Gniew - dar od Boga

Czy chrześcijanin może się gniewać? Czy powinien?

Jakże często słyszeliśmy w latach naszej młodości od przeróżnych wychowawców, pedagogów, a nawet psychologów zalecenie, aby się nie gniewać i nie popadać w złość – w konsekwencji, do dziś podświadomie kojarzymy gniew jako coś wyłącznie negatywnego oraz godnego pogardy. Stanowisko takie jest jednak nie tylko niezgodne z wizją rozwoju osobowości wedle współczesnej psychologii behawioralnej, ale i z punktu widzenia chrześcijańskiej antropologii oraz filozofii człowieka.

Również i ja sam nie uświadamiałem sobie dostatecznie tego problemu do czasu, kiedy nie przeczytałem artykułu w angielskim magazynie Reality, w którym to Paddy O’Meara w artykule We need to see anger as a gift from God porusza kwestię pozytywnej roli gniewu.1

Ci, którzy mieli możliwość towarzyszenia Jezusowi, podczas Jego publicznego głoszenia Słowa, z pewnością nie raz musieli doświadczyć głębokiego szoku lub zdumienia z powodu Jego zaskakujących wypowiedzi czy zachowań. Wszystkie one jednak miały przecież swój głęboki sens i doniosłość, które to nam – ufającym Ewangelii, dają okazję do analizy, refleksji oraz próby zrozumienia tych znaczeń.

Każdy z nas zna chyba historię wypędzenia przez Jezusa przekupniów ze świątyni. Kiedy jednak dokładnie wczytamy się w ten fragment tekstu, brzmi on o wiele bardziej dramatycznie niż można by przypuszczać: „I wszedł Jezus do świątyni, i wyrzucił wszystkich, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni stoły wekslarzy i stragany handlarzy gołębiami powywracał”2.

Warto wyobrazić sobie scenę wywracania stołów oraz wypędzania kramarzy, bowiem z pewnością nie jest to łagodna oraz „idylliczno-barankowa” wizja przedstawiana często na niektórych obrazkach kolędowych.

Zaryzykować można by też stwierdzenie, iż takie pastorałkowe wyobrażenie Chrystusa oraz w ogóle chrześcijaństwa jest bardzo szkodliwe dla świata i nas samych – chrześcijanin to nie ktoś, kto bezbronnie uśmiecha się napotkawszy sytuację zagrożenia czy też agresji w stosunku do bliskich, czy w ogóle do społeczeństwa, ale to ktoś, kto zdecydowanie potrafi zareagować i przeciwstawić się złu – czasem w sposób natychmiastowy, poprzez reakcję fizyczną.

Nie od dziś dojrzali (emocjonalnie i życiowo) mężczyźni tłumaczą sobie brak zdecydowanej reakcji na agresję, napad czy terroryzowanie całego osiedla przez małoletnich opryszków, poprzez wmawianie sobie, że lepiej być miłym, że może to policja się tym zajmie albo ktoś inny – zrzucając tym samym odpowiedzialność na drugiego (jakiegoś) człowieka, czyli wszędzie i nigdzie.

Powyższe nastawienie nie ma nic wspólnego ani z miłością bliźniego, ani z chrześcijaństwem, ani z postawą obywatelską. Bywa, że trzeba się pogniewać lub zareagować złością, a często postawa taka będzie koniecznością – oczywiście, zachowanie takie wymaga odpowiedniej dojrzałości, wrażliwości i odpowiedzialności osoby, ale nie zmienia to faktu, że zarówno złoszczenie się oraz tak zwana „agresywność” jest czasem niezbędna – właśnie rozumiana jako miłość bliźniego.

Zresztą złość złości nie równa – istnieją różne jej rodzaje, a co najważniejsze istnieją wielorakie sposoby jej wyrażania. I tutaj właśnie zaczyna się zadanie dla chrześcijanina – ma on bowiem nauczyć się takich form ekspresji, aby nie stłamsić w sobie tego, co naturalnie powstało, ale ukierunkować w taki sposób, aby wynikło z tego dobro. Współczesna psychologia twierdzi, iż uczucia oraz emocje, które są tłumione wcale nie znikają, ale przekształcają się w inne formy, np. radykalnie tłumiona złość może spowodować depresję.

Wyobraźmy sobie, iż nasze wszystkie emocje i myśli, to taki nadmuchany balonik - próbując coś stłumić a nie przekształcić, naciskamy na jedną z jego części, tylko pozornie coś likwidując; nie zauważając, że powietrze momentalnie wybrzuszyło inną część balonika.

Warto spróbować raczej, zamiast blokowania (lub skupianiu się na stopowaniu), skoncentrować się na odblokowywaniu i ukierunkowywaniu tego, co w nas negatywne czy złe w pozytywnych kierunkach (ścieżkach emocjonalnych), myślach, ideach, staraniach. Zapominając o tym, z czym nie możemy sobie poradzić, zapominamy również, że właśnie nie możemy sobie z tym poradzić – przezwyciężając zaklęty krąg bezsilności.

Podobnie rzecz ma się z gniewem czy złością, emocją, która jako taka jest, była i będzie się pojawiała w nas samych. Akcja wywołuje reakcję – i niech tak pozostanie. Ważne jest, co my jako istoty obdarzone wolnością z tym fantem zrobimy; w jaki sposób zagospodarujemy to, co w nas w naturalny sposób zaistniało.

I nawet, jeśli ktoś, niezbyt mocno ufa psychologii (obserwując jej nieustannie zmieniające się, czasem przeciwstawne koncepcje i teorie), musi przyznać, że emocjonalność, to coś, co zostało nam dane (od Boga) po to, aby nie tylko się wyrażać, ale również chronić przed nadmiarem szkodliwych zachowań, emocji czy też wobec postaw naszych, nieidealnych braci i sióstr.

W czwartym rozdziale Listu św. Pawła do Efezjan można znaleźć następujący fragment: „Gniewajcie się, lecz nie grzeszcie; niech słońce nie zachodzi nad gniewem waszym”. Piękne to słowa i jakże wymowne – być sobą, ale jednocześnie kontrolować się, pamiętając o konsekwencjach i skutkach wszystkiego; oraz jeszcze jedno - nie pozwolić sobie na to, aby zasnąć z nienawiścią i gniewem na ustach. Jutro będzie nowy dzień i setki nowych rozwiązań przyjdą same, a jeśli któryś z nas się nie przebudzi – niech spoczywa w pokoju i spokoju – dosłownie, bowiem gniew, chociaż był, to nie zapanował całkowicie nad jego sercem.

Studiując Biblię, zwłaszcza Stary Testament zauważyć można, że gniewał się również sam Bóg – nazwać to można świętym gniewem – gniewem sprawiedliwym.

I oby takim gniewem właśnie, jak najczęściej my sami bylibyśmy natchnieni. Gniew taki, to złość na niegodziwość, to złość na niesprawiedliwość, to złość na obojętność -to złość, która motywuje nas do dobrego, do działania, do pomocy. Dzięki takiemu gniewowi na łajdactwo i niegodziwość tego świata tworzą się grupy pomocy, organizacje charytatywne, akcje humanitarne oraz zwyczajne codzienne dobre uczynki.

Takiego gniewu daj nam Panie……..

Łukasz Mańczak – ukończył filozofię oraz międzynarodowe studia ekonomiczne MBA (Politechnika Warszawska & HEC Paris & London Business School). Aktualnie pracuje oraz mieszka w Dublinie. Zajmuję się problematyką filozofii polityki, religii oraz ekonomii, jest również aktywnym inwestorem giełdowym oraz pasjonatem sztuk walki.


Przypisy:

1 Reality, November 2008, “We need to see anger as a gift from God”, s.32-33. Reality to współczesny magazyn (miesięcznik) o profilu katolicko-społecznym, dostępny zarówno w Wlk. Brytanii jak i Irlandii

2 Ewangelia św. Mateusza 21,12-13

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama