Różnice klimatyczne

Obserwując to, co serwują media, można mieć wrażenie, że tworzą rzeczywistość alternatywną. Zwłaszcza media niemieckie mają skłonność do negowania autentycznych problemów, a skupiania się na wyimaginowanych

Różnice klimatyczne

Widocznie dawno nie byłem w Niemczech, skoro uderzyła mnie różnica klimatów między, bądź co bądź, sąsiednimi krajami. Również w sensie dosłownym.

Wyjechałem z Polski przy 34°C i prażącym słońcu. Gdy dotarłem na miejsce, termometr wskazywał plus 13 i lało. Miejscowi mówili, że tak już od dłuższego czasu i psioczyli na zimne lato. Nie zmiejszyło to jednak ich zaangażowania w walkę z ociepleniem klimatu.

Granicę przejeżdżałem w Zgorzelcu. Miasto paskudne, zaniedbane. Za to po drugiej stronie Nysy inny świat. Görlitz jest śliczne, zabytkowe kamienice pięknie odnowione. Widać staranność na każdym kroku.

Plac Wilhelma to prostokąt otoczony takimi właśnie kamienicami. W środku trawnik o rozmiarach boiska piłkarskiego, na nim duży arabski piknik. A to wszystko kilkaset metrów od polskiej granicy. Rdzenni mieszkańcy coraz bardziej zirytowani uciążliwym sąsiedztwem i poczuciem bezsilności, coraz częściej myślą o wyprowadzce z miasta.

W Zgorzelcu imigrantów jeszcze nie widać, ale to tylko kwestia czasu. Po zalegalizowaniu pobytu w Niemczech, mogą legalnie przebywać w Polsce. A mają do niej kilka minut spacerkiem przez most. Najwyższy czas, by zastanowić się nad przeciwdziałaniem temu, by uniknąć kłopotów.

Choćby takich, jakie mają mieszkańcy pobliskiego Budziszyna. Tam grupa młodych emigrantów opanowała rynek i regularnie wszczyna rozróby. Tygodnik Focus w wersji online opisuje faktyczną bezkarność lidera tej grupy, wynikającą z kompletnej impotencji organów ścigania. Choć otrzymał odmowę azylu i ponad dwadzieścia zarzutów karnych, jako w dalszym ciągu starający się o azyl, w trakcie rozpatrywania jego odwołania jest praktycznie nietykalny. Przy bardziej zdecydowanej akcji policji zagroził samobójstwem, więc oddano go pod opiekę psychiatry. Sam artykuł o islamskim prowodyrze zamieszek to istne kuriozum. Tekst przeplatany jest komentarzami redakcyjnymi w oznaczonych ramkach, wyjaśniającymi czytelnikom, że opisanych zachowań nie można w żadnym wypadku odnosić do wszystkich muzułmańskich emigrantów a ich przestępczość nie jest o wiele wyższa od przestępczości Niemców, jeśli przyjąć odpowiednie kryteria. Jest też objaśnienie, jak depresja może prowadzić do prób samobójczych i jak takiemu delikwentowi pomóc. Klasyczny przykład niemieckiej autokastracji.

Jeśli ktoś narzeka na nieobiektywne przekazy polskich stacji telewizyjnych, polecam oglądać wiadomości na przykład w państwowym ZDF. Na dzień dobry wiadomość z Polski: Wbrew masowym protestom, rząd partii nacjonalistyczno — konserwatywnej wprowadził ustawy likwidujące niezależność sądów a Komisja Europejska wszczęła działania w obronie demokracji. Warto zaznaczyć, że, w języku niemieckiej polityki, określenie „partia nacjonalistyczno — konserwatywna” to jakby powiedzieć „polskie NSDAP”.

I ani słowa na czym ta likwidacja niezależności ma polegać, ani co konkretnie zarzuca Polsce Komisja Europejska. O przedstawieniu racji drugiej strony nie ma co marzyć. A wszystko to wygłoszone tonem niedouczonego mentora, przeświadczonego o swej moralnej wyższości.

Jasne, w Polsce przekazy telewizyjne też są jednostronne. Inna jest jednak jednostronność TVP a inna TVN. A w Niemczech nie ma innej narracji i trudno się dziwić, że widz szczerze martwi się sytuacją u sąsiada, pewny, że lada moment powstaną w Polsce obozy koncentracyjne. Bo cóż innego mógłby zrobić rząd nacjonalistyczno — konserwatyny?

Żeby jednak nie wpadać w kompleksy, nie tylko Polsce dostaje się w niemieckich mediach. W konkursie na chłopca do bicia nr 1 idą z nami łeb w łeb Amerykanie.

Najpierw mentor z ZDF wyraża oburzenie, że prezydent Trump potępił obie strony zamieszek w Charlottesville, choć przed chwilą, w materiale filmowym, pokazano, jak obie strony dają sobie równo po buziach. Ale każdy porządny Niemiec wie, że lewacy biją w dobrej sprawie, a prawicowcy nie.

Później w radiu Deutschlandfunk, odpowiedniku PR24, słuchałem dyskusji o kryzysie koreańskim. Jej uczestnikami byli politolodzy z niemieckich uniwersytetów. Pierwszy z dyskutantów zaczął od stwierdzenia, że bardziej niż konflikt między komunistyczną Koreą a USA jest to konfrontacja między Kimem a Trumpem. Tak jakby problemy z czerwonymi Koreańczykami zaczęły się w czasie prezydentury Donalda Trumpa. Rozmówcy rozgrzewali się i było coraz ciekawiej. Zmieniłem stację, gdy usłyszałem, że Amerykanie używają siły jako jedynego narzędzia ich polityki zagranicznej i uzurpują sobie prawo decydowania — za pomocą tejże siły — kto w danym kraju może rządzić. Wyglądało na to, że na niewinną i niewadzącą nikomu czerwoną Koreę, chcą napaść agresywne Stany Zjednoczone tylko po to, by zadowolić krwiożerczy instynkt Donalda Trumpa — współczesnego wcielenia Draculi. A wszystko to tonem profesora pouczającego ucznia. Tak jakby to Niemcy szczyciły się ponad dwusetlenią wzorcową demokracją a USA dopiero co pozbyły się ludobójczych dyktatur.

Na koniec zdziwienie: Tenże Deutschlandfunk przedstawił wyniki badania opinii publicznej, z której wynika wzrost antysemityzmu w Niemczech. Od razu komentator tłumaczy, że to dzięki emigrantom, którzy są zadeklarowanymi antysemitami. Nie dziwi, że zbagatelizowano istniejący a ukrywany antysemityzm wśród Niemców. Przerzucanie niemieckich win na innych Polaków też nieszczególnie dziwi. Sensacją można nazwać fakt negatywnej opinii o imigrantach na falach państwowej rozgłośni. Tym bardziej, że zarzucono im antysemityzm, a więc największą zbrodnię, jaką współczesny Niemiec potrafi sobie wyobrazić.

Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale może mamy do czynienia z pierwszymi oznakami zmiany niemieckiego klimatu na bardziej normalny? Serce raduje się nadzieją, rozum zaleca sceptycyzm.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama