Giganty i państwo

Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (14/2000)

Obserwacja tego, co dzieje się w gospodarce, jest nieodzowna dla zrozumienia mechanizmów politycznych rządzących światem. A w świecie gospodarki raz po raz dokonują się fuzje gigantów przemysłowych czy finansowych. Niedawno słyszeliśmy o mariażu Fiata i General Motors, ostatnio połączyły się Deutsche Bank i Dresdner Bank. Nikt nie ma wątpliwości co do politycznego znaczenia takich zdarzeń gospodarczych. Kto na serio interesuje się współczesnym państwem, nie może przejść obok nich obojętnie w swoim myśleniu o państwie i jego przyszłości. Znane jest przecież utarte powiedzenie: „Co jest dobre dla Fiata, jest dobre dla Włoch”. A ów nowy Deutsche Bank będzie miał wolumen obrotów dwa i pół biliona marek. Suma to niewyobrażalna — miliard czy tysiąc miliardów to przecież dla naszej wyobraźni żadna różnica. 2,5 biliona obrotu Deutsche Bank zestawiono z niemieckim PKB (Produkt Krajowy Brutto) na rok 1999 wynoszącym 3,3 biliony DM, oraz z budżetem RFN na rok 2000 wynoszącym 478 miliardów marek. Co znaczy, że obrót tego jednego banku jest 5,2 razy większy niż budżet państwa niemieckiego. Taka sytuacja musi pobudzać do refleksji nad państwem, jego rolą dziś i możliwościami.

Fuzje wielkich firm nazwano eliksirem życia gospodarki. Otwierają one firmom drogę do nowych rynków zbytu, ułatwiają dostęp do nowoczesnych technologii, obniżają koszty produkcji (niestety, również przez redukcję zatrudnienia). Zdarzają się jednak wpadki. Najczęściej powoduje je chybiona kalkulacja — zbyt wysoko oszacowano chłonność rynku, nie zorientowano się co do rzeczywistej wartości partnera, nie przewidziano pułapek. Zdarza się, że to nie silniejszy i zdrowszy podciąga słabszego, lecz słabszy ciągnie w dół. Spektakularnym przykładem z ostatnich tygodni jest pozbycie się przez niemieckie BMW brytyjskiego Rovera. Przejęcie brytyjskiej firmy przez Bawarczyków było gospodarczym wydarzeniem roku 1994. Niemcy wpompowali w Rovera miliardy marek, ale okazało się, że to studnia bez dna. Związki zawodowe tak jak w 1994 r. protestowały przeciw przejęciu firmy przez Niemców, tak teraz protestują przeciw jej sprzedaży — zagrożonych jest 50 tys. miejsc pracy. Zrozumiałe, że ludzie są wściekli, a Niemcom obrywa się i od ministra i od biskupa z Birmingham. Ale dla BMW pozbycie się firmy przynoszącej co roku miliardowe straty to kwestia przeżycia. Decyzja nie mogła przeto być inna, dla relatywnie małej firmy jak BMW straty roczne sięgające 3 miliardów marek są nie do wytrzymania. Nie powstrzymała Niemców przed sprzedażą nawet interwencja brytyjskiego premiera i obiecane subwencje państwowe. W interwencjonizmie państwa widzą oni raczej hamulec rozwoju, postanowili więc inwestować raczej na Węgrzech.

Nasuwa się pytanie, dlaczego nie udało się w ciągu sześciu lat postawić firmy na nogi. Komentarze są zgodne: aby uniknąć wrażenia „inwazji niemieckiej” zostawiono większość członków dawnego zarządu, także tych, którzy byli przeciwni przejęciu fabryki przez Niemców. Modernizacja była raczej pozorowana. Widocznie „opór materii” był zbyt duży, skoro przedtem dwie inne firmy sobie nie poradziły (British Aerospace i Honda), a niemiecki zmysł organizacyjny też nie podołał.

Szacuje się, że liczba nieszczęśliwych fuzji jest większa niż szczęśliwych, przy czym oceny można dokonywać z różnych punktów widzenia: sukcesu firm wchodzących w mariaż, ich pracowników, a także interesów państw i ich porządku prawnego. Właśnie z uwzględnieniem ostatniej kwesti dyskutuje się nad zjawiskiem, przez niektórych złośliwie nazywanym chorobą „fusionitis”. Skoro na terenie wielu państw działają przedsiębiorstwa osiągające obroty przewyższające budżet państw, to musi pojawić się pytanie, gdzie są faktyczne ośrodki władzy.

Demokracja i gospodarka rynkowa wymuszają centralizację państwa, ale wolność gospodarcza stwarza możliwość wpływania na bieg wydarzeń także politycznych. Microsoft dowiódł, że jedna firma może wyznaczać standardy światowe. Z kolei przykład BMW—Rover dowodzi ogromu skutków społecznych, jakie może pociągnąć za sobą błędna decyzja. Są to problemy, jakich nie powinien tracić z oczu nikt, kto wypowiada się o sprawach państwa dziś. Bo chociaż nazwa ta sama, to jednak państwo sprzed chociażby pół wieku i dzisiejsze to nie to samo.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama