Królewiec - znak zapytania

Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (11/2002)

Królewiec, Kaliningrad, Königsberg, Karalauskas... Wszystkie te nazwy, choć w różnych językach określają to samo miasto. Bo też leży Królewiec na przecięciu interesów różnych krajów. Tak jak w przeszłości, gdy był miastem krzyżackim a później Pruskim, konkurującym z Gdańskiem.

Po II wojnie światowej Królewiec i spora część tak zwanych Prus Wschodnich weszły w skład Związku Sowieckiego. Królewiec otwarcie określany mianem „wojennego łupu” ZSRR stał się częścią Federacji Rosyjskiej — jedyną rosyjską enklawą nie mającą bezpośredniej łączności z Rosją. Od początku dla tego obszaru Moskwa przewidywała szczególna rolę. Miał być specjalną strefą działalności militarnej, strażnicą pilnującą Bałtyku i stwarzającą stałe zagrożenie dla państw NATO.

Sytuacja miasta zmieniła się zasadniczo po rozpadzie Związku Sowieckiego. Nagle stał się enklawą oddzieloną od Rosji przez aspirującą do NATO Polskę i niechętną Rosji Litwę.

Od tego też czasu trwają wewnątrzrosyjskie debaty i spory o charakter tego okręgu. W początku lat dziewięćdziesiątych pełniła ta enklawa rolę militarnego straszaka, skierowanego przeciwko Polsce, a szczególnie krajom bałtyckim. A z drugiej strony, kartę w grze politycznej, jaką Rosja zamierzała prowadzić z Niemcami. Pojawiły się m. in. pomysły przesiedlenia do Królewca Niemców z Powołża, a także zmiany nazwy na Kantogród.

Wówczas również pojawiła się idea rosyjskiego Hong Kongu — obszaru nakierowanego na wymianę handlową z zachodem. W drugiej połowie ubiegłej dekady idea ta upadła. Królewiec stał się zapomnianym zaułkiem, dalekim od Moskwy, głosującym w wyborach na Żyrinowskiego. Dopiero perspektywa rozszerzenia Unii Europejskiej zwiększyła jego role polityczną. Moskwa usiłowała ponad głowami sąsiadów wynegocjować w Brukseli specjalne prawa dla Królewca. Nie udało się. Niedawne spotkanie premierów Litwy, Polski i Rosji, powrót do idei korytarzy transportowych i specjalnych regulacji wizowych wskazuje, ze Rosjanie usiłują z Warszawą i Wilnem załatwić to, czego nie udało im się osiągnąć w Brukseli.

Wydaje się, że Polska nie jest skora do daleko idących ustępstw. I to pomimo wyraźnej zachęty Władmira Putina, który podczas wizyty w Warszawie wskazywał Królewiec jako kierunek polskiego eksportu do Rosji.

Cóż, enklawy w polityce bywają niebezpieczne, ale enklawy mogą też być szansą. Tyle, ze zależy to od samej Rosji. Kaliningrad jako obszar współpracy bałtyckiej to szansa. Kaliningrad jako karta w politycznej rozgrywce to realne zagrożenie.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama