Po prostu pułkownik

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (42/2004)

Przez ostatnich kilka lat wspominanie publiczne osoby pułkownika Władimira Ałganowa z KGB nie było w polskich mediach w dobrym tonie. Kojarzył się z aferą Oleksego (wiadomo, Oleksy niewinny, sprawa umorzona, agent Olin nigdy nie istniał) oraz ze sprawą historii Kwaśniewski-Ałganow opisanej jakiś czas temu przeze mnie i Rafała Kasprowa w „Życiu". Nasz tekst do dziś jest przedmiotem postępowania przed sądem, jakie toczy się z powództwa prezydenta Kwaśniewskiego. Aleksander Kwaśniewski dowodzi, że w sierpniu 1994 r. z Ałganowem się nie spotykał. Polskie sądy z reguły uznają, że dokumenty przedstawione przez prezydenta są bardziej wiarygodne niż relacje świadków, którzy opowiadają, że widzieli prezydenta w Cetniewie w okresie, kiedy przebywał tam również pułkownik. Sprawa jest w toku.

Mało kto jednak pamięta, że w 1997 roku ówczesne „Życie" opublikowało zdjęcia pokazujące Ałganowa i Kwaśniewskiego w czasie służbowej wycieczki do Skierniewic - partyjnego matecznika Leszka Millera.

Faktem jest, że wiele osób w Warszawie i na Wybrzeżu miało kontakty z tow. Ałganowem tak w czasie, kiedy pełnił on w Polsce służbę wywiadowczą, pardon, dyplomatyczną, jak i w czasie, kiedy z mniejszym lub większym powodzeniem prowadził działalność biznesową z ludźmi z kręgów SLD.

Teraz nagle okazuje się, że po latach nieobecności Władimir Ałganow zagościł znów na czołówkach gazet za sprawą afery wokół Orlenu. Z prasowych doniesień można ustalić, że były pułkownik spotkał się w lipcu zeszłego roku z Janem Kulczykiem, najbogatszym i bardzo wpływowym polskim biznesmenem i skarżył się, że rosyjska firma Łukoil nie mogła kupić Rafinerii Gdańskiej, chociaż, jak to zgrabnie sformułowała na antenie Radia Zet Monika Olejnik, „wzięte zostały za to pieniądze".

Kulczyk powiadomił o tym Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. ABW sporządziła na tę okoliczność specjalną notatkę. Teraz sprawa wypłynęła przy okazji prac komisji śledczej w Sejmie.

Oczywiście, dalej można udawać, że nic się nie dzieje. Można jednak zapytać, czy czasem powiązania i kontakty pułkownika Ałganowa nie powinny być przedmiotem większej uwagi służb państwowych RP. Można zapytać, czy czasem media w Polsce nie nazbyt łatwo odpuściły sobie i historię Olina, i w ogóle kwestię rosyjskich powiązań wysokich działaczy SLD? Z materiałów, jakie zostały publicznie przedstawione przez oficjalne organy państwa wynika, że Ałganow prowadził aktywną działalność w polskich elitach wiele lat. Nie zostawił żadnych śladów? Agent Olin wyparował i nigdy nie istniał? Liczne kontakty towarzyskie, jakie Ałganow miał w Polsce, nie zaowocowały żadnymi korzyściami dla rosyjskiego wywiadu? Ałganow nie ma swoich ludzi w Polsce? Spotkania z Oleksym, Kwaśniewskim i innymi były czysto kurtuazyjne? Ałganow starał się, ale z wywiadowczej roboty nic mu nie wyszło? Może i tak. Ale jeśli tak, to dlaczego jest w Rosji nadal cenionym i ważnym człowiekiem dopuszczanym do interesów strategicznych dla rosyjskiego państwa? Interesów, których służby specjalne są i organizatorem, i zapewne beneficjentem. Taki nieudacznik?

A może wydarzenia z lat 1994-1997 w Polsce tak dalece pokazały wpływy pułkownika i jego mocodawców, że po prostu nie ma chętnych, by zajmować się takimi sprawami?

Pytań dotyczących kontaktów Ałganowa nie da się łatwo wyeliminować z polskiego życia publicznego, a pewne wstydliwe wydarzenia i znajomości nie dają się sprzątnąć pod dywan.

Publicysta

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama