Rocznice modlitewnej pamięci

O księdzu Sopoćce, który w tajemnicy i w orędziu Miłosierdzia dostrzegł klucz do rozwiązania dręczących ludzkość problemów

Minęła 29. rocznica śmierci Sługi Bożego księdza Michała Sopoćki. Drugie tyle lat, ile przeżył ich w Białymstoku, po swoim przyjeździe z Wilna. Jego samego przeżyła pamięć o nim w sercach ludzi, w pierwszym rzędzie mieszkańców Miasta Miłosierdzia. Wśród nich żył i umarł dla Pana, pełniąc dla nich do końca swoją kapłańską i apostolską służbę, jaką dyktowała mu jego tożsamość kapłańska. Nie widział bowiem innego sensu kapłańskiego życia i innego tytułu do życia, jak służba Bogu i ludziom. Inaczej nie byłby i nie nazywał się dzisiaj Sługą Bożym w wiadomym znaczeniu tego słowa.

Samo Miłosierdzie, także to Boże, zakorzeniające w sobie ufność nękanej przez różnorodne zło ludzkości, jest służbą ze swej istoty. Bóg w swym Miłosierdziu służy człowiekowi, by mógł osiągnąć ostateczny cel, który w języku wiary nazywamy zbawieniem. W duchu Bożych zamysłów zbawczych Syn Boży nie przyszedł, aby Mu służono,1 lecz aby sam służył jako Miłosierny Zbawiciel. Głosząc orędzie Miłosierdzia i wprowadzając je w życie, stał się wcieleniem i uosobieniem tegoż Miłosierdzia. Do tych, którzy uwierzyli i poszli za Nim, skierował słowa zachęty: Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny.2 Bądźcie miłosierni dla siebie, dla drugich, ażeby odzyskać utracone podobieństwo do Boga. Stąd i apostolstwo Miłosierdzia jest współpracą w realizacji Bożych pragnień i planów, a także oczekiwań wobec tych, którzy są przedmiotem miłosiernej miłości Boga.

Przybliżaniem i objaśnieniem tej prawdy służył słowem i przykładem ksiądz Sopoćko. Także, a może nade wszystko tutaj, w Białymstoku, przez ostatnie lata swego życia. Lata, jakie upływają od jego śmierci, są już tylko odkrywaniem i zgłębianiem jego cennej spuścizny, teologicznej i duchowej, duszpasterskiej i apostolskiej. Heroiczny trud Sługi Bożego sprawił, że tajemnica Bożego Miłosierdzia stała się dla wielu ludzi bliższa niż kiedykolwiek. Iskrę, którą miłosierny Zbawiciel zapalił w posłannictwie Świętej Siostry Faustyny, ksiądz Sopoćko rozniecał w promienie Miłosierdzia wszędzie, gdzie tylko mógł.

Apostolski trud Sługi Bożego angażował dosłownie wszystko, co składało się na jego tożsamość kapłańską, ujawniającą się w wielkim sercu wychowawcy i duszpasterza. Caritas pastoralis3 kazała mu pomagać ludziom w nawiązywaniu i umacnianiu więzi z Bogiem, która byłaby odtwarzaniem w nich i przez nich pierwotnego ładu Bożego, zniszczonego przez grzech. Odpowiedzią na Jego zamysł zbawczy, najbardziej czytelny w tajemnicy Wcielenia, w osobie i dziele Najmiłosierniejszego Zbawiciela. Autentyczne i ze wszech miar owocne zbawczo spotkanie z Nim dokonuje się na płaszczyźnie i w klimacie doświadczanego i świadczonego Miłosierdzia. Stąd zasadniczym znamieniem szerzonego przez księdza Sopoćkę nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego jest jego wymiar duszpasterski, owocujący nawróceniem, czyli autentyczną przemianą na lepsze człowieka i świata. Duszpasterstwo jest ze swej istoty świadczeniem Miłosierdzia, generowaniem jego zbawiennego obiegu. Dlatego ksiądz Sopoćko kształcił i wychowywał duszpasterzy. Nie uczonych, nie polityków i trybunów ludowych, lecz prawdziwych duszpasterzy, sługi ludu Bożego.

Orędzie Miłosierdzia, będące kwintesencją ewangelicznego etosu, jest w swej istocie proste, zrozumiałe i przystępne dla każdego ludzkiego serca, otwartego na podstawowe wartości. Zostało podyktowane miłosierną miłością Boga jako wezwanie do nawrócenia i błogosławionej pokuty, neutralizującej przyczyny zła i otwierającej drogę do świętości, która oznacza radosne odnalezienie siebie w Bogu. Orędzie Miłosierdzia to Boży dar dla serca, które nie zamknęło się na służebną, najpiękniejszą Bożą i ludzką miłość. Jedynie Miłosierdzie, otrzymywane i świadczone, kształtuje właściwy sposób bycia człowiekiem. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię4 - głosi Miłosierny Zbawiciel od początku swego nauczania. Nie nawróćcie się, ale nawracajcie się - stale, codziennie, przez wiarę w Ewangelię z jej podstawowym wymaganiem, aby także w swoim życiu kierować się miłością i miłosierdziem. Wymaganiem, które stanowi sam rdzeń orędzia mesjańskiego, sam rdzeń etosu Ewangelii.5 Przyjęcie tego wymagania przez wiarę w Ewangelię otwiera coraz to nowe przestrzenie do twórczego zagospodarowania w nas samych, a przez nas w świecie. Sprawia, że wyjałowione przez egoizm obszary nieużytków mogą przynosić radosny plon, gdy padnie na nie życiodajne ziarno słowa Ewangelii Miłosierdzia.

Nasze miłowanie Boga nie jest potrzebne Jemu, lecz nam samym. Miłując bowiem Boga, nie tylko pozwalamy Mu, aby świadczył nam z bezmiaru swego dobra, ale i współpracujemy z Nim w dziele naszego zbawienia. W konsekwencji ufna miłość Boga okazuje się najdoskonalszą, bo Bożą w istocie miłością, odniesioną do samego siebie. Mocą tej miłości, która swe źródło ma w Bogu, prawidłowo miłujemy siebie i bliźnich. Dzięki temu człowiek staje się pierwszym i największym beneficjentem swojej miłości ku Bogu. Tak rozumiane przykazanie miłości Boga i bliźniego okazuje się nie uciążliwym zobowiązaniem, lecz bezcenną szansą i darem miłosiernej miłości Boga ku ludziom.

Ludzki los skazuje nas na bycie z drugimi. Człowieczeństwo zaczyna się od empatii, wczuwania się w sytuację drugiego człowieka, by móc mu w taki czy inny sposób być przydatnym w jego naturalnych dążeniach. Miłosierdzie stwarza optymalną przestrzeń dla rozwoju i bycia człowiekiem, stworzonym na obraz Boży. Cała sztuka lub raczej mądrość bycia człowiekiem objętym Bożym planem zbawienia, polega na tym, ażeby doznawać Miłosierdzia i odwzajemniać, nie zatrzymując w sobie jego obiegu. Wyeliminowanie Miłosierdzia z pola świadomości, jednostkowej czy zbiorowej, sprawia, że żyje się nie z drugimi, lecz kosztem drugich, często z ich krzywdą. Zaprzeczenie i pogarda Miłosierdzia, decydują o potępieniu na Sądzie Ostatecznym, gdzie Miłosierny Zbawiciel będzie Sprawiedliwym Sędzią.6 Jego słowa Nigdy was nie znałem7 dadzą się tłumaczyć: nie znajduję w was obrazu miłosiernego Boga, jaki każdy człowiek powinien odzwierciedlać w swoim postępowaniu względem bliźnich.

Co w tajemnicy i orędziu Miłosierdzia tak bardzo olśniło księdza Sopoćkę i porwało do apostolstwa w swojej służbie? Śledząc koleje życia Sługi Bożego, całą jego duchową formację, sposób myślenia i działania, nie widzimy nic innego, jak tylko wierną, konsekwentną realizacje przykazania miłości Boga i bliźniego. Miłosierny Zbawiciel ten właśnie nakaz Boży podniósł do rangi „pierwszego i największego przykazania”.8 Miłować Boga z całego serca i nade wszystko, a bliźniego jak samego siebie - to naczelne przesłanie całej nauki objawionej, to istota Bożego orędzia Miłosierdzia. Tą bowiem miłością, jaka stanowi treść Chrystusowego „przykazania przykazań”, jest właśnie miłosierdzie.

Wielu teologów nie chciało pogodzić się ze sformułowaniem księdza Sopoćki, gdy mówiąc o doskonałościach Boga, określał Miłosierdzie jako „najwyższą doskonałość Boga”. Ich zdaniem tego rodzaju gradacja jest niedopuszczalna, jako że wszystkie doskonałości Boże są sobie równe, gdyż utożsamiają się z istotą Boga. „Spośród tych odnośnych doskonałości - pisał ksiądz Sopoćko - Miłosierdzie Boże wydaje się najwyższą doskonałością, albowiem w każdym dziele Bożym znajduje się ono u samego źródła, czyli że jest głównym motywem działania Boga na zewnątrz”.9 Nie może ujść naszej uwagi, że o Miłosierdziu Bożym ksiądz Sopoćko wypowiadał się przede wszystkim jako duszpasterz, widząc je „od zewnątrz”, czyli od strony grzesznego człowieka, ku któremu ono się zwraca i otwiera. Jan Paweł II przyznał po latach rację właśnie jemu, gdy w swojej encyklice o Miłosierdziu Bożym pisał: Jeśli niektórzy teologowie twierdzą, że Miłosierdzie jest największym wśród przymiotów i doskonałości samego Boga, to Biblia, Tradycja i całe życie z wiary ludu Bożego, dostarcza z pewnością swoistego pokrycia dla tego twierdzenia. Nie chodzi tutaj o doskonałość samej niezgłębionej istoty Boga w tajemnicy samego Bóstwa, ale o doskonałość i przymiot, w którym człowiek z całą wewnętrzną prawdą swej egzystencji szczególnie blisko i szczególnie często spotyka się z żywym Bogiem.10 Nie można oprzeć się wrażeniu, iż jest to wyraźna aluzja do tego, co głosił Sługa Boży.

Ksiądz Sopoćko w tajemnicy i w orędziu Miłosierdzia dostrzegł klucz do rozwiązania dręczących ludzkość problemów. Klucz podany miłosierną ręką Boga zarówno w osobie i dziele Jego Syna, jak i w całym posłannictwie Kościoła. Przeżył dwie wielkie wojny światowe, widział destrukcyjne działanie sił nienawiści, okrucieństwa i przemocy, wyzwolonych przez bezbożne ideologie, odrzucające prawo Boże wraz z Ewangelią miłości i Miłosierdzia. Wiedział, jak niewiele chcą i mogą zrobić wielcy i możni tego świata, uwikłani w przeróżne ciemne interesy i uwarunkowania, dla których zawsze najważniejsze będą narzędzia politycznej i ekonomicznej supremacji. Nie żywił złudzeń, że znajdą oni rozwiązania odpowiadające skali napięć i zagrożeń. Dlatego on sam nie szukał rozwiązań pozornych, niesięgających do korzeni nękającego ludzkość zła. Wiedział, że istniejące i działające na świecie zło uzewnętrznia jedynie to, co się dzieje w człowieku na skutek wewnętrznej dezintegracji i rozdarcia, spowodowanych przez grzech, czyli odwrócenie się od Boga. Stąd i zagrożenie biologiczne jest pochodną niszczenia wartości moralnych przez oderwanie od prawdy, dobra, przez odebranie wolności, przede wszystkim tej wewnętrznej.

Orędzie i kult Miłosierdzia Bożego nie były dla księdza Sopoćki czymś nowym. Wszak Kościół od zarania swych dziejów, czerpiąc z tradycji Starego i Nowego Testamentu, wyznaje je i głosi jako zbawczą prawdę wiary oraz kształtowanego przez nią życia. Ma zarówno prawo jak i obowiązek odwoływać się do Bożego Miłosierdzia wobec wszystkich przejawów zła, skłaniających do pesymizmu i rozpaczy. Sługa Boży odkrywał stopniowo, że tajemnica Miłosierdzia, to w swej najgłębszej istocie tajemnica Chrystusa, Jego życia i Ewangelii, której centralnym i szczytowym momentem jest przykazanie miłości Boga i bliźniego. Do spotkania z tajemnicą Miłosierdzia i doświadczenia jej zbawczej mocy, prowadzi droga pokuty i pojednania z Bogiem przez nawrócenie i zerwanie z grzechem, umożliwiająca autentyczne pojednanie z bliźnimi i ze sobą samym. Samo nawrócenie jest miłosierdziem, okazanym przede wszystkim samemu sobie, by następnie, doświadczywszy jego dobrodziejstwa, umieć świadczyć je drugim. Uczestnictwo pojednanych w Eucharystii pozwala odnaleźć się wspólnocie ludu Bożego, która przez swoją ufność miłosiernemu Zbawicielowi czerpie dla siebie i drugich radosną prawdę i życiodajną moc Miłosierdzia.

Sługa Boży nie był białostoczaninem, ani z urodzenia, ani z wyboru. Do Białegostoku przybył w wyniku powojennych zmian w kraju i w Archidiecezji. Przybył z apostolskim żarem w służbie idei, jaką Pan Bóg zapalił w jego sercu za pośrednictwem siostry Faustyny. Przeżyta wojna utwierdziła go w konieczności ufnego zwrócenia się ku tajemnicy Miłosierdzia w sposób zdolny odwrócić grożące zło, zneutralizować jego działanie. Nie czekał biernie na bieg wydarzeń. Starał się rozpoznać wolę Bożą tutaj i teraz, by w zakresie swych możliwości robić to, do czego czuł się powołany. Wiedział, że wystarczy trzymać się dróg Miłosierdzia, ażeby Bóg sam wkroczył i wspierał dzieło, które odpowiada Jego zbawczym planom. Cały trud badawczy, jasnowidztwo teologicznej wiedzy, czerpanej z depozytu wiary Kościoła, wyostrzony zmysł duszpasterza, wiodły go nieomylnym tropem.

Białostocki, najdłuższy etap jego życia, wypełniała bez reszty modlitwa i praca, a w ostatnich latach także cierpienie. Jako gorliwy kapłan i duszpasterz, służył ofiarnie Bogu i ludziom, Kościołowi i Ojczyźnie. Jego pracę na wszystkich jej odcinkach, znamionował duch apostolstwa. Niezmordowanie podejmował wszelkie trudy, aby szerzyć nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego, rozwijać i doskonalić jego formy, doprowadzić do ustanowienia święta. Pozyskiwał dla tej wielkiej sprawy najszlachetniejsze dusze, jakie Pan Bóg stawiał na jego drodze tu, w Białymstoku. Starał się do niej przekonać teologów i hierarchię. Ten jego apostolski trud doskonale harmonizował ze zbawczym posłannictwem Kościoła, odpowiadał woli Zbawiciela, objawionej Świętej Faustynie. Wierzył niezłomnie, że sprawa, jakiej służył z takim oddaniem, zwycięży ze względu na swoje źródło nadprzyrodzone. Jego nadzieja nie zawiodła. Najlepszym tego świadectwem jest postawa Papieża-Polaka, który stanął w pierwszym szeregu głosicieli Bożego orędzia zbawienia i wprowadzania go w czyn.

Dla starszego pokolenia księży archidiecezjalnego prezbiterium najlepiej, bo z własnego doświadczenia, znana jest jego wieloletnia praca na polu formacji kapłańskiej. Wkładał w nią ogrom swego trudu i serca. Wszystkie zasadnicze jej nurty miały w jego wizji owocować gorliwością duszpasterską wychowanków. Nauczał pedagogiki, katechetyki i homiletyki, dyscyplin niezastąpionych w kapłańskim posługiwaniu. Miał wielkie serce wychowawcy i duszpasterza, który wiedział, że jeśli kapłan nie czuje się i nie jest na pierwszym miejscu duszpasterzem, udaremnia w sobie łaskę powołania. Dlatego wychowywał kapłanów „według serca Bożego”, dokładniej, według Serca Zbawiciela, promieniującego Miłosierdziem. Wychowywał świadom, że tożsamość kapłańska, która oznacza wierność Bożemu powołaniu, będzie również służbą Bożego i ludzkiego Miłosierdzia, przez sumienne wykonywanie obowiązków duszpasterskich. One same będą środkiem uświęcenia zarówno ludu Bożego, jak i kapłana. I to wystarczy - Bogu i ludziom.

Każdy człowiek, idąc przez życie zostawia ślad, wiodący tam, dokąd dążył zgodnie ze swoim wyborem podstawowym. Ślady Świętych niezmiennie i nieomylnie wiodą do Boga. Stąd bierze się cześć, jaką oddaje im Kościół - po to, aby dla jego wiernych byli zawsze „zachętą, pomocą i wzorem”. Stąd też i nasza fascynacja ich duchową spuścizną.

Jakie ślady pozostawił Sługa Boży w Mieście Miłosierdzia?

Materialne jego ślady w Białymstoku są nieliczne i w dużej mierze zatarte przez czas. Pozostały w pomieszczeniach, gdzie mieszkał, pracował i modlił się, jakkolwiek nie zawsze zachowały one swój dawny charakter. Pozostały wpisane w ulice, bardzo na ogół zmienione, po których chodził na swoje zajęcia. Pozostały w sakralnej przestrzeni czcigodnych białostockich świątyń. Były dla niego Bożymi domami modlitwy i kapłańskiego posługiwania, zwłaszcza na ambonie i w konfesjonale. Z ambony głosił Ewangelię Miłosierdzia, a w konfesjonale zbierał jej plon w postaci nawrócenia i pokuty tych, którzy ją przyjęli otwartym i szczerym sercem. Pozostała rozbudowana przez niego kaplica przy ulicy Poleskiej, gdzie do końca życia pełnił kapłańską posługę. Pozostało mieszkanie z osobistymi pamiątkami, którymi opiekują się Siostry Jezusa Miłosiernego.

Przyczynił się do powstania i czci znanych obrazów Miłosiernego Zbawiciela: najstarszego, w kościele Najświętszego Serca Jezusowego i późniejszego, który znajduje się w białostockiej Katedrze. Stoi krzyż-pomnik w miejscu katastrofy, grożącej niewyobrażalną tragedią, której zapobiegł przez swoje wstawiennictwo u Boga. Utrwalona w sercach pamięć i wdzięczność białostoczan, związane z tym wydarzeniem, są również jego lokalnym śladem. Najbardziej wszakże czcigodnym miejscem modlitewnej pamięci jest grób Sługi Bożego w białostockim Sanktuarium Bożego Miłosierdzia i śpiewana tam pieśń Bądź miłosierny dla duszy mej, będąca pieśnią białostockiej duszy, ufnej w noc Miłosierdzia.

Najtrwalsza pozostaje żywa pamięć mieszkańców Białegostoku, zarówno o samym księdzu Sopoćce, jak i o jego apostolskim dziele, wpisanym w genius loci - w duszę Miasta Miłosierdzia. Kościół lokalny, krocząc po śladach Sługi Bożego, świadczy w wieloraki sposób o Miłosierdziu Boga, objawionym w Jezusie Chrystusie, w Jego czynach i słowach. Wyznaje je jako zbawczą prawdę swojej wiary i kształtowanego przez nią codziennego życia. Odnosząc do siebie orędzie Miłosierdzia, doświadcza jego błogosławionej mocy, a zarazem stara się wprowadzać je w życie, owocujące chrześcijańskim miłosierdziem. Zyskuje w ten sposób szczególne prawo odwoływania się do Miłosierdzia Bożego w obliczu wszelkich zagrożeń, w skali nie tylko lokalnej. Modlitwa znanej Koronki jest w swej intencji i treści błaganiem o „Miłosierdzie dla nas i całego świata”. Dzięki temu Czas Miłosierdzia nie jest w Białymstoku czasem przeszłym, lecz rzeczywistością, która nie daje się zamknąć w kategoriach przestrzeni i czasu. Historia Miłosierdzia, wpisana w dzieje zbawienia, pozwala nam zrozumieć i odkrywać naszą współczesność, abyśmy umieli mądrze kształtować także naszą przyszłość. Czas Miłosierdzia jest stale otwarty dla wszystkich, którzy nie zamykają się na zbawczą prawdę Ewangelii Miłosierdzia.

Białystok, 15 lutego 2004 r.

Ks. Stanisław Strzelecki

1 Por. Mt 20,28.

2 Łk 6,36.

3 Miłość pasterska, stanowiąca najszlachetniejszy motyw kapłańskiego posługiwania.

4 Mk 1,15.

5 DiM 3.

6 Por. Mt 25.

7 Mt 7,23.

8 Por. Mt 22,38.

9 M. Sopoćko, Miłosierdzie Boga w dziełach Jego, t. IV, Paryż 1967 s. 12.

10 DiM 13.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama