Na Kaukazie

Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (40/2001)

Niedawna pielgrzymka Ojca Świetego do Armenii ponownie zwróciła uwagę obserwatorów na problemy polityczne Kaukazu. Poprzedzające ją wizyty w Erewanie prezydenta Rosji Putina i Patriarchy Wszechrusi Aleksego II świadczą o wzmożonych wysiłkach Rosji do odzyskania pełnej swobody działań na tamtym terenie. Kreml, nie mogąc zapobiec papieskiej wizycie, chciał dać wyraźnie do zrozumienia, że prymat polityczny i religijny w tym regionie nadal należy do niego.

Armenia jest tradycyjnym kaukaskim sojusznikiem Moskwy, upatrującym w niej wsparcia we wciąż nie zakończonym konflikcie zbrojnym z Azerbejdżanem o Górny Karabach, w obronie przed tradycyjnie wrogą Turcją oraz w rozwiązaniu nabrzmiałych problemów ekonomicznych. Dlatego Erewan wystrzega się jak ognia uczestniczenia w jakiejkolwiek inicjatywie, która mogłaby rozdrażnić Kreml. Armenia nie wstąpiła np. do składającej się z Gruzji, Ukrainy, Uzbekistanu, Azerbejdżanu i Mołdawii struktury politycznej GUUAM, skupiającej kraje starające się kontestować, choć słabo, rolę Wspólnoty Państw Niepodległych. Prezydent Robert Koczarian w niedawnym wywiadzie dla włoskiej gazety "Avvenire" stwierdził, że obecność Rosji na południowym Kaukazie spełnia ważną rolę stabilizującą.

Pod koniec września Ormianie zgłosili niespodziewanie gotowość udostępnienia Amerykanom swej przestrzeni powietrznej w razie rozpoczęcia akcji antyterrorystycznej. Wydaje się jednak, że Armenia dostała na to cichą zgodę Moskwy. Inaczej było w przypadku Gruzji, która usilnie zabiega o ścisłą współpracę z NATO i nie oglądając się na Kreml przyjmuje pomoc wojskową ze strony USA, Turcji i Grecji dla swej słabiutkiej armii. Nie pytając nikogo o zgodę, Tbilisi również udostępniło swe niebo Amerykanom. Nie ma to wprawdzie znaczenia strategicznego, ale symboliczne na pewno.

Armenia za swą wierność Rosji nie otrzymała jednak jak na razie właściwie niczego. Podczas wizyty w Erewanie Putin nie chciał dać definitywnego poparcia dla ormiańskiej wersji załatwienia sprawy Górnego Karabachu, zostawiając sobie furtkę do rozmów z Azerbejdżanem. Jednym ze skutków wizyty będzie również oddanie kontroli nad ormiańskim systemem energetycznym w ręce firm rosyjskich. Rosja będzie m.in. zarządzać jedyną ormiańską elektrownią atomową.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama