USA gorsze niż hitlerowskie Niemcy

To, co robi organizacja Planned Parenthood, handlując organami abortowanych dzieci, bez żadnej przesady można porównać do działalności hitlerowskich lekarzy śmierci, takich jak Mengele

USA gorsze niż hitlerowskie Niemcy

Działająca w Stanach Zjednoczonych zbrodnicza organizacja Planned Parenthood nie tylko że morduje dzieci, ale pozwala im się urodzić po to, aby z żywych pobierać organy do wszczepienia zwierzętom oraz do innych badań, których nie powstydziłby się sam dr Mengele. Jej pracownicy posuwają się też do handlowania organami na rynku — tkanki są skupowane nie tylko przez państwowe i prywatne instytuty badawcze, lecz także przez „prywatnych kolekcjonerów”.

Sprawa ujrzała światło dzienne dzięki nagraniom zrobionym ukrytą kamerą przez pracowników Center for Medical Progress, którzy udając klientów fingowali przeprowadzanie transakcji, w rzeczywistości zaś dokumentowali wyznania niczego nie podejrzewających aborterów. Wprawdzie administracja Baracka Obamy natychmiast stanęła w obronie zbrodniarzy, wmawiając, iż mimo że handel organami jest w USA penalizowany, nie złamali oni prawa, niemniej jednak zachęciło to wielu innych naukowców do podzielenia się swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniami związanymi z Planned Parenthood i jej praktykami.

Wycinają serca żywym dzieciom

Część naukowców wskazała, że Planned Parenthood zabija dzieci w procedurze tzw. aborcji przez częściowe urodzenie, aby później wyciąć nietknięte organy z ciała żyjącego jeszcze dziecka. Wskazują, że ten proceder dotyka dzieci starszych niż 20 tydzień życia.

- Konsorcja biomedyczne wolą dzieci starsze niż 20 tygodni ze względu na tkankę mięśnia sercowego — tłumaczyła dr Theresa Deisher. - Można wywnioskować z ich publikacji, co zresztą zawsze podejrzewałam, że dzieci w niektórych przypadkach są żywe, kiedy medycy wycinają im serce — dodała.

- Jeżeli przeczytać publikacje naukowe dotyczące badań z wykorzystaniem tkanek dzieci poczętych, w szczególności sercowo-naczyniowych, czy też połączeń nerwowych, mówi się o konieczności posiadania tkanki wydobytej z ciała pięć minut wcześniej, co ich zdaniem jest optymalne — mówiła. Deisher, która ma doktorat z molekularnej i komórkowej fizjologii obroniony na Uniwersytecie Stanford twierdzi, że proces pobierania pięć minut po śmierci czyniłby trudnym wykorzystanie organów.

- I tak pięć minut po zgonie dziecka należałoby usunąć serce, ściągnąć krew, oczyścić kolejne tkanki, które mogą tam być, a serce włożyć do pojemnika z płynem z enzymami, który pozwoliłby na przechowanie go dla późniejszego wszczepienia — mówiła.

- Czasami stosują taki aparat, do którego podłączają serce i przetaczają przez nie płyn, aby utrzymać je żywe i bijące — dodała Deisher. - A przecież nie da się do tego typu procesu wykorzystać martwego serca — zauważyła, podkreślając, iż nie trzeba być obrońcą życia, aby sprzeciwiać się takim praktykom. - Niezależnie od tego, czy ktoś opowiada się za prawem kobiety do dokonania aborcji czy też nie, to jest coś, na co cywilizowane społeczeństwo nie powinno pozwolić, nie powinno w tym uczestniczyć, ani tego wspierać — skonstatowała.

- Nie wydaje mi się, żeby Amerykanie mieli świadomość tego, co dzieje się w tych klinikach — stwierdziła, dodając, iż być może warto byłoby im to pokazać. - Myślę, że jest istotne, aby ludzie zobaczyli na własne oczy, co tam się robi. To absolutne barbarzyństwo — skonstatowała, podkreślając, iż takich potworności nie robi się nawet skazanym na śmierć przestępcom, ponieważ jest to nieetyczne.

Humanizowane szczury i myszy

Czy można nazwać nauką wycinanie organów żywym dzieciom i wszczepianie je zwierzętom? Nie sądzę. A jednak na ten cel przeznaczane są w USA publiczne pieniądze. Firmy takie jak StemExpress dostarczały organów uniwersytetom oraz innym placówkom naukowym, a tam dokonywał się horror. Jednym z liderów we wszczepianiu ludzkich organów szczurom okazał się Uniwersytet Duke, gdzie badacz Eugene Gu prowadził projekt badawczy, którego celem było „hodowanie ludzkich organów w zwierzętach, aby skończyć z niedostatkiem organów dla transplantacji”.

Gu i jego ekipa brali ludzkie nerki dostarczane przez StemExpress i wszczepiali je szczurom, podając specjalne środki, aby organizmy zwierząt nie odrzuciły przeszczepu. Gu chciał jako pierwszy uzyskać rezultat w postaci wzrostu ludzkiego organu w organizmie zwierzęcia tak, aby podtrzymywał on życie tego stworzenia.

Część z tych badań, których rezultaty zostały opublikowane w styczniu, obejmowała sprawdzenie, jak długo szczur z przeszczepionymi ludzkimi nerkami będzie żył w porównaniu do „grupy kontrolnej” szczurów, które miały usunięte własne nerki bez wszczepienia innych. Te pierwsze żyły do 10 miesięcy, te drugie — zaledwie trzy, cztery dni, przy czym obydwie grupy umierały w potwornych męczarniach, trudno jednak stwierdzić, czy gorszych, niż abortowane dzieci, które były dawcami tych organów.

Identyczne badania prowadzą federalne Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH) w Montanie i Massachusetts, również korzystając z organów dzieci w wieku 17-22 tygodni. NIH prowadzi je nie na szczurach ale na myszach i udało mu się stworzyć mysz „która zawiera ludzki system immunologiczny”. Jest ona wykorzystywana do badań nad HIV i pomaga ustalić mechanizmy w celu wypracowania szczepionki na ten wirus.

Badania NIH rozpoczęły się w 2014 roku i są finansowane z rządowych grantów, czyli z pieniędzy podatników. Eksperymenty Uniwersytetu Duke są finansowane z pieniędzy prywatnych donatorów.

Rząd USA współwinnym zbrodniczego procederu

Procederem skupowania tkanek z ciał dzieci zabitych w aborcji na potrzeby rządowych instytucji zajmowały się w USA przez co najmniej siedem lat dwie federalne agencje, które wydały na ten cel co najmniej 300 tys. dolarów.

Nie wiadomo czy korporacja Advanced Bioscience Resources (ABR), zidentyfikowana jako dostarczyciel tkanki płodowej w nagraniach, które ostatnio wypłynęły, ujawniając skandaliczne praktyki w Planned Parenthood, również nie została uwieczniona na jakimś nagraniu. Jednakże z raportu Politico wynika, że od 2009 r. Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH) zapłaciły ABR 257 tys. dolarów, a Administracja Żywności i Leków (FDA) zapłaciła tej firmie ok. 73 tys. dolarów.

Dokładne liczby, ile NIH i FDA zapłaciły ABR za tkanki dzieci zabitych w wyniku aborcji pozostają nieznane, jednakże w przypadku NIH część z tych tkanek pochodziła z nienarodzonych dzieci w wieku 17 i 22 tygodni. Informacja ta jest o tyle kluczowa, że w wielu stanach USA obowiązuje zakaz zabijania po 20 tygodniu życia ze względu na ból, jaki zadaje się zabijanemu dziecku mimo że ból odczuwają również dzieci przed 20 tygodniem życia.

Zazwyczaj NIH nabywa tkanki dzieci poczętych via partnerstwo naukowe z innymi centrami badawczymi, jednakże otrzymuje niektóre rodzaje tkanek od dostawców oficjalnie przynajmniej non profit jak ABR.

Zgodnie z zestawieniem cen NIH, ABR pobierała od rządu opłatę 340 dol. za grasicę dziecka w wieku 17-22 tygodnie, 340 dol. za wątrobę, 325 dol. za test krwi pępowinowej i 120 dol. za przewóz w nocy kontenerowcem FedEx.

O ABR w sposób jednoznaczny wypowiada się Katharine Sheehan z oddziału Planned Parenthood południowo-wschodniego Pacyfiku. - Już nawiązaliśmy współpracę z ABR — stwierdziła. - Korzystamy z ich usług już ponad 10 lat, a to naprawdę długo — wyznała, dodając, iż ABR zbiera dla rządu potężną bazę tkanek.

Również raport Politico stwierdza, że ABR jest głównym dostawcą tkanek dzieci nienarodzonych dla rządu federalnego. Przewodniczący senackiej Komisji Sądowej republikanin Chuck Grassley zwrócił się o informację odnośnie do dochodów ABR z handlu tkankami ludzkimi oraz związków z Planned Parenthood.

Administracja Baracka Obamy chciała wyciszyć skandal związany z nagraniami pracowników Planned Parenthood i ostro sprzeciwiła się jakimkolwiek wysiłkom Kongresu w pozbawieniu aborcyjnego giganta finansowania z budżetu państwa. Co więcej Departament Zdrowia i Usług Ludzkich nadal publicznie wspierał badania na tkankach dzieci poczętych i zabitych przez lekarzy i nalegał, aby uznać wszystko to, co pojawiło się w tym procesie za nieistotne.

- Dobrowolne donacje tkanek dla prowadzenia badań pomogły zrozumieć i leczyć wiele stanów chorobowych dotykających miliony Amerykanów, i cieszyły się dwustronnym wsparciem i naukowców, i grup ludzi chorych — stwierdził rzecznik prasowy departamentu zdrowia Kevin Griffis w specjalnie wydanym oświadczeniu, zapewniając, iż ani departament, ani agencje, ani naukowcy w żaden sposób nie złamali obowiązującego w Stanach Zjednoczonych prawa.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama