Zeszyt nie tylko w kratkę

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (35/2005)

Wkrótce rozpocznie się nowy rok szkolny, toteż uczniowie szukają jeszcze podręczników i kupują zeszyty. Jeden z producentów zeszytów chciał być niezwykle „trendy" i wyszedł naprzeciw modzie na okultyzm, szamanizm i wszelakie inne diabelskie paskudztwa. Czyżby pozazdrościł autorce przygód o Harrym Potterze sukcesu finansowego? Zaproponował dzieciom zeszyt nie tylko w kratkę; co nie znaczy, rzecz jasna, że jest to - jak w znanym dowcipie o milicjantach - zeszyt w kółka.

Kiedy go ujrzałem na półce sklepowej - zdębiałem. Trafił mi się bowiem „wudu-zeszyt": „Sheepworld", sześć-dziesięciokartkowy, w formacie A5, w kratkę, z naniesionymi marginesami, za jedyne dwa polskie „złocisze". Dlaczego taki drogi, skoro inne można kupić już za złotówkę? Zapewne z powodu okładki, na której umieszczono kiepski rysunek owieczki oraz wymowną instrukcję: „Wbij szpilkę w odpowiednie miejsce na ciele voodooowcy (czyli owieczki wudu), wypowiadając przy tym imię ofiary i poczekaj chwilę, aż zaklęcie zacznie działać". Zaraz stanęły mi przed oczami obrazy z kilku obejrzanych filmów, których bohaterowie zabawiali się nakłuwaniem laleczek igłami, aby zadawać innym cierpienie. Producent zeszytu nie zapomniał także o propozycjach złorzeczeń, odnoszących się do konkretnych części ciała ofiar: „połam kulasy, które następują mi na odcisk"; „wykręć witki tak, aby trzymały się ode mnie z daleka"; „zczochraj kołtun na pustej głowie"; „zzezuj gały, które patrzą czasem tam, gdzie nie powinny"; „natrzyj uszyska, które słyszą nie to co trzeba"; „wybij kielochy z ust, które czasem za dużo paplają". Całość kończyło wezwanie, adresowane do właściciela zeszytu: „Rzuć czar i rozkoszuj się tą piękną chwilą".

Czy to świadoma promocja magicznego kultu afroamerykańskiego, czy tylko przejaw ignorancji i głupoty? A może chodzi o to, aby uczeń, który otrzyma z matematyki „pałę", odreagował się wobec nauczyciela? Z magią, rzucaniem uroków i złorzeczeniami żartów jednak nie ma, a igraszki z wudu - osobiście wolę taką, spolszczoną pisownię - niejednego doprowadziły już do kłopotów duchowych, a nawet opętania. Najlepiej wiedzą o tym egzorcyści.

Ten niebezpieczny kult rozpowszechnił się w amerykańskim stanie Luizjana oraz na Kubie, a wywodzi się z Haiti, gdzie odegrał ważną rolę historyczną. W sierpniu 1791 r. wybuchł tam bunt niewolników - kto czytał „Bug Jargala" Wiktora Hugo? - który zainaugurowała ceremonia „wuduistyczna". Jej uczestnicy zobowiązali się do oddawania czci szatanowi, jeśli tylko uda im się wyzwolić wyspę spod francuskiego panowania. Natomiast w XX wieku okultystyczno-despotyczne rządy sprawował na Haiti Papa Doc Duvalier, zadeklarowany entuzjasta „wudu" i spirytyzmu.

Zeszyt - niby nic szczególnego. Jeśli jednak dziecko go kupi, warto machnąć ręką na te dwa złote i wrzucić go do śmietnika.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama