Wartość sama w sobie

Artykuł z tygodnika Echo katolickie 12 (716)


Anna Wolańska

Wartość sama w sobie

Od kilku już tygodni trwa publiczna debata na temat granic ludzkiej wolności i zasadności prawa do decydowania o swoim życiu i śmierci. Najpierw była ogólnoświatowa dyskusja spowodowana zaprzestaniem karmienia pozostającej od lat w stanie śpiączki Włoszki Eluany Englaro. W Polsce ogromne emocje obudziła historia Krzysztofa Jackiewicza. Niektórzy wypowiedzieli się nawet za przeprowadzeniem narodowego referendum w tej sprawie. - Nikt nie wie - mówi Dariusz Karłowicz, prezes fundacji Świętego Mikołaja - co stałoby się w polskiej służbie zdrowia, gdyby zalegalizowano eutanazję. Czy można ocenić psychiczne i moralne konsekwencje zmiany przysięgi Hipokratesa?

Nie trzeba być wtajemniczonym, żeby zauważyć, że od pewnego czasu wyraźnie natężyły się dążenia proeutanatyczne. Gdzie szukać tego przyczyny? Dlaczego, skoro wiedzie nam się coraz lepiej, uciekamy się do takich działań? Czy jest to cena, jaką koniecznie trzeba zapłacić za cywilizację? I czy to nie paradoks, że w dobie cudów techniki, które nas wspomagają i odciążają w pracy, coraz mniej mamy czasu dla siebie, dla najbliższych? Pomoc cierpiącym kosztuje i nie chodzi tu tylko o koszta materialne. Sedno problemu zdaje się leżeć w naszym podejściu do życia i naszym widzeniu świata. Czyżby więc przyszedł już czas na eutanazję ludzi nieprzydatnych czy uciążliwych na podstawie subiektywnych kryteriów? I czy takie myślenie nie kwestionuje podstawy naszej cywilizacji? A jego ofiarami mogą paść także propagatorzy prawa do „godnej” śmierci.

Może warto, w ferworze tej dyskusji, mieć na uwadze słowa Ennio Antonelliego, przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Rodziny: „Osoba, również kiedy śpi lub jest upośledzona, zachowuje swoją godność. Osoba jest wartością, sama w sobie, nie przez to, co produkuje i konsumuje, ani przez radość czy satysfakcję, którą daje innym”.

Przejaw „kultury śmierci”

Kościół katolicki zdecydowanie odrzucił eutanazję jako jedno z najcięższych wykroczeń przeciwko życiu ludzkiemu i odczytuje ją jako przejaw szerzącej się „kultury śmierci". Ta negatywna ocena została najwyraźniej stwierdzona w deklaracji Kongregacji Nauki Wiary o eutanazji Iura et bona w roku 1980, a następnie powtórzona i uściślona w Katechizmie Kościoła Katolickiego (nr 2276-2279) oraz w encyklice Jana Pawła II Evangelium vitae.

Nikt ani nic nie może w żaden sposób zezwolić na zadanie śmierci niewinnej istocie ludzkiej, bez względu na to, czy chodzi o płód lub embrion, o dziecko, osobę dorosłą czy starca, o osobę nieuleczalnie chorą czy znajdującą się w agonii. Ponadto nikomu nie wolno prosić o taką śmiercionośną czynność ani dla siebie, ani dla kogoś innego, powierzonego jego odpowiedzialności; co więcej, nikt nie może zgodzić się na to, bezpośrednio lub pośrednio. Nie może również takiej czynności prawomocnie nakazać lub zezwolić na nią żadna władza. Chodzi w tym przypadku o naruszenie prawa Bożego, o znieważenie godności osoby ludzkiej, przestępstwo przeciw życiu, zbrodnię przeciw ludzkości (deklaracja Kongregacji Nauki Wiary o eutanazji Iura et bona, nr II).

Bo nie zabija się ludzi

Zwolennicy eutanazji często mówią o godnej śmierci. Pierwotny i podstawowy sens tego słowa nie wywodzi się jednak ani z jakichś cech choroby czy z jakichś właściwości śmierci, ale ma swe źródło w godności człowieka jako takiego, w tym również w godności człowieka chorego i umierającego (prof. PAT dr hab. Tadeusz Biesaga).

„Szanowny Panie Prezydencie!18 maja 1993 r. uległem wypadkowi komunikacyjnemu, w wyniku którego doszło do zmiażdżenia rdzenia kręgowego i złamania kręgów szyjnych na wysokości C2 i C3 ze złamaniem zęba obrotnika. Na skutek wypadku doznałem urazu z porażeniem czterokończynowym i niewydolnością oddechową, krótko mówiąc: mam tylko trzeźwo myślącą głowę i od 13 lat żyję biologicznie nienaturalnie (...). Proszę o godną śmierć”.

Usłyszeć ich krzyk

To był pierwszy w Polsce wniosek o dokonanie eutanazji. Jego autor, 31-letni Janusz Świtaj z Jastrzębia Zdroju, nie chciał żyć. Starzejący się rodzice coraz gorzej radzili sobie z opieką nad sparaliżowanym synem, przychodząca na półtorej godziny dwa razy w tygodniu pielęgniarka niewiele mogła pomóc. Sytuacja wydawała się beznadziejna. Wspomniany wyżej list z lutego 2007 r. poruszył opinię publiczną. Dyskutowali wszyscy. Najhałaśliwiej - tzw. obrońcy praw człowieka. Wypowiedź Świtaja wykorzystali jako pretekst do dopominania się o eutanazję dla terminalnie chorych. A wszystko, oczywiście, w imię nadzwyczaj głośno deklarowanej troski o nich i rzekomego współczucia. Apel siostry Małgorzaty Chmielewskiej o opiekę nad chorym i pomoc zaoferowana mu przez fundację Anny Dymnej spowodowały zdecydowaną zmianę w myśleniu Janusza Świtaja. Poczuł się potrzebny, chciany i kochany. Na zakupionym przez fundację wózku sterowanym oddechem przejechał już całe Jastrzębie Zdrój, a w jeden z ostatnich weekendów zwiedzał Kraków. Rodziców odciążyli rehabilitanci i pielęgniarze, on sam przygotowuje się do matury. Poznał nowych ludzi. - Przypomniałem sobie, jak to jest mieć przyjaciół - mówi. Opowiada o swoich pomysłach na życie, nie na śmierć.

Kilka tygodni temu z prośbą o eutanazję dla syna wystąpiła Barbara Jackiewicz. Zadeklarowała nawet, że aby nie obciążać niczyjego sumienia, sama poda mu śmiercionośny zastrzyk. 40-letni Krzysztof od 24 lat nie ma kontaktu ze światem, a ona jest bezradna. Nie ma już siły pielęgnować go i boi się, że kiedy jej zabraknie, mężczyzna będzie skazany na jeszcze większe cierpienie. Media podjęły jej apel. Znów najgłośniej wypowiadali się „obrońcy” wolności człowieka i jego prawa do samostanowienia. Propaganda śmierci odżyła na nowo. Zwolennicy eutanazji murem stanęli za panią Jackiewicz i domagali się poszanowania jej decyzji. - Matka dała życie, matka ma prawo je odebrać - przekonywali. Okazało się jednak, że wołanie o śmierć jest tak naprawdę wołaniem o pomoc osoby udręczonej, bezradnej i pozostawionej samej sobie. Udzielona jej przez Fundację „Światło” z Torunia pomoc spowodowała, że zmęczona opieką nad synem kobieta już nie domaga się jego śmierci.

Przekraczanie granic

Nagłośnienie powyższych przypadków spowodowało, że znaleźli się sponsorzy, którzy pomogli. Ale przecież wiele osób cierpi bez szans na to, że zajmą się nimi fundacje. Więc dla tych już tylko „godna” śmierć? W imię litości, skrócenia cierpienia, miłosierdzia i czynienia dobra? Bezradność cierpiącego i bliskich, którzy nie potrafią mu pomóc, to duże wyzwanie. Ale czy ten problem rozwiąże eutanazja? Zalegalizowanie jej to przekroczenie pewnej granicy, którą później można już bez końca przesuwać. To przyzwolenie na odbieranie życia w majestacie prawa. Przecież aborcja, będąca dziś w wielu krajach sposobem na „planowanie rodziny”, była wprowadzana pod hasłem niesienia pomocy zgwałconym dziewczynkom i chorym kobietom. Kto zaręczy, że i eutanazja, którą mamy zaakceptować jako formę współczucia, nie będzie jutro stosowana w imię czyjejś wygody? A prawo da powszechne przyzwolenie, zagłuszy sumienie, rozgrzeszy. Jak długo po jego zalegalizowaniu przyjdzie nam czekać na nieograniczone uprawnienia rodzin do decydowania o losie kalek, nieuleczalnie chorych, starców? A jedynym kryterium będzie kryterium użyteczności? - Nie wiem, co odpowiedzieć - mówi indagowana na powyższy temat 50-letnia Barbara. Właściwie jest przeciwko, ale... Gdyby sama miała kiedy tak strasznie cierpieć... Rzecz w tym, że nie da się pogodzić dwóch różnych racji. Trzeba wybrać - życie lub śmierć.

Dogonić „postępowy” Zachód

W Holandii, chyba najbardziej „postępowym” z europejskich krajów, eutanazję zalegalizowano w 2001 r. Niedawno jeden ze szpitali poinformował, że poddaje eutanazji także nieuleczalnie chore dzieci. Królewskie Holenderskie Towarzystwo Medyczne domaga się też zapewnienia „godnej śmierci” ludziom „zmęczonym życiem”. To kolejny krok w „postęp”, kolejna odsłona „niesienia ulgi” cierpiącym.

W Belgii też „postępowo”. Tam dopuszcza się uśmiercenie pacjenta przez lekarza pod warunkiem, że dorosły lub „wyemancypowany nieletni” pacjent, świadomy i w pełni władz umysłowych, prosi o to na piśmie, wielokrotnie, dobrowolnie, w sposób przemyślany, „bez zewnętrznej presji”. Pacjent musi się znajdować w „sytuacji medycznej bez wyjścia” i uskarżać na „stałe i niedające się zaakceptować cierpienie fizyczne lub psychiczne, którego nie da się uśmierzyć i które jest wynikiem ciężkiego i nieuleczalnego schorzenia przypadkowego lub patologicznego”. Możliwa jest prośba wyrażona w oświadczeniu złożonym „na zapas”, a także za pośrednictwem osoby trzeciej wybranej przez pacjenta i niezainteresowanej materialnie jego śmiercią.

Szwajcarska organizacja Dignitas (Godność) od lat proponuje ludziom tak zwane wspomagane samobójstwa - też w imię „godnej” śmierci. Eutanazja jest w Szwajcarii nielegalna, ale wspomagane samobójstwo - już nie. Tamtejsze prawo nie wymaga od samobójców, aby byli śmiertelnie chorzy, wystarczy zadeklarowanie pragnienia śmierci. Dignitas powstała jako organizacja non profit, czyli nieczerpiąca korzyści z prowadzonej działalności. Tymczasem z zeznania podatkowego szefa kliniki Ludwiga Minellego (2006 r.) wynika, że rocznie zarabia on 7 mln franków szwajcarskich.

Wolność nie-absolutna

Zwolennicy śmierci na życzenie wyrażają przekonanie, że wolność człowieka przejawia się w jego pełnym prawie do dysponowania swoim życiem, zaś eutanazja stanowi sposób skrócenia uciążliwych cierpień. Ponadto postępujące starzenie się społeczeństwa i coraz mniejsza możliwość opieki nad umierającymi przemawiają za legalizacją skracania życia i prawem do „godnej” śmierci. A przecież wolność ludzka nie ma charakteru absolutnego, lecz musi się mieścić w ramach wyznaczonych przez prawo moralne. Eutanazja jest nie tylko wykroczeniem przeciwko piątemu przykazaniu Bożemu, ale i pogwałceniem podstawowego prawa człowieka, jakim jest prawo do życia. Prośba o nią to, jak pokazały przypadki Janusza Świtaja i Krzysztofa Jackiewicza, wołanie o zainteresowanie, o pomoc, o towarzyszenie w ciężkich chwilach cierpienia.

Zapytany, dlaczego jest przeciwnikiem eutanazji, prezydent Lech Kaczyński odpowiedział: „Bo nie zabija się ludzi, po prostu.”

3 PYTANIA

ks. Mirosław Sidoruk

prefekt I LO im. Bolesława Prusa w Siedlcach

Wołanie o śmierć jest chorobą ciała czy duszy człowieka?

Na stronie telegazety telewizji publicznej przeczytałem w piątek (13 marca), że do placówki Fundacji „Światło” w Toruniu, zajmującej się m.in. pacjentami w śpiączce (w ostatnich czterech latach jej specjalistom udało się wybudzić 17 pacjentów), został przyjęty pozostający od 24 lat w śpiączce 40-letni mężczyzna. Ostatnio dużo o nim mówiono, gdyż jego matka, pani Barbara Jackiewicz, apelowała o prawo eutanazji. W argumentacji twierdziła, co przytaczali dziennikarze, że nie ma już sił opiekować się synem i boi się o jego los po swojej śmierci. Myślę, że znana jest nam również historia pana Janusza Świtaja proszącego dla siebie o eutanazję. Jako argument pojawiała się obawa, co z nim dalej będzie, kto się nim zaopiekuje, jak zabraknie rodziców. Te sytuacje utwierdzają mnie w przekonaniu, że psychiczne zmęczenie długotrwałą chorobą, poczucie bezradności, całkowitej zależności od innych, bycia człowiekiem bezwartościowym, „ciężarem” dla bliskich i kochanych, poczucie samotności zmagania się z cierpieniem są bardziej zabójcze niż najgorszy nawet rodzaj cierpienia fizycznego. Odnoszę wrażenie, że pacjent wyrażający prośbę o skrócenie mu życia, czy ktoś wyrażający prośbę w jego imieniu, znajdują się pod psychiczną presją otaczających go osób; ich prośba o eutanazję jest raczej wołaniem o towarzyszenie im w ciężkich chwilach choroby.

Dlaczego człowiek nie może mieć prawa do decydowania o długości życia? Dla wierzących to kryterium ustala Bóg. Jak jednak mówić o tym niewierzącym, dla których prawo Boże jest bezwartościowe?

Myślę, że każdy (wierzący czy niewierzący) zdaje sobie sprawę z tego, że wolność człowieka nie ma charakteru absolutnego, że musi mieścić się w ramach wyznaczonych przez prawo moralne czy etyczne.

Przysłowie mówi: Słowa uczą, przykłady pociągają. Na pewno wiarygodniejsza jest życiowa postawa od wypowiadanych słów. Postawa szacunku do życia, niezależnie od tego, na jakim etapie rozwoju się ono znajduje, ratowania, a nie jego niszczenia, przemawiająca przez katolików powinna dawać do myślenia. Wyrazem takiej troski jest chociażby tworzenie tzw. „okien życia”. Ostatnio dyrektor Caritas Polska ks. Marian Subocz poinformował, że na terenie całego kraju powstanie ich w tym roku kolejne 20 (takie miejsca istnieją już w Warszawie, Częstochowie i Krakowie - dotychczas odnaleziono w nich 12 dzieci), gdzie kobiety mogą bezpiecznie i anonimowo zostawić nowo narodzone dzieci, jeśli nie chcą lub nie mogą ich wychowywać. Część z nich zostanie uroczyście otwartych 25 marca, w Dzień Świętości Życia.

Eutanazja to, według Księdza, porażka medycyny nieumiejącej poradzić sobie z bólem czy może jedna z odsłon konsumpcyjnego modelu życia, gdzie liczą się silni, zdrowi?

Myślę, że współczesna medycyna świetnie radzi sobie nie tylko z bólem. Ciągle naukowo i technicznie rozwija się. Z roku na rok coraz lepiej potrafi pomagać człowiekowi. Dlatego wielu chorych widzi prawdopodobieństwo wykrycia nowych metod leczniczych i terapeutycznych. Dzisiaj jakaś choroba może wydawać się nieuleczalna, ale nie mamy pewności, że za jakiś czas to się nie zmieni. Jednak również dzięki coraz doskonalszej technice człowiek po prostu zapędza się w rozumieniu swojego miejsca w świecie, swojej roli, jaka mu została przez Boga powierzona. Będąc stworzeniem, chce za wszelką cenę zająć miejsce należne Stwórcy. Nie wystarcza mu rola kreatora środowiska życia. Sięga już po miano kreatora życia jako takiego. Chciałby dominować w każdej dziedzinie. A gdy okazuje się, że nie ma dostatecznej władzy nad wszystkim, że wiedza, jaką posiada, technika, którą dysponuje i siły fizyczne, jakimi jest obdarzony, na niewiele się zdają, zaczyna podupadać duchowo. Uważam, że człowiek przesadnie zapatrzony w technikę znacznie gorzej radzi sobie z własną duszą niż z własnym ciałem. W eutanazji odrzucony zostaje sens cierpienia i uczestnictwa w zbawczej roli krzyża. Stąd u podstaw upowszechnienia tendencji proeutanatycznych odnajdziemy również utylitarystyczną filozofię życia kierującą się rachunkiem zysków i strat, a nie poszanowaniem osobistej godności człowieka.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama