Jak Polacy pomagają?

Polacy nie lubią się angażować. Polacy nie chcą pomagać innym. Polacy dostrzegają tylko siebie i swoich bliskich. To obiegowe opinie o nas samych, które Państwo zapewne nieraz słyszeli...

Warto być dobrym

Polacy nie lubią się angażować. Polacy nie chcą pomagać innym. Polacy dostrzegają tylko siebie i swoich bliskich. To obiegowe opinie o nas samych, które Państwo zapewne nieraz słyszeli. Tak mówi tak zwana ulica. A media? Tam jest nie lepiej. Pytanie, czy tak rzeczywiście z nami jest, czy może część z nas, dziennikarzy, tak pisze, bo chce nas jako społeczeństwo zdopingować. Zajrzyjmy do gazet.

Jak Polacy pomagają?

„Polacy nie wierzą w organizacje dobroczynne” – takie stwierdzenie można było przeczytać na początku roku niemal w każdym nagłówku prasowym, kiedy to ruszała kolejna edycja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Akurat zbiegło się to z opublikowaniem tak zwanego Światowego Indeksu Dobroczynności za rok 2013.

Z danych wynika, że na 160 państw jesteśmy na osiemdziesiątym czwartym miejscu – czyli w strefie narodów mniej skłonnych do pomocy. 37 procent Polaków pomogło nieznajomemu, 32 procent przekazało datek, a 12 procent pracowało dla organizacji charytatywnych. Na pytanie: „Czy w ostatnim roku przekazał Pan/Pani pieniądze lub dary na rzecz lub za pośrednictwem organizacji pozarządowej?” pozytywnie odpowiada 74 procent zapytanych. To wyniki badania z grudnia 2013, przygotowanego przez Stowarzyszenie Klon/Jawor, na temat filantropii Polaków. Jeszcze cztery lata temu w ten sposób odpowiadała tylko połowa res­pondentów – jesteśmy więc na dobrej drodze. Ale skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle i skąd ten tytuł? A po drugie, skąd przekonanie licznych socjologów czy komentatorów rzeczywistości, że Polacy nie chcą pomagać innym, że interesują się co najwyżej własnymi czterema ścianami?

Oczywiście nawet najlepsi naukowcy nie unikną błędu, poza tym musimy pamiętać, że kierują się logiką średniej. Są takie obszary życia w naszym kraju, w których nikt nikomu nie udzieli pomocy, ale są też inne, w których ludzie wspierają się nawzajem, tak aktywnie jak tylko mogą. Od czego to zatem zależy? Czy bycie dobrym jest dziś passé? Może też przestało się opłacać, a w czasach, w których wielu patrzy na życie w kategoriach firmy, czyli interesu, tak też podchodzimy do spraw absolutnie podstawowych, mówiących nie tylko o nas samych, ale i o naszym człowieczeństwie? Częściowo odpowiedź przynoszą kolejne akapity analizy danych tego badania. Okazuje się, że ponad 40 procent badanych przekazuje pieniądze i dary tylko jednej organizacji – i jest to wyłącznie Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka. Główny problem leży w tym, że jest ona aktywna tylko raz w roku. Kolejny – że bardzo często jeden i to skromny datek jest dla nas wystarczająco dużym alibi dla naszej dobroczynności. „Teraz niech pomogą inni”… Ale oczywiście są i tacy, którzy nie mają na nic czasu, bo nieustannie niosą pomoc, towarzyszą potrzebującym niemal każdego dnia.

Przyjrzyjmy się więc dokładniej, jak Polacy pomagają. Badania mówią, że najchętniej pomagamy osobom starszym, ubogim, bezdomnym oraz dzieciom. Nieco częściej robią to kobiety niż mężczyźni. Wśród dobroczyńców zazwyczaj znajdują się osoby z wykształceniem wyższym (88 procent), w wieku do pięćdziesięciu pięciu lat (77 procent) oraz osoby zamożne – z dochodem powyżej czterech tysięcy złotych (84 procent). Co ciekawe, częściej „filantropijnie” zachowują się ci, którzy mają w pobliżu innych domowników, czyli po prostu Polacy mieszkający z rodziną oraz rodzice dwojga lub większej liczby dzieci – to aż 80 procent! Zapewne tacy ludzie doskonale znają trud wychowania i wiedzą, jak wielką pomocą bywa wsparcie innych. I niekoniecznie chodzi tu o wsparcie finansowe!

Według badań Instytutu Gallupa Polacy i Polki najchętniej okazują pomoc osobie, której wcześniej nie znali, czyli obcym! Pytanie dlaczego. Nie cenimy bliskich – czy może po prostu łatwiej jest pomóc obcemu, nie wykazując zaangażowania i nie wchodząc w dalsze zobowiązania?

Najmniej z nas angażuje się w wolontariat. To tylko 12 procent ogółu, mimo że jest to forma coraz bardziej doceniana także przez przyszłych pracodawców. Niezależnie, czy jest się prawnikiem, czy też handlowcem. To po prostu wiele mówi o aplikującym. Wiele dobrego. Ale skoro tak – to dlaczego nas wciąż tak mało?

Pisząc tę książkę, chciałem przedstawić ikony dobroczynności i pokazać, że mogą być dla innych ludzi niezawodną busolą. Szczególnie dla młodych, o których dzisiaj zazwyczaj mówi się zbyt często w kategorii straconego pokolenia.

Skoro wiadomo, że trzeba pomagać i warto to robić (obustronnych korzyści jest mnóstwo), to dlaczego wciąż tak niewielu z nas angażuje się społecznie?

Może dlatego, że dopiero od dwudziestu pięciu lat zmieniamy naszą Ojczyznę? Wcześniej wiele pozytywnych inicjatyw wykarczował z naszych zwyczajów i umysłów okres komunizmu. My tę część naszej kultury dopiero budujemy, albo w najlepszym wypadku odbudowujemy inne aspekty życia społecznego, bo na szczęście nie udało się zniweczyć całego etosu inteligencji polskiej, dla której dobroczynność i solidarność z innymi to po prostu kulturowy kod. Nie zniszczyli tego ani zaborcy, ani powojenni okupanci naszych serc i umysłów. Niestety wciąż jesteśmy społeczeństwem na dorobku i dla wielu z nas walka o odpowiedni standard życia wybija się na czoło naszych codziennych działań i marzeń. Pomoc innym… to wciąż chyba najdalsze z naszych planów i potrzeb.

I jeszcze ważne pytanie: co zrobić z wzajemną nieufnością, a nawet pogardą dla innych? Coraz częściej budujemy wysoki mur wokół siebie i własnej rodziny! Jako mieszkańcy Polski wciąż nie czujemy się wspólnotą. Obywatelskość, podobnie jak życie dla bliźnich, dla wielu bywa wręcz synonimem frajerstwa.

Pewnie jest i tak, że część z nas po prostu boi się zaangażować. Boi się wyzwań, poważnych decyzji i reakcji otoczenia na nie. Podobny lęk może dotykać ludzi młodych, stąd też w jakiejś mierze kryzys poważnego zaangażowania się w miłość i związek. A nuż ktoś będzie ode mnie czegoś wymagał? Na dodatek każe się określić, zdecydować i zdeklarować na długi czas. W dzisiejszych czasach życie rzeczywiste dla wielu ludzi jest niczym życie w świecie wirtualnym – coś mi się nie podoba, nie waham się i kasuję to lub zmieniam na inną opcję. Ale tak nie da się żyć!

Powodów naszego społecznego lenistwa jest pewnie jeszcze więcej, tymczasem co roku wraz ze wzrostem zamożności jednych grup przybywa osób potrzebujących i czekających na drugiego człowieka oraz na moment, w którym znów poczują, że są ważne dla całej wspólnoty.

Opisując w tej książce „moich” bohaterów dobroczynności – czasem absolutnych „szaleńców” na tym polu – chciałem oddać im należny hołd i wyrazić podziw. Ale także pokazać, że pomimo licznych trudności i obiektywnych warunków można godnie żyć pośród innych! Patrząc na sąsiada nie z niechęcią, a w najlepszym wypadku litością – ale jak na bliźniego. Postawa aktywna przynosi niezwykłe efekty i wielką radość, która rozchodzi się w obie strony. Dotyka obdarowanego i ofiarującego dobro.

Pracę nad książką kończyłem w okresie Wielkiego Postu. A ponieważ dla chrześcijan Wielki Post to czas modlitwy, postu i jałmużny – czyli czas przypominający o konieczności czynienia dobrych uczynków, pomyślałem, że 40 dni to za mało. Dobro trzeba szerzyć cały rok, a nie tylko w Wielkim Poście! Mało tego, kiedy wokół szaleją żywioły złych sił, dobro należy przywracać światu niezależnie od wyznania czy poglądów. Wierzę, że tak jak chrześcijaństwo nie istnieje bez miłosierdzia, tak człowiek nie istnieje bez dawania siebie innym.

A, i coś jeszcze. Wielu dorosłych lubi dziś narzekać na młodzież, że nie jest taka, jaka być powinna, i w ogóle, że kiedyś to była młodzież, a dziś… nie wiadomo co! Ta książka, a właściwie jej poszczególni bohaterowie, w dużej części ludzie bardzo młodzi, przeczą tym twierdzeniom! Po prostu my, dorośli, może nie potrafimy tego dostrzec albo, nie rozumiejąc potrzeb młodych (a te są dziś inne niż kilka dekad temu), nie wiemy, jak ich wesprzeć. Jak doradzić w życiu i niełatwych dziś wyborach. Pamiętam, że kiedy o młodych zapytałem doktor Wandę Półtawską, sugerując, że jej pokolenie było lepsze niż te wszystkie późniejsze, odpowiedziała tak: „Młodzież mamy wspaniałą! Tylko ich dorośli rodzice są często do d…y!”.

Niech to będzie kropką nad „i”.

Jak Polacy pomagają?

Jest to fragment książki:

Warto być dobrym

Wydawnictwo M
ISBN: 978-83-7595-829-4

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama