

Ks. Wojciech Hackiewicz, duszpasterz ds. ekumenizmu diecezji siedleckiej

Bez wątpienia każde wezwanie do pojednania, a więc i zapowiadane orędzie polskich biskupów katolickich oraz przedstawicieli prawosławnego episkopatu Rosji, jest na wskroś ewangeliczne. Kto jak kto, ale to chrześcijanie mają przecież być na tym świecie zaczynem pojednania i pokoju, także między narodami. W pierwszej chwili wspomniana inicjatywa może przypominać list biskupów polskich do niemieckich z 1965 r., z tym że wówczas padło wyraźne wezwanie do wzajemnego przebaczenia wojennych i powojennych krzywd. Natomiast z tego, co wiadomo, w „orędziu polsko-rosyjskim” takiego wezwania sformułowanego wprost, wyraźnie jeszcze nie będzie. Należy więc rozumieć je jako odważny krok do przerwania milczenia, zaproszenie do trudnego, bo prowadzonego w prawdzie, dialogu na temat nagromadzonych przez lata rachunku krzywd. Na pytanie, czy inicjatywa ma charakter ekumeniczny, należy odpowiedzieć, iż w bardzo szerokim sensie - tak. Wpisuje się bowiem w tzw. ekumenizm praktyczny, ekumenizm dzieł, wspólnych inicjatyw podejmowanych przez różne wspólnoty chrześcijańskie, m.in. na rzecz pokoju na świecie. Na pewno krok ten nie byłby do pomyślenia w czasach swoistego przedekumenicznego separatyzmu. Pozostaje nam modlić się i życzyć sobie, by ta chrześcijańska polsko-rosyjska inicjatywa wywołała pozytywny ferment i przeniosła się, jak iskra po ściernisku, na płaszczyzny polityczne, społeczne itd. Nie sądzę, by sama w sobie doprowadziła do pojednania. Na to, po ludzku, wydaje się jeszcze za wcześnie. Do tego trzeba przecież stanięcia w prawdzie, wyznania win i żalu za nie, a także gotowości zadośćuczynienia. Chociaż z drugiej strony, to Bóg jest dawcą łaski pojednania. Zawsze może zdarzyć się cud. A my, chrześcijanie, wierzymy w cuda.

***

o. Paweł Gomulak OMI, oblat, sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej

Czytając o planowanym podpisaniu deklaracji, mam nieodparte skojarzenie z działaniem na kształt umowy politycznej. Z kolei całkowicie zgadzam się z abp. Muszyńskim, że dokument jest punktem wyjścia. Jeśli zabraknie odniesienia do Ewangelii w codziennym życiu Kościołów, jeśli wszyscy nie odczujemy głęboko wagi modlitwy arcykapłańskiej Chrystusa - nic się nie zmieni, deklaracja pozostanie pustym wołaniem. Jezus przed śmiercią modli się o jedność uczniów... to niezwykle mocne! Jedność uczniów jest warunkiem, „aby świat uwierzył...”. Chyba w zbyt małym stopniu odczuwamy wagę ostatniej woli Zbawiciela. Wiążę jednak z tą deklaracją wielkie nadzieje, iż może zmieni się sposób wzajemnego patrzenia na siebie i wzrośnie odwaga choćby do wspólnej modlitwy i działania, a mam niemałe doświadczenie w tej kwestii, organizując coroczne Kodeńskie Dni Ekumeniczne. Postrzegam deklarację - znów zgadzając się z wypowiedzią prymasa - jako punkt wyjścia do obalania stereotypów i wspólnego spojrzenia na minioną historię. Może wreszcie znikną pomniki o „haniebnej unii brzeskiej”, fałszywe oskarżenia o zbrodniczych unitach, co mordowali prawosławnych, może więcej będzie miłości braterskiej w naszych wzajemnych stosunkach, bo przecież „po tym wszyscy poznają, żeście uczniami Moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13,34-35). Problem wrogości w znaczącej mierze nie jest raczej problemem ludzi, którzy żyją obok siebie, chodzą na pogrzeby swoich znajomych, obojętnie, czy są katolikami, czy prawosławnymi... Co powinno zatem pójść w ślad za podpisaniem dokumentu? Nawrócenie... Nawrócenie do Chrystusa!

***

o. Celestyn Napiórkowski, franciszkanin, znawca ekumenizmu, emerytowany profesor KUL

Pierwsza reakcja: wydarza się coś wielkiego. Mówiąc żartobliwie, od stworzenia świata czegoś tak niezwykłego między Rosjanami i Polakami nie było. Druga uwaga, która narzuca się spontanicznie: analogia do wymiany listów między biskupami Polski i Niemiec ze słowami: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Reakcje wówczas były różne. Jednak historia stwierdza pozytywną wielkość tamtego wydarzenia. Narody, politycy obu stron, wyraźnie lub pośrednio chylą głowy przed heroiczną wielkością tamtych słów. Inicjatywa Prawosławnego Patriarchatu Moskwy i Kościoła katolickiego w Polsce może otworzyć nowy rozdział w historii naszych relacji, ale nie musi. Wiele będzie zależeć od ewangelicznej czystości intencji inspiratorów tej inicjatywy. Polacy mają aż nadto doświadczeń, by się obawiać. Zobaczymy. Próbujmy. Przyjmijmy z nadzieją wyciągniętą dłoń. Zbliżenie naszych narodów i Kościołów jest możliwe. Jakieś formy wspólnego świadectwa wiary wobec świata - także są możliwe. Niechaj więc przyjdą! Mam kilka maleńkich własnych doświadczeń. W 2010 r. zorganizowałem w Sankt Petersburgu międzynarodową konferencję - Forum Teologów Europy Środkowo-Wschodniej nt. „Chrystus w Rosji wczoraj i dziś”. Zaprosiliśmy także braci prawosławnych. Nie odmówili. Prof. Mitrofanow wygłosił referat o męczeństwie chrześcijan za przekonania - to w związku z czasami stalinowskimi. W 2011 r. analogiczne forum zorganizowałem w Moskwie. Poinformowałem o tej inicjatywie prawosławny Patriarchat Moskiewski, proponując wygłoszenie wykładu. Otrzymałem miły list z pozytywną odpowiedzią. Protojerej Dimitrij Sizonienko przyszedł z referatem. Nie było żadnych zgrzytów. Byliśmy także w centrum Aleksandra Mienia. To taki rosyjski ks. Jerzy Popiełuszko. Za czasów komunizmu tworzył pod Moskwą centrum wiary, modlitwy i liturgii. Został zarąbany siekierą. Obecnie na świecie istnieje ok. 80 ośrodków ks. A. Mienia. Pracowaliśmy także w moskiewskim ośrodku mieniowskim. Referat wygłosił rodzony brat Aleksandra - Paweł. Mówię o tym, by zwrócić uwagę na pewien pluralizm w prawosławiu rosyjskim. Z całą pewnością są tam ludzie i trendy, na które można stawiać, by budować jaśniejsze jutro polsko-rosyjskie i katolicko-prawosławne. 17 sierpnia 2012 r. - postrzegam jako taką próbę. Chwała Panu!

Jeszcze jedno doświadczenie. Franciszkanie, moi współbracia pracujący w Moskwie, wydają po rosyjsku „Encyklopedię katolicką”. Rosja nigdy w swoich dziejach nie miała takiej publikacji. Franciszkanie, informując o tej inicjatywie Patriarchat Moskiewski, zaproponowali w prezencie publikację wszystkim naukowym ośrodkom prawosławnym w Rosji - ok. 200 egzemplarzy. Chodziło o to, by bracia prawosławni wiedzę o katolikach czerpali z dobrych źródeł. Patriarchat Moskiewski wyraził zgodę. Dzięki tej inicjatywie media i duchowne środowiska prawosławne mają łatwy dostęp do tego, co bracia katolicy mówią o sobie, ale także o prawosławiu, o kulturze, o człowieku itd. I wypogadza się niebo nad nami. Są więc możliwości i jaśniejsze perspektywy. 17 sierpnia to jedna z nich, i to wyjątkowo znacząca. Z nadzieją myślmy o następnych krokach. Koniecznie i pilnie trzeba oczyszczać podręczniki historii zakłamujące prawdę o wzajemnych relacjach. Podejmiemy to zadanie albo nie. Będzie to sprawdzian jakości intencji inicjatorów aktu z 17 sierpnia.

***

3 PYTANIA

Dr Aldona Piwko, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego

Czy wydarzenie to można nazwać przełomem?

Powstanie dokumentu, określanego jako wspólne orędzie do narodów Rosji i Polski, jest niewątpliwie istotnym wydarzeniem. Stanowi podsumowanie wielomiesięcznych wspólnych prac przedstawicieli Kościoła katolickiego w Polsce oraz Patriarchatu Moskiewskiego. Ważne jest, że dokument powstał, bowiem stanowi fundament do budowania właściwych relacji. Orędzie to porównywane jest do listu biskupów polskich do biskupów niemieckich, wystosowanego w 1965 r. Niemniej jednak historia polsko-rosyjska jest bardziej skomplikowana i złożona, niż historia polsko-niemiecka. Natomiast czy owo wydarzenie zasługuje na miano przełomu? Wydaje się, że w tym momencie jest za wcześnie, aby używać tak wielkich słów. Każdy, tego rodzaju, nowatorski projekt wymaga czasu na zakorzenienie się w świadomości ludzi. Sam tekst niczego nie zmieni, trzeba te słowa zaszczepić w społecznościach, narodach: Polakach i Rosjanach, a to wymaga cierpliwości i czasu. Na pewno jest to wydarzenie ważne, któremu powinniśmy wszyscy: duchowieństwo, media, środowisko akademickie poświęcić więcej uwagi.

Orędzie zawiera wezwanie do wspólnego świadectwa obu Kościołów: prawosławnego i katolickiego. Na czym miałoby ono polegać?

Teologia katolicka uczy, że chrześcijaństwo wschodnie, a więc Kościół prawosławny, i zachodnie, czyli Kościół katolicki, wyrastają z tego samego pnia. Zatem należy podkreślić, że mamy wspólne źródło, wspólne korzenie, które w 1054 r. zostały rozdzielone, w wyniku wielkiej schizmy wschodniej. Nie chcę wchodzić w szczegóły różniące wyznawców katolicyzmu i prawosławia, bowiem jako zwolenniczka dialogu zawsze szukam elementów łączących, a nie tych, które dzielą strony biorące w nim udział. A oba Kościoły borykają się z tymi samymi problemami: wzrastający proces laicyzacji, zobojętnienie społeczeństw na wartości moralne i religijne. Dlatego wspólnym świadectwem wiernych obu Kościołów winna być obrona godności człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci, promowanie wartości zgodnych z Dekalogiem, dbałość i ochrona małżeństwa oraz rodziny zgodna z Bożym planem. Te problemy są wspólne, razem można im właściwie i skutecznie przeciwdziałać.

Jakie jest znaczenie tego polsko-rosyjskiego dokumentu w płaszczyźnie dialogu ekumenicznego pomiędzy Kościołem rzymskokatolickim a prawosławnym w planie światowym?

Wspomniałam, że dialog polega na promowaniu, podkreślaniu tych elementów, które są wspólne lub podobne. Prowadząc dialog międzyreligijny, a więc z wyznawcami różnych religii, a także dialog ekumeniczny, czyli w obrębie jednej religii, dążymy do rozwiązywania problemów wspólnych dla obu lub więcej grup zaangażowanych w ten dialog. Dlatego nie może on być w żadnym razie próbą „przeciągnięcia” kontrrozmówcy na swoją stronę; on ma za zadanie wypracować wspólne poglądy, modele współpracy na tych płaszczyznach, w których jest to możliwe. Osobą kluczową w tym zakresie jest Jezus Chrystus, Jego orędzie królestwa Bożego oraz wymowa zmartwychwstania. Ponadto Maryja, Matka Boża, jest także osobą łączącą obie społeczności. Uważam, że znaczenie tego dokumentu na płaszczyźnie dialogu ekumenicznego postrzeganego jako zjawisko światowe, jest duże. Przede wszystkim dlatego, że prowadzi do wzajemnego poznania się obu Kościołów, na płaszczyźnie osób tworzących te Kościoły. Wrogość, wzajemna niechęć wiernych danego obrządku, do wiernych innego rytu często wynika z nieznajomości, mimo że wszyscy jesteśmy chrześcijanami. Tym bardziej, że chrześcijanie prawosławni są naszymi bezpośrednimi sąsiadami. Ponadto jak każdy dokument dialogiczny ma na celu doprowadzać do pokoju między narodami.

NOT. MD

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama