Kłopot z Toruniem

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (48/2005)

Sądząc po gazetach, cokolwiek zrobi rząd Marcinkiewicza albo zadeklaruje którykolwiek z jego przedstawicieli, jest złe, a w najlepszym razie niepokojące. Nawet, jak się okazało, zapowiedź stosownego ministra, że „coś zrobi" (też mi skądinąd obietnica!), żeby wreszcie dało się z Warszawy do Torunia przejechać w miarę porządną i nie-zapchaną drogą. Cóż złego w takiej trosce? Ano to, że obietnicę złożył minister na antenie toruńskiego Radia Maryja, w odpowiedzi na pytanie księdza Rydzyka. No pewnie, na salonach nikt nie ma wątpliwości, że trzeba by jeszcze istniejącą drogę do końca rozkopać, żeby miazmaty z toruńskiej rozgłośni przestały się rozlewać po kraju.

W ogóle fakt, że ministrowie nowego rządu i sam premier są w Radiu Maryja częstymi gośćmi, budzi w warszawskich redakcjach nieopisaną irytację, współgrającą zresztą z ogólną niechęcią dziennikarskiego światka do nowej władzy. Cokolwiek zrobią ministrowie Marcinkiewicza i on sam, zostanie w TVP, TVN, Polsacie, „Wyborczej" czy „Polityce" skomentowane ze skrajną złośliwością i w sposób maksymalnie jednostronny. Ale to bynajmniej nie daje im prawa bywania w rozgłośni, która traktuje ich lepiej. Powinni posłusznie przychodzić tylko do Lisa, Durczoka czy Kolendy-Zaleskiej i pokornie dawać robić z siebie w oczach narodu strofowanych na każdym kroku durniów. Taki mają obowiązek. Bo u Rydzyka szaleje ksenofobia, ciemny antysemityzm i nietolerancja.

Nie jest tak, żeby w tych ostatnich oskarżeniach nie było nic z prawdy. Wielokrotnie krytykowałem Radio Maryja czy Telewizję „Trwam" za mieszanie ewangelicznego przekazu z zupełnie nieraz horrendalnymi bredniami o masońskich spiskach, knujących chytrze Żydach i dybiących na Polskę obleśnych międzynarodowych bankierach. Media te nieźle mają też za uszami, jeśli chodzi o krzewienie socjalnej demagogii i dodatkowe deprawowanie nią Polaków, i tak wystarczająco zdeprawowanych peerelowskim „czy się stoi, czy się leży". Ale wiele mediów ma na sumieniu grzechy równie poważne, acz przeciwko innym przykazaniom. Nigdy nie słyszałem wyrazów oburzenia, kiedy lewicowi ministrowie prezentowali się w szmatławcu Jerzego U., nawet gdy, sięgnijmy po przykład skrajny, urzędująca wicepremier udzielała wywiadu pornograficznemu „Hustlerowi". Wtedy jakoś pamiętano, że udzielenie wywiadu nie jest bynajmniej równoznaczne z firmowaniem całego pozostałego przekazu danego medium. Ale, jak zwykle, salony inne prawa przyznają swoim, a inne oszołomom.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama