Partia Rywinlandu

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (10/2005)

Założenie nowej partii - czyli, raczej, zmiana nazwy Unii Wolności i przystąpienie do niej Hausnera - poprzedzone zostały szeroką kampanią propagandową, w której przekonywano społeczeństwo, że istnieje potrzeba powołania nowej, umiarkowanej siły politycznej. Potrzeba taka wynikać ma z faktu, że istniejąca opozycja „zradykalizowała się" i to „pod dyktando Giertycha". Żadne fakty tej propagandy nie potwierdzają. Giertych i jego partia od pewnego czasu systematycznie tracą w sondażach, głównie wskutek niezręcznego zachowania się lidera LPR w komisji ds. Orlenu. Zyskuje na tym PiS, a więc prawica zdecydowanie mniej od LPR radykalna; zyskuje zresztą bez żadnych zmian swej linii programowej, mniej więcej takiej samej od bardzo dawna. Nic też nie potwierdza oskarżeń o radykalizm rzucanych pod adresem Platformy Obywatelskiej. Nazywanie „radykalizmem" zapowiedzi, że się rozliczy afery związane z rządami SLD, zmieni przepisy na bardziej sprzyjające rozwojowi gospodarczemu i czystości życia publicznego etc., jest oczywistym fałszem. „Radykalizmem" nie jest nawet zapowiedź dokonania zmian w konstytucji, dopóki zmiany te dokonywane mają być w sposób parlamentarny.

W istocie środowisko UW, strasząc „radykałami", powtarza swój ulubiony od lat chwyt propagandowy. Żadne badania, poza wyraźnie ustawionym pod założoną tezę sondażem „Gazety Wyborczej", wcale nie pokazywały istnienia jakiegoś osieroconego, centrowego elektoratu, który wygląda nowej partii. Dopiero zapowiedzi jej utworzenia wywołały pewien efekt ciekawości, podobny do pierwszych doniesień o powołaniu SdPl, i zapewne równie krótkotrwały. Prawdziwe powody krzątaniny wokół „nowego centrum" mają zupełnie inne przyczyny i charakter. Mówiąc językiem biznesu, nie jest to próba zaspokojenia istniejącego popytu, ale właśnie jego wykreowania. Nie dlatego UW zmienia nazwę, że potrzebują tego wyborcy, ale dlatego, że chce się wyborcom przedstawić jako coś nowego, zawalczyć o ich zainteresowanie i spróbować, po latach odstawki, ponownie zyskać znaczenie.

To oczywiście nic złego, po to jest partia, żeby walczyć o poparcie. Trzeba jednak zapytać, co też ta „nowa jakość" ma Polakom do zaproponowania. Zasadniczo jedno: obronę istniejącego układu. Obronę, przed zagrożeniem ze strony wyimaginowanych „radykałów", takiej Polski, którą pokazały sejmowe komisje -Polski rządzonej przez kilkudziesięciu kolesiów, którzy są ze sobą po imieniu, razem piją i razem pluskają się w basenie Urbana. Szumnie nazywa się to „obroną III RP", ale lepiej byłoby mówić o obronie Rywinlandu.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama