Jeszcze o bł. Karolu Habsburgu

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (41/2004)

Pisząc przed tygodniem artykuł poświęcony postaci ostatniego cesarza Austro-Węgier Karola z rodu Habsburgów, w związku z jego beatyfikacją, zastanawiałem się, u ilu Polaków może on budzić mieszane uczucia? Bo chociaż był przykładnym chrześcijaninem i ojcem rodziny, a także pokojowo usposobionym władcą, to przecież stał na czele jednego z państw, które dokonały rozbiorów Polski. Wprawdzie w latach jego panowania było to już inne państwo, ale przecież trwała pierwsza wojna światowa i Austro-Węgry były sojusznikiem Niemiec. A, poza tym, jego monarchia się rozpadła. I dlatego pragnę dopowiedzieć kilka słów.

Kaiser Karol, nazywany protekcjonalnie przez starych biurokratów wiedeńskich oraz generalicję „der junge Herr", w opinii historyków nie był tak uzdolniony politycznie jak -zamordowany w Sarajewie - jego stryj Franciszek Ferdynand, który planował przeprowadzenie wielkich reform. Stosunkowo największą popularnością cieszył się chyba na Węgrzech, ponieważ Madziarzy spodziewali się, że wprowadzi tam powszechną ordynację wyborczą. Po latach historiografia hitlerowska okrzyknęła Karola I zdrajcą, oczywiście z powodu jego dążeń do pokoju z państwami Ententy, w sekrecie przed Niemcami. A już szczególną nienawiścią miał go darzyć Adolf Hitler, który generalnie nie znosił Habsburgów.

Czy rozpad monarchii habsburskiej był nieunikniony? Cóż, Roman Dmowski, wybitny polityk i mąż stanu, główny delegat Polski na konferencję pokojową w Paryżu 1918 r., w dziele „Polityka polska i odbudowanie państwa" omawiał m.in. kwestię austriacko-węgierską. Uważał on, że jest to najbardziej niezdrowe państwo w Europie, rodzaj protektoratu niemieckiego, związek „dwóch państw, z których każde jest rządzone przez mniejszość w interesie tej mniejszości", a w konsekwencji „większość ludności jest antyaustriacka i antywęgierska". U kresu swego panowania Karol miał więc przeciw sobie nie tylko antyhabsburską emigrację, ale i większość Niemców austriackich, którzy woleli złączenie z Rzeszą, niż przebudowaną monarchię, która dawałaby narodom słowiańskim równe prawa. Próbował wprawdzie układać się z politykami węgierskimi i czeskimi, obiecując przebudowę monarchii w duchu federacyjnym na państwo związkowe -poszczególne narody na swoim terytorium miałyby tworzyć własną organizację państwową - ale było już za późno.

Utworzenie tzw. jednostki polskiej było nierealne, ponieważ politycy z Galicji i Kongresówki chcieli zdecydowanie niepodległego państwa. Bez entuzjazmu przyjęto więc także pomysł Karola I, który w 1918 r. zamierzał przyjąć tytuł króla Polski, wyrażając zgodę na przyłączenie Galicji do Kongresówki. Bo wówczas należałoby się pogodzić z utratą ziem zagrabionych przez Prusy.

Po ogłoszeniu przez Stany Zjednoczone odpowiedzi na propozycję pokojową Austrii - warunkiem miało być uznanie niepodległości Czecho-słowaków i Jugosłowian - cesarz wydał jeszcze instrukcję w sprawie utworzenia nowego rządu z udziałem przedstawicieli poszczególnych narodów. Tymczasem armia austro-węgierska toczyła jeszcze walki na frontach bałkańskim i włoskim, ale jej siła bojowa i morale pozostawiały wiele do życzenia.

I jeszcze słowo o grupie, która od dzieciństwa otaczała Karola modlitwą. Po jego śmierci przekształciła się ona w ligę modlitwy o pokój między narodami, a w 1963 r. została oficjalnie zatwierdzona przez Kościół jako wspólnota modlitewna.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama