To Ona mnie znalazła

O kulcie Matki Bożej Nieustającej Pomocy opowiada wieloletni kustosz sanktuarium MBNP w Rzymie

Z ks. dr. Markiem Kotyńskim CSSR, teologiem, wieloletnim kustoszem sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Rzymie, rozmawia Jolanta Krasnowska-Dyńka.

Wizerunek Matki Bożej Nieustającej Pomocy podbił serca ludzi na całym świecie, stając się najpopularniejszą ikoną maryjną. Jak to się stało, że obraz ten znajduje się w co najmniej połowie kościołów na świecie?

Tak naprawdę początki historii tej ikony tkwią w mrokach legendy. Nie wiadomo skąd pochodzi, kiedy powstała ani kto jest jej autorem. Pierwsze wzmianki pojawiają się dopiero w XV w. Podobno wizerunek ten został wykradziony przez pewnego kupca z sanktuarium na Krecie i przewieziony okrętem do Rzymu. Gdy podczas podróży życie pasażerów statku znalazło się w niebezpieczeństwie z powodu gwałtownej burzy, niezwykła pomoc Matki Bożej ocaliła podróżników od zagłady. Uznano to za cud. Po przybyciu do Rzymu ikonę umieszczono w starożytnym kościele św. Mateusza na Wzgórzu Eskwilińskim, między bazylikami Matki Bożej Większej i św. Jana na Lateranie, gdzie przez trzy wieki ożywiała pobożność wiernych. W czasie rewolucji francuskiej świątynia została spalona. Jednak zakonnicy, uciekając, zabrali obraz do malutkiego kościółka Santa Maria in Posterula nad Tybrem. Wizerunek najpierw umieszczono w ołtarzu bocznym, a następnie za klauzurą, praktycznie zapominając o ikonie. Gdy w drugiej połowie XIX w. w pobliżu ruin bazyliki św. Mateusza redemptoryści zbudowali kościół św. Alfonsa, naszego założyciela, zaczęli szukać tego pięknego i słynącego cudami wizerunku. Ktoś powiedział, że w świątyni, która znajdowała się tu wcześniej, czczony był obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Udało się go odnaleźć po tym, jak na kazaniu w kościele św. Ignacego w Rzymie pewien jezuita zapytał wiernych, czy przypadkiem nie wiedzą, gdzie może znajdować się cudowna ikona. W Eucharystii uczestniczył o. Michał Marchi, który przypomniał sobie, że jako mały ministrant widział obraz w jednej z kaplic w Santa Maria in Posterula. Wskazówki o. Marchiego okazały się nieocenione. Wizerunek odzyskano. Następnie został on oddany do konserwacji polskiemu malarzowi Leopoldowi Nowotnemu. Redemptoryści zwrócili się z prośbą do ówczesnego papieża Piusa IX, aby podarował im cudowny obraz. Ojciec Święty przychylił się do ich życzenia i 26 kwietnia 1866 r. ikonę wniesiono w uroczystej procesji do kościoła św. Alfonsa na Eskwilinie przy Via Merulana 31. Pius IX wyraził wówczas pragnienie, aby ikona MBNP stała się najbardziej znanym obrazem maryjnym w Kościele. To życzenie bardzo szybko się spełniło. Do świątyni zaczęły przybywać liczne pielgrzymki, ludzie zyskiwali łaski. 23 czerwca 1867 r. ikona została udekorowana koronami papieskimi. Przypisano jej także liczne odpusty. To wszystko bardzo przyczyniło się do rozwoju nabożeństwa i kultu MBNP. Wkrótce też kopie rzymskiego obrazu znalazły się niemal na wszystkich kontynentach, czyniąc go najbardziej czczonym wizerunkiem maryjnym na świecie.

W jaki sposób kult ten dotarł do Polski?

Pierwsze ikony MBNP trafiły do Polski prawdopodobnie za sprawą redemptorysty, wielkiego misjonarza, a dziś czcigodnego sługi Bożego - o. Bernarda Łubieńskiego. Sprowadził on z Rzymu setki kopii cudownego obrazu, który polscy wierni bardzo pokochali. Natomiast nabożeństwo - ku zdumieniu wielu - powstało w latach 20 w Stanach Zjednoczonych, dokładnie w St. Louis. Zaczął je organizować redemptorysta o. Andrew Brown. Wierni składali pisemne prośby i podziękowania za wstawiennictwem Matki Bożej. Dzisiaj nowenna ta nazywana jest nieustanną, ponieważ odprawia się ją w określony dzień tygodnia, najczęściej w środę, przez cały rok. Podczas nabożeństwa najpierw zwracamy się do Maryi w Modlitwie rzymskiej, a następnie są przedstawiane podziękowania i prośby. Zgromadzeni wypowiadają wspólne wezwania, mogą też wysłuchać okolicznościowej homilii. Modlitwa rzymska to wezwanie wielkiej pokory i ufności. Zaczyna się od szczerego wyznania: „Nie liczę na moje zasługi ani na moje dobre uczynki, ale tylko na nieskończone zasługi Pana Jezusa i na Twoją niezrównaną miłość macierzyńską”. Dzisiaj to nabożeństwo trochę osłabło w niektórych parafiach, gdyż czasem jest odprawiane rutynowo - 15 minut przed Mszą św. Tymczasem w nowennie tej najważniejsze jest słowo Boże i szczera osobista modlitwa.

Przez siedem lat był Ksiądz kustoszem w sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Rzymie. Z pewnością słyszał Ksiądz o wielu łaskach uzyskanych za wstawiennictwem MBNP.

Rzeczywiście takich historii i świadectw było mnóstwo. Zbieraliśmy je w Rzymie razem z prośbami i podziękowaniami w najróżniejszych językach, bo tam przybywają pielgrzymi z całego świata: od Burundi po Grenlandię, od anglikanów po maronitów, przybywają nawet z Bliskiego Wschodu. Mieliśmy np. pielgrzymkę z Bagdadu, nie mówiąc o Japończykach, którzy bardzo chętnie modlą się przed rzymskim wizerunkiem MBNP. Jednego wieczoru, gdy zamykałem kościół, przyszła pewna rodzina. Okazało się, że to Irlandczycy, którzy przybyli, by obejrzeć świątynię i pokłonić się MBNP. Poprosili, bym otworzył kościół. Zgodziłem się. Małżonkowie gorąco modlili się przed ikoną. Następnie ojciec rodziny wyciągnął wypłowiałą i zniszczoną książeczkę - modlitewnik do Matki Bożej Nieustającej Pomocy po angielsku. Opowiedział mi historię swojego ojca, który przed śmiercią podarował mu ten modlitewnik, twierdząc, że tylko dzięki codziennej nowennie do MBNP nie stracił nadziei i przeżył obóz w Auschwitz. Nawet nie wiedziałem, że Irlandczycy również byli więzieni w tym hitlerowskim obozie. To było duże przeżycie, bo ten człowiek po raz pierwszy w życiu przyjechał do Rzymu specjalnie po to, by osobiście pomodlić się przed oryginalną ikoną MBNP. Jego tata, znajdując się na łożu śmierci, opowiedział synowi tę historię i poprosił, by pojechał do Wiecznego Miasta i stanął przed cudownym obrazem. Pamiętam, że tego wieczoru wraz z irlandzką rodziną długo jeszcze klęczałem w ciszy przed obliczem MBNP.

Warto zresztą podkreślić, że to właśnie m.in. Irlandczykom zawdzięczamy rozpowszechnienie kultu MBNP. Kraj ten miał wielu misjonarzy, dzięki którym świat poznał MBNP. Natomiast irlandzcy żołnierze przywieźli kopię ikony na Filipiny. Najpierw modlili się przed nią w kaplicy wojskowej, a odjeżdżając, pozostawili ją religijnym Filipińczykom.

Dzisiaj kult MBNP na Filipinach wciąż jest bardzo żywy.

To prawda. W Baclaran znajduje się największe sanktuarium MBNP na świecie. Mówi się o ponad 100 tys. wiernych, którzy przychodzą na nowennę. W rezultacie drzwi do kościoła praktycznie się nie zamykają. W kościele w Rzymie również gromadziła się ogromna wspólnota Filipińczyków. Dla nich obraz MBNP jest syntezą wiary chrześcijańskiej, gdyż mówi o odkupieniu, a Maryja wskazuje w nim na Jezusa jako na drogę, prawdę i życie. Dlatego wielu ludzi na Filipinach i w ogóle na świecie nosi obrazek MBNP w portfelu i trzyma go na swoim sercu.

Księdzu również ten wizerunek jest szczególnie bliski, prawda?

Bardzo bliski. Przedziwne, jak Pan Bóg układa ludzkie życie, jak krzyżuje ścieżki. Dopiero po pewnym czasie człowiek to dostrzega. Tak było także w moim przypadku. Moja mama pochodzi z Lubelszczyzny, gdzie w latach wczesnego komunizmu doszło do niezwykłych wydarzeń. Znajdujące się w domach, m.in. u moich dziadków, oleodruki z wizerunkiem MBNP zaczęły się „odnawiać”. Polegało to na tym, że zaczęły świecić jakby nowym blaskiem. Komunistom było to, oczywiście, nie na rękę. Za rozpowszechnianie zabobonów mój dziadek trafił na dwa miesiące do więzienia na zamku w Lublinie. Babcia także została aresztowana. Historię tę poznałem dopiero, kiedy trafiłem do seminarium. Tam z kolei zobaczyłem obraz MBNP i od razu bardzo mi się spodobał. Zacząłem też interesować się ikonami. Wraz z moimi kolegami z roku postanowiliśmy zrobić książeczkę z nowenną do MBNP. Zależało nam, by pokazać, że pobożność maryjna wypływa z samej ikony, która jest namalowaną Ewangelią. Potem, gdy trafiłem na studia do Rzymu, w kościele przy domu zakonnym, gdzie mieszkałem, właśnie przy Via Merulana, znajdował się oryginał obrazu MBNP. A po nagłej śmierci proboszcza ojciec generał zaproponował mi, bym został kustoszem sanktuarium MBNP. Kiedy analizuję te wydarzenia, dochodzę do wniosku, że to nie ja zainteresowałem się ikoną, ale ona mną. Tak jakby Maryja mnie znalazła. Zresztą nieustannie odczuwam Jej opiekę.

Dziękuję za rozmowę.

 

Echo Katolickie 25/2018

O ROZMÓWCY

Ks. Marek Kotyński - kapłan Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela (redemptorystów). Urodził się 2 lutego 1962 r. w Siedlcach. Studiował teologię życia wewnętrznego na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim oraz na Papieskim Instytucie Duchowości Teresianum w Rzymie, gdzie zdobył stopień doktora teologii. W latach 1994-2001 był kustoszem rzymskiego sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Obecnie pracuje jako wykładowca Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie i innych uczelni. Jest rekolekcjonistą, spowiednikiem i kierownikiem duchowym różnych wspólnot świeckich i zakonnych kontemplacyjnych oraz czynnych, a przy tym filmoznawcą.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama