Chciałem iść środkiem

Michał był uzależniony od pornografii. Jego życie zmieniła spowiedź i decyzja o oddaniu życia Jezusowi

< class=wyr>„Czy zdajesz sobie sprawę, z jakiego bagna startujesz w życie? Nie mogę udzielić ci rozgrzeszenia. I zapukał w konfesjonał. Ten odgłos był dla mnie dźwiękiem beznadziei.

Pochodzi z Krakowa, ma 24 lata. Michał Pax Bukowski jest raperem, gra w zespole Muode Koty. Prowadzi katolicki program telewizyjny „Studio Raban”. W jego historii mogą odnaleźć się inni młodzi ludzie. Od dziecięcych lat miał niską samoocenę. Akceptacji szukał na ulicy, wśród kolegów. Jako dziesięciolatek dopuszczał się małych kradzieży. Swoje łupy z dumną kładł przed starszym kolegą z paczki, bo chciał usłyszeć: „dobry jesteś”. Pewnego dnia, kiedy chodzili po opuszczonych terenach, znaleźli gazetkę z pornografią. Obejrzeli ją i rzucili w krzaki.

- Obrazki były wulgarne i mocno mnie zszokowały. Nie widziałem nigdy takich scen. Dwa lata później zamontowali mi internet. Przypomniałem sobie o gazetce i zacząłem szukać czegoś więcej. Mogłem na wszystko patrzeć bezkarnie. Już jako 12-latek byłem uzależniony od pornografii i samogwałtu - wspomina Michał.

Spełniona modlitwa

W gimnazjum poznał mądrego świeckiego katechetę. Na początku wyśmiewał go, ale potem uznał, że religia jest najciekawszym przedmiotem w szkole. Z katechetą można było pogadać o wszystkim, bo nie umoralniał uczniów; skupiał się raczej na cierpliwym i obrazowym tłumaczeniu wielu skomplikowanych zagadnień typu grzech i nieczystość.

- Tłumaczył, że pornografia niszczy nas samych i nasze relacje, że wykrzywia nasze postrzeganie kobiet, że Bóg nie chce, byśmy byli uwikłani w nieczystość. Słuchałem tego, ale nie potrafiłem walczyć z nałogiem, był silniejszy ode mnie. Któregoś dnia katecheta zaproponował mi udział w obozie zimowym, który kosztował 350 zł. Nie miałem tyle. Powiedział, że będzie się modlił, abym otrzymał potrzebne fundusze. Dwa miesiące później tata zabrał mnie do second-handu. Tam kazał mi przymierzyć jedną z kurtek. W kieszeni znalazłem jakiś papierek, na którym widniała cyfra „500”. Pokazałem go tacie. On wyrwał papierek i poszliśmy do kantoru. Okazało się, że ktoś zostawił w kurtce 500 norweskich koron. Po sprzedaniu otrzymaliśmy 250 zł. Brakującą stówę dała mi babcia. Pojechałem na obóz. Okazało się, że organizuje go młodzieżowy klub środowiskowy „Grupka”, a jego założycielem był mój katecheta. Zobaczyłem ludzi, którzy autentycznie się modlą, radośnie śpiewają i tańczą. Tam nikt nikogo nie okradał. Kiedy wróciłem do Krakowa, zacząłem przychodzić do owej wspólnoty - opowiada M. Bukowski.

Życie w rozdarciu

We wspólnocie miał darmowe jedzenie. Tu dowiadywał się też o Jezusie, zaczął jeździć na rekolekcje, ewangelizacje i brać udział w modlitwach. - Jednocześnie dalej żyłem po uszy w grzechu nieczystości. Trwałem w jakimś rozdarciu. Z jednej strony była wspólnota i częste spowiedzi, z drugiej pornografia, wulgaryzmy, bójki, papierosy i popijanie alkoholu. Próbowałem iść środkiem, ale Bóg wzywał, by wybrać jedno albo drugie. W trzeciej klasie gimnazjum poznałem dziewczynę. Ona, tak samo jak ja, uznawała się za osobę wierzącą. Przez pierwsze pół roku było pięknie i romantycznie. Potem zaczęliśmy ze sobą współżyć. Miałem tylko 16 lat. Nie skończyło się na pierwszym razie. Z dnia na dzień brnęliśmy w grzech coraz mocniej. Powiedziałem Bogu, aby się ode mnie odczepił. Uważałem, że jestem szczęśliwy i chcę iść swoją drogą. Pieniądze na „zabezpieczanie się” kradłem od babci. Kiedy podejrzewaliśmy, że moja dziewczyna mogła zajść w ciążę, od razu namówiłem ją, żeby poszła po tabletkę „dzień po”. Taki był ze mnie mężczyzna - mówi nasz rozmówca.

Trudna spowiedź

- Moja wspólnota zaczęła się za mnie modlić. Chcieli mnie ratować, ale ja nie słuchałem ich. Oczywiście, docierało do mnie, że robię źle, ale nie chciałem niczego zmieniać. Czułem, że w jakiś sposób umieram. Zostaliśmy z dziewczyną sami, odsunęliśmy się od innych. Byliśmy wpatrzeni w siebie i nie potrzebowaliśmy ludzi. Zbliżały się kolejne rekolekcje w naszej wspólnocie. Postanowiłem, że tam pojadę. Uznałem, że wcześniej wypadałoby pójść do spowiedzi. Wybrałem się do dominikanów. Powiedziałem, że ostatnio spowiadałem się dwa lata temu i wyznałem cały mój syf. Zakonnik zapytał mnie: „Michał, czy ty zdajesz sobie sprawę, z jakiego bagna startujesz w życie? Nie mogę udzielić ci rozgrzeszenia”. Zapukał i było po wszystkim. Ten głuchy odgłos był dźwiękiem beznadziei. Powiedziałem dziewczynie, że nie możemy żyć tak, jak do tej pory. Pojechałem na wyjazd, a potem znów zaczęliśmy się spotykać. Zły wiedział, w co uderzyć - zaznacza raper.

Za Jezusem

Któregoś dnia Michał szedł z Nowej Huty do centrum Krakowa. Pod pachą niósł wielki słoik ulubionego kremu, który dostał od dziewczyny. Pod nakrętką widniał napis „kocham cię”. Na dworze padał deszcz, wiał silny wiatr, potem zaczął sypać śnieg.

- Szedłem i zanosiłem się płaczem, bo docierało do mnie, że jestem na dnie, krzywdzę dziewczynę, nie mam przyjaciół, jestem uzależniony od moich grzechów. Waliłem w bramę u dominikanów. Chciałem wejść do kościoła, bo potrzebowałem Bożego miłosierdzia. Było ok. 21.00, ale nikt mi nie otworzył. Przechodnie patrzyli na mnie, jak na pijaka albo ćpuna - mówi Michał.

Gdy miał 19 lat, znów postanowił pojechać na rekolekcje, tym razem, aby definitywnie pożegnać się ze wspólnotą. Nie chciał żyć podwójnym życiem. Na miejscu czekał go inny świat. Został sam na sam z Bogiem. Po lekturze Pisma św. zapragnął życia w czystości i wolności. Poszedł do spowiedzi. Trwała 1,5 godziny. Tym razem otrzymał rozgrzeszenie. Od razu wszedł do kaplicy. W modlitwie oddał Jezusowi swoją dziewczynę i uzależnienia.

- Powiedziałem: „Jezu, oddaję Ci całego siebie i to, co mam. Od dziś Ty jesteś moim Panem i Zbawicielem, od dziś Ty rządzisz w moim życiu, cały jestem twój”. Wiedziałem, że coś zmieniło się w moim sercu. W modlitwie pytałem, co mam robić dalej. Otrzymałem słowa: „Synu, jeżeli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swą duszę na doświadczenia!” (Syr 2,1). Zrozumiałem, że skoro chcę iść za Jezusem, to muszę podporządkować Mu całe moje życie, że nie mogę współżyć, oglądać porno, oszukiwać, okradać... Nie miałem na to siły, więc prosiłem Boga o pomoc - wspomina lider zespołu Muode Koty.

Prowadzenie

Powiedział dziewczynie, że chcę żyć w czystości. Uświadomił sobie, że budował związek na grzechu i nieprawdziwym fundamencie, ale ona nie umiała pogodzić się z jego decyzją. Wytrzymali ze sobą tylko trzy miesiące i rozstali się. Michał ciężko to przeżył. Pan pocieszył go słowami: „Raduj się duszo, bo Bóg wyciągnął cię z tych, co idą do grobu” (por. Ps 77). Potem pojechał na rekolekcje do Rakowic Wielkich za Legnicą. Tam po raz pierwszy publicznie podzielił się swoim świadectwem. Koleżanka, która modliła się za niego, powiedziała mu: „Będziesz wyznawał grzech przed ludźmi, a oni będą się nawracać”. Uwierzył w to całym sercem. Zaczął za wszystko dziękować Bogu, uwielbiać Go i dużo się modlić. Prosił o talent, którym mógłby służyć innym. Na którymś ze spotkań modlitewnych zaczął nieśmiało rapować o Bogu. Potem doskonalił się w tej dziedzinie. Prosił Boga o pomoc, aby mógł pogodzić studia i pracę, by mógł utrzymać rodzinę. Cały czas po głowie chodziło mu słowo „prowadzenie”. Nie wiedział, co ma o tym myśleć. Dwa tygodnie później zadzwonił kolega i zaproponował... prowadzenie programu „Studio Raban”.

Rapuje o Jezusie

- Bóg ma większe plany niż nasze marzenia. Nigdy nie myślałem o tym, że będę raperem, profilaktykiem i prowadzącym program telewizyjny. Mówili, że nic ze mnie nie będzie. Wszystko mam dzięki Bogu. Jeśli chodzi o mój rap... Kiedy wykonawca jest szczery w stosunku do słuchaczy, to zazwyczaj mówi o tym, co dla niego ważne. Nie robi ściemy. Moim fundamentem jest Jezus i dobre wartości. To chcę przekazywać. Nie biję nikogo krzyżem po głowie, o wierzę mówię w sposób przystępny dla słuchacza. Podczas spotkań z młodymi dzielę się moim osobistym doświadczeniem wyjścia z uzależniania od pornografii i nieczystości oraz o konieczności odkrywania talentów. Najczęściej robię to przez rap i w formie stand up. Wiele osób pisze do mnie potem na FB i innych portalach. Odpisuję oraz wspieram, ale w trudniejszych przypadkach kieruję do specjalistów, do kapłanów i kierowników. Dziś moja wiara przeszła z etapu „zauroczenie” w miłość do Boga, a ta jest bardziej wymagająca. Jezus mnie wychowuje, karci, uczy umierania i zapierania się siebie. To boli, ale jest piękne. Mam 24 lata. Dwa lata temu szczęśliwie się ożeniłem. Czekamy na narodziny syna. Nie czuję się wychowany do bycia ojcem, jednak Pan mnie do tego powołuje. To będzie trudne wyzwanie, ale z Bożą pomocą je podejmę - podsumowuje Michał.

WAW

Echo Katolickie 34/2019

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama