Słaba płeć?!

Jakie są współczesne kobiety? O faktach i stereotypach

 

Statystycznie są lepiej wykształcone, a poza tym świetnie przygotowane merytorycznie i potrafią godzić aktywne życie zawodowe z rodzinnym. Po najwyższe stanowiska i władzę sięgają jednak ostrożnie. Mimo to zgodnie podkreślają, że płeć nie odgrywa tu roli. Problem tkwi w świadomości i zakodowanych stereotypach dotyczących kobiet.

Chociaż polska polityka nadal nie jest domeną pań, w ostatnim czasie ich aktywność na tej scenie wyraźnie się zwiększyła - z każdym rokiem w działalność partyjną czy parlamentarną angażuje się coraz więcej przedstawicielek płci pięknej. Właściwie każda partia polityczna posiada już swoją kobiecą reprezentantkę - mniej lub bardziej znaną.

Konkurować z mężczyznami

- Płeć nie jest dla mnie żadnym wyznacznikiem. Nie patrzę na świat przez genderowe okulary i nie szufladkuję ludzi według płci, a raczej według ich poglądów, czynów i dokonań. Dzisiaj w polityce wszyscy mają równe szanse - stwierdza poseł Anna Maria Siarkowska, która do sejmu dostała się w 2015 r. z okręgu siedleckiego, uzyskując ponad 12 tys. głosów. - Obecnie w prezydium sejmu wśród wicemarszałków są aż trzy kobiety. To najlepszy dowód na to, że nic nie stoi na przeszkodzie, by panie konkurowały o najwyższe stanowiska z mężczyznami. Jeśli są lepsze, to takie obowiązki są im powierzane - stwierdza parlamentarzystka. W takim razie, dlaczego kobiety mniej chętnie angażują się w politykę? - Po prostu dokonują innych wyborów życiowych niż mężczyźni. Nie oznacza to jednak, że dla pań w polityce jakieś drzwi są zamknięte. Kobiety w ostatnich latach były przecież premierami, ministrami, obejmują wciąż najwyższe stanowiska. Przykładów jest wiele, wystarczy wspomnieć premier Beatę Szydło, Ewę Kopacz czy Hannę Suchocką - podkreśla posłanka.

A. M. Siarkowska ukończyła m.in. wydział bezpieczeństwa narodowego Akademii Obrony Narodowej i została doktorantką na tej uczelni. Zawodowo zajęła się planowaniem obronnym i zarządzaniem kryzysowym w administracji rządowej. Zasiada m.in. w sejmowej komisji obrony narodowej. Była zaangażowana w tworzenie Wojsk Obrony Terytorialnej. - Zawsze chciałam być chłopcem - stwierdza z żartem prezes Partii Republikańskiej, odpowiadając na pytanie, skąd zainteresowanie wojskiem i obronnością, czyli dziedzinami stereotypowo zarezerwowanymi dla mężczyzn. - Po prostu interesowałam się państwem i polityką. Uznałam, że sprawy bezpieczeństwa są kluczowe i postanowiłam się nimi zająć. Każdy szuka przecież dla siebie jakiejś drogi życiowej, czegoś, co go interesuje, i próbuje odnaleźć swoje powołanie. Ja odczytałam je w taki sposób, że mam się zająć sprawami bezpieczeństwa i obrony narodowej. Myślę, że mi to całkiem dobrze wychodzi, więc jestem raczej na właściwymi miejscu (śmiech) - przyznaje A. M. Siarkowska, dodając, że to jej pasja, a płeć nie ma tu nic do rzeczy. - Oczywiście, takie zainteresowania wśród kobiet są znacznie rzadsze, przez co z natury rzeczy jest ich mniej w zawodach związanych z obszarem bezpieczeństwa. Nie oznacza to jednak, że te z nich, które wybierają taki temat czy kierunek rozwoju, mają zawodowo trudniej. Myślę raczej, że wręcz przeciwnie - podkreśla parlamentarzystka.

Gra zespołowa

A. M. Siarkowska prywatnie jest mężatką i matką trzech córek (czwarte dziecko w drodze). Jak aktywnej zawodowo kobiecie udaje się pogodzić obowiązki posłanki z życiem rodzinnym i wychowywaniem dzieci? - Zero tu mojej zasługi. Nie wiem, jak mi się udaje wszystko pogodzić, bo to ponad ludzkie siły. Ja się po prostu modlę. A jak się zacznie dzień od modlitwy, jakoś zawsze się uda dotrwać do wieczora - zaznacza, precyzując, że warto pamiętać o tym, iż małżeństwo i rodzina to zawsze gra zespołowa. - Mam męża, który mnie wspiera, dba o mnie i dzieci. Razem nam się udaje - czasem lepiej, a czasem gorzej - jakoś to wszystko pogodzić. Ale nie ma co się oszukiwać: bez Pana Boga by się nam nie udało - podkreśla A. M. Siarkowska. Są dni, kiedy zwyczajnie wstaje rano i wspólnie z mężem wyprawia dzieci do szkoły. - Ja przygotowuję im ubrania, mąż śniadanie, potem wspólna modlitwa i... każdy idzie w swoją stronę, dzieci do szkoły, a my do pracy. Czasami jednak wstaję o piątej nad ranem i wychodzę, zanim ktokolwiek wstanie. Tak jest zazwyczaj, gdy biorę udział w porannych programach telewizyjnych lub radiowych. Generalnie każdy dzień jest inny, choć zawsze pełen spotkań: w sejmie, w Warszawie, w Siedlcach lub innych miastach mojego wyborczego okręgu - opisuje posłanka. Nie ogranicza się zresztą tylko do niego, bo, jak podkreśla, wiele politycznych spotkań odbywa, podróżując po całej Polsce. - Jeśli obraduje sejm, całe dnie spędzam w parlamencie, biorąc udział w głosowaniach, w obradach na sali plenarnej, pracując w ramach sejmowych komisji lub na forum zespołów parlamentarnych - wylicza A. M. Siarkowska. I zaznacza: - Praca posła, wbrew pozorom, jest intensywna, więc naprawdę mam co robić. Często, gdy wracam w tygodniu do domu, moje dzieci już śpią. Dlatego dokładam wszelkich starań, by weekendy były przede wszystkim czasem dla rodziny.

Za sterami uczelni

Chociaż odsetek kobiet wśród naukowców w Europie rośnie, liczba pań pełniących funkcje kierownicze w szkolnictwie wyższym pozostaje niska. Słaba płeć w nauce, niestety, wyraźnie oddaje pole mężczyznom.

- Kiedy obejmowałam stanowisko w 2012 r., w Polsce było zaledwie kilka kobiet kierujących uczelniami. Tak jest do dziś - zauważa prof. dr hab. Tamara Zacharuk, rektor Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach. Przyczyn zbyt małej liczby pań kierujących uczelniami upatruje w tradycji akademickiej. - Rektorami od zawsze byli mężczyźni. W środowisku akademickim zdecydowanie dominowali i dominują mężczyźni - podkreśla pani rektor.

T. Zacharuk jest drugą kobietą kierującą siedlecką uczelnią, ale pierwszą, która zadbała o zachowanie parytetów płci w kadrze zarządzającej. W kolegium rektorskim liczącym cztery osoby zasiadają: dwóch panów i dwie panie. - Bardzo się cieszę, że kobiety zajmują wysokie stanowiska. W zarządzaniu tak dużą grupą ludzi warto poznać zdanie obu środowisk, a kobiety różnią się od mężczyzn sposobem działania, patrzenia na świat i myślenia - zaznacza pani rektor, dodając, że chociaż środowisko akademickie jest zdominowane przez mężczyzn, w żaden sposób nie czuje się ani dyskryminowana, ani traktowana ulgowo. - Nie ma znaczenia, czy uniwersytet reprezentuje kobieta czy mężczyzna. W obu przypadkach obowiązują te same prawa, reguły, możliwości. Płeć nie odgrywa tu żadnej roli - podkreśla T. Zacharuk, która swoją funkcję sprawuje już drugą kadencję.

A jak kobieta kierująca uczelnią przyjmowana jest przez studentów? - Sądzę, że w trudnych sytuacjach łatwiej im spotkać się z kobietą niż mężczyzną. Myślę, iż liczą na łagodniejsze podejście, większe zrozumienie czy więcej poświęconego im czasu. Dokładnie tak jest w moim przypadku. Tym bardziej, że młodzi ludzie mają mnóstwo problemów i są sytuacje, w których zaoferowana pomoc jest bardzo ważna, bo decyduje o całym życiu - zaznacza pani rektor, podkreślając, że prorektorem do spraw studiów w UPH również jest kobieta.

Dyplom z logistyki

Chociaż udział pań w zajmowaniu kierowniczych stanowisk jest coraz większy, kobieta rektor w państwowej uczelni to nadal rzadkość. - Siedlce dokonały dosyć istotnego przełomu, można powiedzieć, że jesteśmy w awangardzie. Chociaż widać pewną tendencję do zwiększania roli pań, potrzeba jeszcze wielu zmian mentalnościowych. Nadal funkcjonuje stereotyp, że kobieta może być co najwyżej zastępcą dyrektora, prezesa, rektora, ale już niekoniecznie piastować główne stanowisko. Nikt nie powie „mężczyzna za kierownicą” albo że szefem został mężczyzna. Gdyby prezesem została kobieta, od razu zostałoby to odnotowane - zwraca uwagę T. Zacharuk. I podkreśla, że kobiety są bardzo dobrze przygotowane merytorycznie. Co jednak nie znaczy, iż paniom łatwiej jest zarządzać. - Sprawowanie funkcji kierowniczej wiąże się z dużym obciążeniem czasowym. Nawet przy równym podziale obowiązków w domu, więcej spraw spoczywa na kobiecie, w związku z tym wymaga to lepszej logistyki, zaplanowania życia rodzinnego i zawodowego. Jestem mamą trzech synów, wprawdzie dwóch już dorosłych, ale najmłodszy to nastolatek, któremu trzeba poświęcić odpowiednią ilość czasu, co czynię z przyjemnością. Uważam, że gdy człowiek jest spełniony rodzinnie, dobrze funkcjonuje zawodowo. Nie można jednak zatracić równowagi między pracą zawodową a życiem osobistym. Dużo uwagi poświęcam temu, żeby ten czas był dobrze wyważony, zaplanowany. Myślę, że mi się udaje - stwierdza T. Zacharuk, żartując, że mogłaby uzyskać dyplom z logistyki.

Różnice w stylu zarządzaniu pomiędzy kobietami a mężczyznami pani rektor dostrzega w sposobie podejmowania decyzji. - Być może mężczyźni robią to szybciej. Dla mnie podejmowanie decyzji wiąże się z tym, że muszę mieć pełny ogląd sytuacji. Myślę jednak, że robię to w dobrym tempie - stwierdza. Dłuższy czas podejmowania decyzji u kobiet T. Zacharuk tłumaczy rozwagą i namysłem. - Panie przewidują konsekwencje. Poza tym ważne jest przywiązanie do szczegółów, które często mogą być kluczowe, jeżeli chodzi o skutki decyzji - zaznacza pani rektor. Charakteryzując kobiecy punkt widzenia, przytacza słowa byłej premier Wielkiej Brytanii, Margaret Thatcher, która potrafiła odnaleźć się w twardym, męskim świecie polityki i gospodarki: „Uważaj na myśli, bo stają się słowami. Uważaj na słowa, bo stają się działaniem. Uważaj na działania, bo stają się zwyczajami. Uważaj na zwyczaje, bo stanowią o charakterze. Uważaj na charakter, bo staje się twoim przeznaczeniem. Stajemy się tym, co myślimy”.

HAH
Echo Katolickie 9/2019

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama