Kto za tym stoi?

Biorąc pod uwagę tylko tych 226 zaufanych europosłów Sorosa, jego nieformalna partia okazuje się najliczniejsza w Brukseli!

Biorąc pod uwagę tylko tych 226 zaufanych europosłów Sorosa, jego nieformalna partia okazuje się najliczniejsza w Brukseli!

Kto za tym stoi?

Ujawnienia listy zaufanych ludzi George’a Sorosa w Parlamencie Europejskim można się było spodziewać. Nie był to z pewnością przypadek, stawiałbym raczej na dobrze zmotywowanych i jednych z najlepszych w świecie hakerów rosyjskich. Bynajmniej nie amatorów. Konflikt między władcą Rosji a Sorosem narasta od kilku lat. Soros nie kryje poparcia dla ukraińskiego Majdanu i wyraża gotowość zainwestowania 5 mld USD na Ukrainie. Putin zaś podpisał ustawę, na mocy której w listopadzie 2015 r. działalność fundacji Sorosa w Rosji została uznana za niepożądaną. Odsłonięcie powiązań Sorosa z europejskimi elitami władzy wydaje się zatem podwójnie celnym uderzeniem Kremla.

Publikacja informacji o „ludziach Sorosa”, wraz z ich charakterystyką operacyjną, potwierdziła to, co wielu z nas wyczuwało od dawna. Wystarczyło uważnie śledzić, jak skutecznie – i z dziwnym ponadpartyjnym poparciem – przepychane są w Unii Europejskiej rezolucje i dyrektywy o fundamentalnym dla ideologii Sorosa znaczeniu. Trudno było też nie zauważyć, jak skutecznie liczne instytucje Sorosa, w tym również Fundacja Batorego w Polsce, pozyskują sobie sojuszników wśród polityków wszystkich chyba partii. Prześledzenie listy beneficjentów rozmaitych fundacji Sorosa może wywołać zaskoczenie. Obecność sześciu polskich europosłów, głównie z PO, ale także z SLD i PSL, na liście zaufanych ludzi Sorosa należy więc uznać za wierzchołek góry lodowej.

Biorąc pod uwagę tylko tych 226 zaufanych europosłów Sorosa, jego nieformalna partia okazuje się najliczniejsza w Brukseli! Uważana dotąd za największą Europejska Partia Ludowa (należą do niej PO i PSL) ma w europarlamencie głosów o 9 mniej! To może wyjaśniać, dlaczego Soros często występuje w roli politycznego przywódcy, który nie znosi sprzeciwu. Siła jego „partii” w strukturach unijnych tłumaczy również, dlaczego procesy społeczne dyktowane jego utopijną ideologią są w krajach UE przeprowadzane mimo braku dla nich społecznej akceptacji. Legalizacja „małżeństw” homoseksualnych we Francji w roku 2013 została przeforsowana przez François Hollande’a mimo ponadmilionowych manifestacji obrońców rodziny na ulicach Paryża. W tym samym roku legalizacja związków homoseksualnych została przepchnięta przez rząd Chorwacji – zaledwie miesiąc po tym, jak 66 proc. Chorwatów w ważnym referendum wypowiedziało się za wpisaniem do konstytucji zakazu takich „małżeństw”. To tylko niektóre przykłady tego, jak europejscy politycy bardziej się liczą z jakimś pozademokratycznym centrum decyzyjnym niż z głosem społeczeństwa.

Dlatego nie wierzę w realną przemianę François Hollande’a, który w ubiegłym tygodniu zdobył się na prywatną wizytę w Watykanie. Było to raczej posunięcie wizerunkowe niżeli zmiana kursu francuskich socjalistów. Hollande demonstrował dotąd jawną wrogość wobec chrześcijaństwa, choć w dzieciństwie był ochrzczony w tej samej katedrze w Rouen, w której niedawno odbył się pogrzeb zamordowanego przez islamistów ks. Jacques’a Hamela – o czym papież Franciszek delikatnie mu przypomniał. „Le Figaro” pisze, że Hollande pilnował, aby nigdy mu o tym chrzcie nie przypominać. Jego rządy, po w miarę rozsądnych czasach Nicolasa Sarkozy’ego, były skrajnie antychrześcijańskie i pozostały takimi, mimo protestów społecznych i utraty poparcia. Ale jak może być inaczej, skoro według francuskich dziennikarzy aż 12 spośród 18 tamtejszych ministrów związanych jest z masonerią? José Gulino, wielki mistrz loży „Wielki Wschód”, już na początku rządów Hollande’a w wywiadzie dla „Le Figaro” zadeklarował, że masoni będą aktywnie i czujnie zajmować się projektami zmian w prawie dotyczącymi eutanazji, bankowości i szkolnictwa oraz będą dążyć do wprowadzenia „małżeństw dla wszystkich”, w tym dla par homoseksualnych. Nie ukrywał, że celem ich działań jest wyparcie głosu Kościoła z przestrzeni publicznej. Jak widać, są w tym bardzo skuteczni.

Po watykańskiej wizycie Hollande’a nic się nie zmieniło. Nie było przecież żadnych dymisji we francuskim rządzie, państwo nie wycofało się z żadnej z antychrześcijańskich decyzji. Zakulisowe siły, mimo wpadek, dalej pchają antychrześcijański walec. To nie jest teoria spiskowa, tylko fakty, które właśnie wychodzą na jaw. Im szybciej społeczeństwo zda sobie z tego sprawę i uruchomi reakcje obronne, tym lepiej.

"Idziemy" nr 35/2016

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama