Harcerz w salonie i sprawa bałkańska

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (15/2001)

Aresztowanie Slobodana Milosevicia i zażegnana w zarodku kolejna wojna bałkańska w Macedonii to sygnały przemian na Bałkanach. Obydwa te fakty znajdowały się przez jakiś czas w centrum zainteresowania mediów. Nieco mniej nagłośniono inne, nie mniej ważkie wydarzenie — zapowiedź zorganizowania niezależnych od Belgradu sił zbrojnych w Czarnogórze, związanych dotąd bardzo ciasno z ośrodkami władzy Jugosławii. Oddzielenie się Czarnogóry od resztek federacji oznaczałoby ostateczny koniec Jugosławii i powstanie słabej, zniszczonej wojnami i sankcjami, pozbawionej dostępu do morza Serbii. Czy dla Polski byłoby to dobrze czy źle? Czy nas to coś obchodzi?

W Kosowie i Bośni strzegą pokoju i porządku polscy żołnierze i policjanci, nie jest to służba lekka ani bezpieczna. Być może będziemy mieli swój większy udział w międzynarodowej misji pokojowej w Macedonii. Jak się zdaje, nasi sprawują się w tych działaniach bardzo dobrze, przysparzają Polsce autorytetu, uczą się współdziałania z kolegami z innych krajów Europy — lepiej byłoby jednak, aby mogli wrócić do domu. Na to nie bardzo się zanosi. Pokój bałkański jest kruchy, akumulatory wrogości i nieufności naładowane do granic pojemności, krzywdy nienaprawione, wielu przestępców na wolności. Trwa przedłużający się w stulecia proces wywołany okupacją turecką, islamizacją. Tak jak pole minowe zakłada się szybko, a rozminowuje długo, z ryzykiem, bez pewności ostatecznego rezultatu, tak po podbojach wieku XIV (Bitwa na Kosowym Polu — 1389 r., zdobycie Tyrnowa przez Turków — 1393 r.) ułożenie pokojowych warunków współżycia różnych wyznań, języków i kultur — było długotrwałe i nigdy nie zakończyło się stanem bliskim równowagi. Dla współczesności nadal są ważne zarówno rosyjskie wpływy wśród tych bałkańskich Słowian, którzy są wyznawcami prawosławia, jak i finansowa pomoc bogatych krajów arabskich dla instytucji i uczelni islamskich na Bałkanach. Dodatkowymi źródłami współczesnych napięć są bałkańskie echa animozji turecko-greckich.

Rozwój polityczny odbywa się na tle rozwoju komunikacji, turystyki, mediów, wymiany handlowej, wszechobecności ponadnarodowych koroporacji, globalizacji finansów. Wszystkie te czynniki sprawiają, że Bałkanów nie można zostawić samym sobie, izolować. Chrześcijanie powinni dodatkowo pamiętać o cierpieniach ludzi, którzy nie tylko odczuwają skutki wojen, terroryzmu, czystek etnicznych, sankcji, muszą także żyć i wychowywać dzieci w cieniu ideologii odwetu i nienawiści.

Czy możemy więc w Polsce pracować na rzecz przyszłego pokoju na Bałkanach? Czy potrafimy zrobić coś więcej poza wysyłaniem wojska i policji do pilnowania, aby ci ludzie się nie pozarzynali?

Nie doceniamy wpływu, jaki ma styl ludzkiego współżycia, styl uprawiania polityki, styl kulturalnego promieniowania na inne, nieraz odległe kraje. Ważne jest, czy zwycięża u nas styl wiecowych wrzasków czy styl politycznego salonu. Ważne jest, czy w wychowaniu młodego pokolenia potrafimy odtworzyć jeden z najlepszych wynalazków pedagogicznych dawnego harcerstwa — „posłuszeństwo rówieśnicze”. Takie posłuszeństwo wynikające nie z autorytetu, z szantażu, z przewagi, z korzyści, ale z zaufania, z pogodnego przyjęcia reguł gry — okazuje się bezcennym przygotowaniem do demokracji. A w salonie politycznym praktyka takiego posłuszeństwa skłania do posłuchania nawet tych, którzy nie mają racji, reprezentują obce, dziwaczne poglądy, kultury oparte na innych tradycjach.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama