Umarłemu kadzidło

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (13/2004)

Tak przemija chwała świata, chciałoby się powiedzieć, patrząc na upadek SLD. Ekipa, która jeszcze pół roku temu dawała popisy buty, żyjąc w przekonaniu, że nic jej nie ruszy jeszcze przez dwie kadencje, dziś miota się w panice, szukając ratunku. Plany alarmowe z zeszłego tygodnia już dzisiaj stają się nieaktualne - rozpad rządzącej formacji postępuje w tempie piorunującym i wydaje się coraz bardziej prawdopodobne, że dojdzie do wcześniejszych wyborów. Nie jest to dobra wiadomość, bo w obliczu takich wyborów do zera maleje prawdopodobieństwo, że ktokolwiek zdobędzie się na dokonanie niezbędnych oszczędności w budżecie. Przeciwnie - potoki głupstw i demagogii, jakie lały się z sejmowej mównicy podczas debaty o prywatyzacji, każą oczekiwać przegłosowywania przez Sejm, tak jak u schyłku rządów AWS, coraz liczniejszych absurdalnych ustaw, rozdających miliardy coraz to innym grupom społecznym, w zupełnej pogardzie dla faktu, że tych miliardów nie ma i nie będzie.

Co w tym wszystkim najśmieszniejsze, to że właśnie w chwili, gdy rząd Millera się wali, statystyki informują o znaczącym wzroście gospodarczym. Tym wzroście gospodarczym, na który Miller tak czekał, na który liczył i na konto którego pozaciągał niewiarygodną ilość pożyczek. Bo nie wolno nam zapomnieć, że w tej dziedzinie upadający premier zdystansował wszystkich poprzedników. Przez ledwie połowę kadencji zadłużył państwo polskie - i tak już nieźle zadłużone - na ponad 200 miliardów złotych. Dla porównania: roczne wpływy do budżetu to około 150 miliardów złotych. Co więcej, większość tych długów zaciągnął Miller w euro, licząc, że złoty będzie się umacniał (co nie przeszkadzało mu w cynicznych napaściach na Balcerowicza, że „niszczy gospodarkę" zbyt mocnym złotym) -teraz, w warunkach zapaści, odsetki od tych długów są więc relatywnie coraz większe. Efekty już widać. Na rynku papierów skarbowych idą jeszcze nieźle nasze obligacje półroczne, ale tych z terminem wykupu dalszym niż rok nikt kupować nie chce. Co jasno pokazuje, ile jeszcze, zdaniem bankowych analityków, ta zabawa ma szansę potrwać. Nie ze względu na wskaźniki gospodarcze, bo te jeszcze katastrofy nie przesądzają - ale dlatego, że nieuchronnie wiedzie nas ku niej populizm i nieodpowiedzialność polityków.

W sytuacji, gdy walą się finanse państwa, wzrost gospodarczy niczego już nie uratuje. Komuś, kto pada na zawał, nic po tym, że ma zdrowe nerki, płuca, wątrobę, i w ogóle wszystko poza sercem. Z tego bagna, w które wprowadziły nas rządy SLD, nie wyjdziemy inaczej, niż przez głęboki kryzys.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama