Życie na czterech kołach

Niepełnosprawność nie oznacza rezygnacji z kobiecości, marzeń i pasji. O niezwykłej inicjatywie niepełnosprawnych pań

Miała 18 lat, mnóstwo planów i znajomych. Wszystko przerwał wypadek. Wcześniej biegała i tańczyła, teraz ma niewładne ręce i nogi. Wózek nie przekreślił jednak jej marzeń...

Od tamtego strasznego wydarzenia minęły prawie trzy lata. O wypadku opowiada spokojnie, daje do zrozumienia, że pogodziła się z tym, co ją spotkało. Jest świadoma, że pewnych rzeczy nie da się cofnąć. Ewa Woźniak, bo niej mowa, ma 21 lat. Od urodzenia mieszka w Białej Podlaskiej. Jest wysoka, zgrabna, zadbana i uśmiechnięta. Pomimo niepełnosprawności nie zamyka się ani w domu, ani w sobie. Wychodzi do ludzi i zaraża swoim optymizmem wszystkich, z którymi się spotyka. Lubi wyzwania i chętnie stawia im czoło. Za namową znajomych postanowiła wziąć udział w I Wyborach Miss Polski na wózku. Konkurs organizuje Fundacja „Taka Jedyna”.

-  Stwierdziłam, że to coś dla mnie. Konkurs ma przełamywać stereotypy. Dużym sukcesem jest już sam fakt, iż do zmagań zgłosiło się tak wiele kandydatek. Cieszę się, że kobiety na wózkach zdecydowały się na taki krok. To sukces fundacji i wszystkich pań - mówi Ewa Woźniak.

Makijaż i piłka

Przed wypadkiem próbowała swoich sił jako modelka. Teraz także nie ucieka od obiektywu. Chętnie bierze udział w sesjach fotograficznych. Na zdjęciach wygląda olśniewająco. Prezentuje się w pełnym makijażu i ciekawych stylizacjach. Trudno rozpoznać w niej osobę niepełnosprawną. Pozuje z prawdziwym wdziękiem. Ewa dba także o swój codzienny wygląd. Pomimo iż nie porusza palcami, potrafi sama wykonać makijaż. Umie też umalować inne dziewczyny.

Przyznaje, że przed wypadkiem była dość wysportowaną osobą, lubiła grać w siatkówkę. Obecnie gra w... rugby. Należy do lubelskiej drużyny Brave Snails. Jest jedyną kobietą w grupie. Raz w tygodniu bierze udział w treningach. Teraz przygotowuje się do trzydniowego zgrupowania w Radomiu i do zawodów w rugby na wózkach. W czerwcu spełni jedno ze swoich marzeń - będzie skakać na spadochronie. W duchu liczy też na dostanie się do finału konkursu miss.

W dobrych rękach

Wyznaje, że dopiero teraz zaczyna prawdziwie żyć.

- Wszystko zaczyna się powoli układać. Po wypadku nie myślałam o tym, jak będzie wyglądało moje życie. Skupiałam się na tym, by jakaś konkretna część mojego organizmu zaczęła wreszcie pracować. Na szczęście trafiłam na wspaniałych lekarzy i rehabilitantów. Byłam w dobrych rękach. Zaprocentowało też moje samozaparcie i fakt, że się nie poddałam. Osiągnęłam prawdziwy sukces, ponieważ mogę siedzieć na wózku, czego wcześniej nie potrafiłam. Dopiero teraz dociera do mnie, jakie będzie moje życie i co się wokół mnie dzieje. Pewne rzeczy zaczynają przeszkadzać, ciągle chciałoby się móc i umieć więcej. Nie poprzestanę jednak na tym, czego już dokonałam - obiecuje.

Ten optymizm, wiara i nadzieja na lepsze są budujące. Postawa Ewy może zawstydzać ludzi sprawnych, którzy najczęściej chcieliby mieć wszystko podane na tacy.

- Wypadek wydarzył się w czerwcu 2010 r. Doznałam czterokończynowego porażenia. Mam niesprawne ręce i nogi. Poradziłam sobie z tym wszystkim dlatego, że od samego początku była przy mnie rodzina i przyjaciele. Nigdy nie straciłam woli walki, wzięłam się za siebie i nie zwątpiłam w to, że dam radę. Powoli, małymi krokami, próbowałam ciągle iść do przodu. Mój stan zależy od tego, ile będę dawała z siebie. Chodzić raczej już nie będę, ale jeśli osiągnę jeszcze większą sprawność, dam sobie radę bez pomocy osób trzecich. Na to bardzo liczę - podkreśla.

Przyznaje, że w trudnych chwilach pomogła jej wiara. Dzięki niej zaczęła tłumaczyć sobie, że właśnie tak miało być, że taka jest jej droga; że wszystko ma przetrwać i zaakceptować

Siła w rodzinie...

Ewa ma wspaniałą mamę i czworo rodzeństwa. Są sobie bardzo oddani. Scementował ich nie tylko wypadek. Bolesnym doświadczeniem dla całej rodziny była też choroba nowotworowa taty. Dowiedzieli się o niej przed wypadkiem Ewy. Pożegnali go w styczniu 2011 r.

- Przez 40 lat pracowałam w przedszkolu. Choroba męża i wypadek Ewy zmusiły mnie do rezygnacji z pracy nauczyciela. Ciągle wspieramy się wzajemnie. Uważam, że córka jest tą samą dziewczyną, co przed wypadkiem. Pojawił się tylko wózek, ale to cięgle ta sama mądra, miła, uczynna, wrażliwa i uczuciowa Ewa - mówi pani Bożena, mama naszej bohaterki.

O siostrze bardzo ciepło mówi też pan Robert.

- Ewa jest przede wszystkim fantastyczną osobą. Nie załamuje się i udowadnia wszystkim, że warto funkcjonować w tym ciężkim świecie. Przełamuje bariery i przekonuje, że trzeba wyjść z domu, że nie można się zamykać - zaznacza R. Woźniak.

Korzystając z okazji, mama Ewy apeluje też do rodziców dzieci niepełnosprawnych, aby wspierali swoje pociechy, nie zabraniali im wychodzić poza dom i nie zamykali w czterech ścianach. - Trzeba pokazywać, że tacy ludzie istnieją i że są potrzebni - twierdzi pani Bożena.

... i w przyjaźni

- Po wypadku część znajomych odwróciła się ode mnie. Przestali do nas przychodzić, pewnie się wystraszyli. Zniknęli ci, o których myślałam, że mogę na nich liczyć. Mimo to nie narzekam na brak znajomych. Kiedy odwiedzali mnie zaraz po wypadku, nie wiedzieli, jak się zachować. Teraz wspólnie wychodzimy na spacery, spotykamy się w różnych miejscach. Widząc moją otwartość, zaczęli nabierać pewności. Razem daliśmy radę - uśmiecha się Ewa.

Swoimi przeżyciami dzieli na Facebooku („Życie z czterema kołami”). Ma także własnego bloga (www.ewucha-prawdziwezycie.blogspot.com). - Do pisania skłoniła mnie siostra. Opisuję skrawki mojego życia, to, co przeszkadza i co cieszy - dodaje.

Spytana o marzenia, jednym tchem mówi o studiach, zdobyciu większej sprawności, własnym mieszkaniu i założeniu rodziny.

- Będę do tego dążyła. Chcę żyć jak każda normalna osoba. Wypadek zmienił mnie na lepsze. Uważam, że nie warto odkładać swoich marzeń - podsumowuje i zachęca do głosowania. Ten konkurs znaczy dla niej bardzo dużo. O codzienne oddawanie głosów apeluje też mama Ewy. Wystarczy wejść na stronę Fundacji „Taka Jedyna” i wśród kandydatek wyszukać okienko z fotografią Ewy Woźniak. Nasza bohaterka ma numer 66. Swój głos należy potwierdzić w mailu. Głosowanie trwa do 23 maja.

AGNIESZKA WAWRYNIUK
Echo Katolickie 20/2013

Łamiemy stereotypy

Konkurs na Miss Polski na wózku to pierwsza tego typu inicjatywa w naszym kraju. Organizatorzy chcą pokazać, że niepełnosprawność nie zabiera kobiecości, pasji i marzeń.

Kobiety na wózkach sprawdzają się w wielu rolach; studiują, pracują i spełniają się jako matki. To silne i zdeterminowane osoby. Dzielnie walczą z chorobą i własnymi ograniczeniami. Nie chcą, by otoczenie patrzyło na nie tylko przez pryzmat wózka. Udział w konkursie miss może być dla nich swoistą terapią. Z zaproszenia Fundacji „Taka Jedyna” chciało skorzystać bardzo wiele pań. Niestety, liczba miejsc była ograniczona. W pierwszym etapie biorą udział 72 kandydatki.

O tym, która z nich dostanie się do finałowej dziesiątki, zadecydują internauci. Finalistki zostaną zaproszone do Warsztatów Miss. Podczas zajęć będą przygotowywane do gali przez kreatorów wizerunku, wizażystów i fryzjerów. Doborem kreacji dla każdej z kandydatek zajmie się stylistka. W trakcie warsztatów powstaną też zdjęcia, które trafią do kalendarza miss. Przygotowania uwieczni także niecodzienny reportaż. Finalistki będą mogły uzyskać tytuł Miss Internautów, Miss Publiczności, Miss Foto, I i II Wicemiss oraz ten najważniejszy tytuł - Miss Polski. Gala Finałowa I Wyborów Miss Polski na wózku odbędzie się 4 sierpnia w Muszli Koncertowej w Ciechocinku.

Wspólna inicjatywa

Fundacja „Taka Jedyna” została założona przez Katarzynę Wojtaszek i Agnieszkę Godzińską w listopadzie ubiegłego roku. Obie panie są osobami niepełnosprawnymi. Na wózek przesiadły się mając po kilkanaście lat. Pierwsza z nich doznała urazu w wyniku wypadku, druga przestała chodzić powodu guza, uciskającego na rdzeń kręgowy. Znają się od 16 lat. Konkurs na miss na wózku okazał się strzałem w dziesiątkę.

„Na podstawie obserwacji podobnych działań, które zostały zorganizowane na rzecz kobiet niepełnosprawnych w innych krajach europejskich i nie tylko, postanowiłyśmy naszemu społeczeństwu pokazać piękne niepełnosprawne Polki. Nam, jako kobietom i matkom poruszającym się na wózku najbardziej zależy na zmianie stereotypowego podejścia do osób z niepełnosprawnością. Chcemy, aby nasze dzieci nigdy nie odczuły, że ich mamy mogą być przez kogoś negatywnie ocenione ze względu na sposób, w jaki się poruszają - piszą na stronie założycielki fundacji.

Nie są niewidzialne

Podają do wiadomości, że szacunkowa liczba niepełnosprawnych Polek to dziesiątki tysięcy. Zaznaczają, iż kobiety na pewno nie są dominującą płcią jeśli chodzi o niepełnosprawność nabytą np. wskutek wypadku. W ich przypadku przyczyną braku możliwości chodzenia jest najczęściej rozwijająca się choroba. „Dziewczynki rodzące się z niepełnosprawnością często nie są przygotowane do samodzielnego życia ani uświadomione o możliwościach pełnienia różnych ról w społeczeństwie. Teraz osoby z niepełnosprawnością częściej wychodzą z domu i chcą aktywnie uczestniczyć w życiu społecznym, teraz dopiero nas widać. Jesteśmy pokoleniem 20-30-letnich ludzi, którym PFRON stworzył możliwość kształcenia się i my ją wykorzystaliśmy. Chcemy działać w społeczeństwie na zasadach niedyskryminacji i równej dostępności do wszelkich instytucji państwowych czy kulturalnych” - apelują.

Panie z Fundacji „Taka Jedyna” dają do zrozumienia, że „wózkowicze” nie znikną, mimo że dla niektórych ludzi są niewidzialni. Zaznaczają, iż niepełnosprawność to też normalność. Aby była znośna, trzeba nauczyć się z nią żyć. Żadna kobieta z niepełnosprawnością nie chce, by wózek był wyznacznikiem jej atrakcyjności - podkreślają.

AWAW

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama