Spisek zdemaskowany

W sprawie śmierci Barbary Blidy, dzięki komisji Kalisza, wszystko już jest jasne. Brakuje tylko dowodów na to, że pistolet w łazience denatki podrzucił Zbigniew Ziobro

No i wreszcie doczekaliśmy się. Po czteroletniej, intensywnej pracy speckomisja ds. zbadania okoliczności śmierci Barbary Blidy zakończyła pracę. Ogłoszony projekt raportu autorstwa Ryszarda Kalisza wywołał, jak zwykle w takich przypadkach, najróżniejsze komentarze. Pełne oburzenia wypowiedzi propisowskich autorów, udających zaskoczenie ujawnieniem spisku Ziobry i Kaczyńskiego, zostały szybko uciszone. No bo jakie tam zaskoczenie? Skoro komisja miała spisek znaleźć, to spisek znalazła i już. Posłowi Kaliszowi należy się szacunek za konsekwencję i bezkompromisowość w dążeniu do prawdy.

Na nic zdały się również głosy wyśmiewające Kalisza jako wyznawcę spiskowej teorii dziejów. Społeczeństwo zrozumiało w końcu, że chorobliwe jest dążenie polityków PiS-u do demaskowania spisków swoich przeciwników politycznych. Jednak, gdy spisek w PiS wykryje polityk lewicy, sprawa jest śmiertelnie poważna, bo spiski w PiS istnieją naprawdę.

Drwiny z raportu w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego były, jak trafnie zauważyli lewicowi komentatorzy, nieudolną próbą ukrycia strachu. Kaczyński musi zdawać sobie sprawę, że bliski jest moment, kiedy i w jego sprawie zatryumfuje prawo i sprawiedliwość.

Ryszard Kalisz zebrał wszystkie fakty, poszlaki i domniemania w jedną spójną, logiczną całość. Efekt jest dla jednych szokujący, dla innych oczywisty. Mam jednak wrażenie, że poseł Kalisz zatrzymał się wpół drogi. Bezsprzecznie udowodnił, że śmierć Barbary Blidy była skutkiem spisku Kaczyńskiego i Ziobry, mającego na celu niszczenie i eliminację niewygodnych ludzi. Pozostały jednak do wyjaśnienia istotne szczegóły: kto oddał śmiertelny strzał i skąd wziął się pistolet w łazience denatki. Przecież nikt nie uwierzy, że uczciwa obywatelka trzyma w łazience broń z zamiarem jej użycia.

Gdyby Kalisz kontynuował dochodzenie, musiałby dojść do jedynego logicznego wniosku: do Blidy strzelał, ukryty w łazience, Ziobro, a pistolet podrzucił tam wcześniej właśnie Jarosław Kaczyński. Prawdopodobnie była to ta sama broń, którą straszył kiedyś w windzie Donalda Tuska.

Co powstrzymało Kalisza przed sformułowaniem takich wniosków? Prawdopodobnie bał się nagonki pisowskich dziennikarzy, wytykających, że nie ma jakichkolwiek dowodów na obecność Ziobry i Kaczyńskiego na miejscu zbrodni. Obawy te są zupełnie bezpodstawne. Przecież już chyba dla wszystkich jest jasne, że brak dowodów na obecność zbrodniczej dwójki w domu Barbary Blidy jest koronnym dowodem na celowe i konsekwentne niszczenie przez nich dowodów i zacieranie śladów.

Ryszard Kalisz widzi podstawowy problem w jednoznacznym udowodnieniu, że morderczy tandem ma krew na swoich rękach, w specyfice dowodów. Brak twardych dowodów na udział Kaczyńskiego i Ziobry w zabójstwie Barbary Blidy i opieranie się z konieczności na domniemaniach, stwarza dla wszystkich oceniających: sądu, komisji sejmowej a i zwykłych obywateli problem: komu zaufać? Kaliszowi, posługującemu się logiczną analizą poszlak, czy Kaczyńskiemu, który — jak go znam — pójdzie w zaparte?

Moim zdaniem bezsprzecznie bardziej wiarygodny jest Kalisz. Świadczy o tym jego grubo już ponad dwudziestoletni okres publicznej działalności, w którym dawał dowody swego zamiłowania do prawdy i odważnie głosił ją nawet wbrew powszechnej opinii. Najdobitniej dał temu dowód, wyjaśniając chwiejny chód Aleksandra Kwaśniewskiego nad grobami polskich oficerów w Charkowie bólem goleni. Ileż musiał wysłuchać kpin i szyderstw prawicowych komentatorów insynuujących ukrywanie przez posła Kalisza alkoholowych problemów ówczesnego prezydenta. Pomimo tego Kalisz konsekwentnie trwał przy głoszeniu prawdy. Nie było to łatwe, bo wskutek spisku prawicowych dziennikarzy, film z wijącym się z bólu Kwaśniewskim gdzieś się zawieruszył i tylko bodajże Polsat wyemitował raz jakieś niezbyt czytelne urywki, z których trudno było dociec przyczynę chwiejnego kroku głowy państwa. Pozostało tylko słowo i odważne dawanie świadectwa.

Historia pokazała jednak, że to właśnie Kalisz miał rację. Mimo prawicowej nagonki, Aleksander Kwaśniewski w druzgocący sposób wygrał wybory prezydenckie. Przecież młodzi, wykształceni wyborcy z dużych miast nie zagłosowaliby na pijaka.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama