Le Kali

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (17/2006)

W Warszawie zamknięto klub „Le Madame". Miejsce, zdaniem właścicieli, będące placówką kulturalną, a zdaniem urzędników - zwykłą knajpą. Kto go zamknął? Przeciętny odbiorca gazet, radia i telewizji powie bez chwili wahania, że Kaczyńscy, Kochalski, Ratusz, w każdym razie - prawicowi politycy, którym nie podobał się „gejowski" profil lokalu. A przecież, co umyka uwadze autorów medialnych relacji, o eksmisji klubu zadecydował sąd.

Nie znam szczegółów sprawy i nie zamierzam się wdawać w sprzeczne racje - urzędników, którzy twierdzą, że właściciel klubu od dawna nie płacił czynszu, czy owego właściciela, zaprzysięgającego się, że chciał płacić, tylko sami urzędnicy uniemożliwiali mu to piętrząc biurokratyczne przeszkody... Co innego mnie w sprawie interesuje. Otóż perspektywa zamknięcia „alternatywnego" klubu zmobilizowała media do jednoznacznego opowiedzenia się po stronie zamykanych. Pikiety i zgromadzenia, urządzane w obronie „Le Madame", relacjonowano z nieskrywanym zachwytem dla protestujących, a niewpuszczenie do klubu komornika urosło do rangi czynu zgoła bohaterskiego. Tu i ówdzie posunięto się nawet do egzaltacji zupełnie już żałosnej, plotąc o „pokoleniu Le Madame" i robiąc z lokalnej przepychaniu wolnościową martyrologię.

A wszystko to w tych samych mediach, które kilka lat temu, gdy Andrzej Lepper robił dokładnie to samo - uniemożliwiał przemocą komornikowi wykonanie prawomocnego wyroku sądu - zanosiły się na niego oburzeniem. Wtedy była to anarchia, zgoła bandytyzm. Ba, nie sięgajmy tak daleko w przeszłość - ledwie kilka tygodni temu te same media zanosiły się oburzeniem na ministra Ziobro, że odważył się krytykować wyrok sądowy w sprawie odśnieżania hali targowej w Katowicach. Wtedy twierdzono, że wyrok sądu jest święty, podważać go, to znaczy podnosić rękę na podstawowe wartości demokracji. A tu masz, wystarczy, że nie chodzi o zadłużonego chłopa, tylko o geja, że wyrok sądu podważa nie nielubiany minister, ale lansowana w mediach feministka - i Kali zaraz zmienić zdanie!

Doskonale rozumiem obawy związane w nieuchronnym już, jak się dziś wydaje, wejściem do rządu Andrzeja Leppera. Ale warto się może zastanowić, czy Lepper jest złem sam w sobie, czy tylko objawem głębszej, toczącej polskie życie publiczne choroby, jaką jest totalna względność wszelkich racji. Liczy się tylko, kto nasz, a kto nie nasz - i komu się uda, jak to niegdyś ujął poeta, „swoje ucapić".

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama