Szaleństwa Aleksandra

Dlaczego Polska z taką obojętnością traktuje Białoruś pod rządami Łukaszenki?

Ani rządy solidarnościowe, sparaliżowane konfliktem pomiędzy „Solidarnością" a Białorusinami w Białymstoku, ani tym bardziej SLD nie zdołały stworzyć realnego programu wspierania Białorusi.

Aleksander Łukaszenka jest postacią specyficzną - dziwny dyktator, stylem działania i zachowań trochę przypominający Fidela Castro. Dla wielu obywateli Białorusi pozostaje charyzmatycznym przywódcą, ale dla większości, zwłaszcza tych młodszych i lepiej wykształconych, jest po prostu satrapą, który pozbawił Białorusinów szansy na rozwój i dołączenie do rodziny państw zachodnich. Aleksander Łukaszenka nie lubi Polski. W jednym ze swoich przemówień do narodu był łaskaw obdarzyć połajankami polską ambasadę w Mińsku, instruując naszych dyplomatów, aby nie wtrącali się w sprawy białoruskich Polaków, bo oni „swój rozum mają", a zajmie się nimi białoruskie państwo. Prezydent pouczył również polskich dyplomatów, aby brali dobry przykład z ambasad Rosji i Turkmenistanu, które demonstrują sympatię do Białorusi. Wkrótce dołączyły do tego jeszcze oskarżenia o udział w „bandyckich" ekscesach pomarańczowej rewolucji na Ukrainie.

Dyżurny wróg - Polska

Niby nic nadzwyczajnego, białoruski prezydent lubuje się w tego rodzaju oświadczeniach, a Polska jest dla niego dyżurnym wrogiem. W końcu jedynym realnym niebezpieczeństwem związanym z tego rodzaju oświadczeniami jest to, że Łukaszenka podejmie działania skierowane przeciwko polskiej mniejszości. Notabene detonatorem ataku na polskich dyplomatów stało się oczyszczenie przez polskie organizacje na Białorusi z agentury nasłanej przez tamtejsze służby specjalne.

Białoruś jednak w ostatnich dniach stała się obiektem zainteresowania całego świata. Amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice oświadczyła, że ostatni dyktatorski reżim w Europie powinien odejść. Co więcej, wspólnie z unijnym szefem dyplomacji Javierem Solaną spotkała się w

Wilnie z liderami białoruskiej opozycji. I wreszcie, spora część szczytu ministrów spraw zagranicznych NATO, odbywającego się w stolicy Litwy, poświęcona była rozwiązaniu kwestii białoruskiej. Tym razem to nie są żarty. Po upadku rządów Le-onida Kuczmy na Ukrainie, po wyraźnie prozachodniej zmianie kursu w Mołdawii i po obaleniu prezydenta Akajewa w Kirgizji Białoruś ma być celem demokratycznej ofensywy Zachodu.

Kiedy w styczniu prezydent George Bush mówił, że celem drugiej kadencji jego prezydentury będzie rozszerzanie zasięgu systemów demokratycznych na świecie, wielu komentatorów uznało, że myśli przede wszystkim o Iraku i Bliskim Wschodzie. Tymczasem Bush ucieszony z rewolucji demokratycznej na Ukrainie postanowił rzeczywiście zająć się obroną wartości podstawowych. Kongres zaaprobował między innymi przeznaczenie 10 milionów dolarów na promocję białoruskiej demokracji. A politycy waszyngtońscy coraz wyraźniej zaczęli dawać do zrozumienia, że kontynuowanie dyktatury w Mińsku jest trudne do zaakceptowania przez jedyne supermocarstwo współczesnego świata.

Po spotkaniu w Wilnie, na którym właściwie nie było sporu co do konieczności poparcia opozycji białoruskiej w jej walce z Łukaszenka, koniec dyktatora wydaje się tylko kwestią czasu. W końcu Łukaszenka jest niewygodny również dla samych Rosjan. Co prawda Moskwa chętnie używa „Baćki" (ojczulka) - jak pozwala się nazywać Łukaszenka - do różnych politycznych prowokacji, ale cena za wspieranie jego reżimu jest dla Rosjan coraz wyższa. Pytanie jest więc tylko takie, czy Rosjanie sami obalą Łukaszenkę i pod hasłami demokratyzacji wprowadzą rządy bardziej cywilizowane, ale prowadzące politykę satelity Moskwy, czy też nie zdążą tego zrobić, bo obywatele doprowadzą do powołania prozachodnich władz.

Katalog zaniechań

Przyznam, że to, co dzieje się teraz wokół Białorusi, obserwuję z poczuciem smutku. Bo rola Polski w kształtowaniu polityki białoruskiej Zachodu jest właściwie żadna. Mając doskonałe kontakty z białoruską opozycją, wielotysięczną mniejszością białoruską w naszym kraju i wreszcie wieloletnie doświadczenie w kontaktach z tym państwem, nie zrobiliśmy prawie nic. Nieliczne inicjatywy białoruskie w Polsce, takie jak niezależne radio „Racja" uwiędły bez poparcia władz polskich. Zamiast zapraszać do nas studentów białoruskich, relegowanych z tamtejszych uczelni za opozycyjność oglądaliśmy się na Brukselę i Waszyngton. I o ile polskie narzekania, że jesteśmy zbyt słabym i małym partnerem, by samodzielnie wytyczać politykę Zachodu wobec Ukrainy miały jakieś podstawy, o tyle wobec biednej jak mysz kościelna dziesięciomilionowej Białorusi takim liderem być mogliśmy. Tymczasem jak zwykle rząd polski czeka na instrukcje i działania Ameryki. Być może dlatego że bazą wyborczą SLD na Białostocczyźnie są organizacje prawosławne, bardzo dobrze dogadujące się z tamtejszymi postkomunistami. A liderzy białoruscy skupieni w SLD nie ukrywają swojej sympatii do reżimu Łukaszenki.

W każdym razie ani rządy solidarnościowe, sparaliżowane konfliktem pomiędzy „Solidarnością" a Białorusinami w Białymstoku, ani tym bardziej SLD nie zdołały stworzyć realnego programu wspierania Białorusi. Były pojedyncze gesty, zabrakło natomiast solidnej i systematycznej działalności politycznej. Przykra przypadłość polskiej polityki-szczególnie w ostatnich latach -czyli przewaga pustych gestów nad współpracą gospodarczą i kreowaniem realistycznych propozycji zaowocowała tym, że znowu jesteśmy kibicami w procesie wspierania demokracji na Białorusi.

Kraj zwornikowy

Tymczasem o ile dość powszechnie została przyjęta argumentacja, iż nie ma bezpiecznej Polski bez niepodległej Ukrainy - jak nieustannie powtarza profesor Zbigniew Brzeziński, to z szaleństw Łukaszenki się śmiejemy, nie zdając sobie sprawy, że Białoruś jest zwornikiem całego obszaru leżącego pomiędzy Bałtykiem a Morzem Czarnym, Program federacyjny zmarłego równo 70 lat temu marszałka Piłsudskiego obejmował właśnie cały obszar dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Bo dopiero niepodległość wszystkich państw oddzielających Polskę od Rosji i przyjęcie przez te państwa zachodniego modelu gospodarki i demokracji stanowić może realną gwarancję, że przestajemy być państwem granicznym świata zachodniego i możemy bezpiecznie oraz stabilnie się rozwijać. Tak więc stworzenie na Białorusi demokratycznego rządu i wsparcie wszystkich tych Białorusinów (a jest ich co najmniej 1/3 narodu), którzy swoją przyszłość widzą na Zachodzie, jest strategicznym interesem politycznym Polski.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama