Zwycięstwo bez konsekwencji?

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (40/2004)

Raport Zbigniewa Ziobry został przyjęty przez Sejm jako ostateczne podsumowanie sprawy Rywina. To chwila satysfakcji dla młodego posła PiS, który razem z Janem Marią Rokitą zabłysnął wolą poszukiwania prawdy o najgłośniejszej aferze III RP.

Na tle nijakich lub mało dociekliwych innych członków komisji - Ziobro i Rokita prezentowali się jak spadkobiercy najlepszych tradycji troski o ład państwa. „Trybuna" mimo to -a może właśnie dlatego - ubierała ich w kostium oszalałych prokuratorów, realizujących plan politycznej wendety. Tymczasem w zachowaniu Ziobry i Rokity nie było żadnej histerii. Zadawali po prostu logiczne pytania i podsumowywali brak logiki w krętactwach większości zeznających.

Nieprzypadkowo na sukces Ziobry najbardziej neurotycznie zareagował były premier Leszek Miller. Silny człowiek SLD już w czasie zeznań źle się czuł w roli kogoś, kto musi się z czegokolwiek tłumaczyć. Wtedy to w świat poszły słowa Millera o tym, że Ziobro jest „zerem". Teraz po zwycięstwie posła PiS - Miller poszedł na całość. Nazwał raport „goebbelsowskimi kłamstwami" i życzył „zwolennikom takiego rozwiązania", by „skończyli jak Goebbels". Raport Ziobry poparło 231 posłów od opozycji po Samoobronę i SdPL. Wszystkim tym 231 ludziom jeden z czołowych polityków SLD życzy samobójczej śmierci wraz z całą rodziną - bo tak przecież skończył szef propagandy III Rzeszy. Proszę wybaczyć mi to drastyczne porównanie, ale pokazuje ono, jaki jest poziom czołówki elit postkomunistów. W chwili klęski nie mają żadnej klasy i stać ich jedynie na obrzucanie przeciwników najbardziej agresywnym językiem.

Raport Ziobry wnioskuje o postawienie przed Trybunałem Stanu premiera Millera i prezydenta Kwaśniewskiego. Z tego powodu - wielu komentatorów uważa go za zbyt radykalny. Ziobro stawia jednak poważne pytanie - czy demokratyczne państwo może tolerować sytuację, w której dwaj najważniejsi ludzie III RP wiedzieli o niezwykle groźnej intrydze i próbie medialnego szwindlu i sprawę schowali pod sukno.

Szantaż Rywina był niezwykle skandalicznym wyzwaniem dla ładu politycznego i medialnego naszego kraju. Wyciągnięcie wobec obu polityków konsekwencji stałoby się ostrzeżeniem dla wszystkich ich następców, że nie ma „nieważnych" przestępstw, a medialne spiski kosztować mogą karierę.

Ale Polska to nie Ameryka, a afera Rywina nie stanie się raczej polską aferą Watergate.

Nic nie wskazuje na to, by nasi parlamentarzyści mieli zdecydować się na postawienie przed Trybunałem Stanu dwóch najbardziej znanych polityków lewicy. Trudno przypuszczać, by dwie trzecie posłów i senatorów poparło taki wniosek.

Ziobro otrzymał więc satysfakcję moralną, ale nie przełoży się ona na działania karne.

Czy lepsze to od zatuszowania sprawy, czy też przyjęcia raportu Błochowiak sugerującego, że „grupa trzymająca władzę" nigdy nie istniała?

Nie wiem. Wiem natomiast, że państwo polskie potrafi wyjaśnić aferę, ale osoby wskazane w raporcie unikają jak na razie wszelkiej odpowiedzialności. Nie osłodzi tego faktu nawet zasłużony sukces raportu Ziobry.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama