O dzieleniu się swoimi przeżyciami

Do normalnego życia i rozwoju konieczna jest otwartość na Drugiego (na Boga) i na drugiego (na człowieka)

Apostołowie dzielą się swoimi przeżyciami na dwa różne sposoby. Jeden z nich prowadzi ich do utraty nadziei i do przygnębienia, drugi pomaga zyskać właściwą perspektywę wiary. Pierwszy odnosi się do spotkania jedynie samych uczniów, drugi - do ich spotkania z Jezusem i odnalezienia nowej nadziei. Uczniowie idący do Emaus na temat wydarzeń ostatnich dni początkowo rozmawiają jedynie ze sobą. Nawet nie rozpoznają zmartwychwstałego Jezusa, który przyłączył się do nich w drodze (zob. Łk 24,14 nn.). Pozostają nadal zamknięci w swoim ciasnym świecie lęku i beznadziei. Dopiero gdy Jezus sprowokuje ich do wypowiedzenia wszystkiego przed Nim, gdy ich upomni i wyjaśni im Pisma, gdy pozwoli się zaprosić na ucztę i połamie chleb, otworzą się im oczy na Jego obecność i na wydarzenia ostatnich dni.

Podobnie umacniała się wiara uczniów, gdy po powrocie z rozesłania dzielili się z Jezusem owocami swojej misji (zob. Mk 6,30). Pan nie gasił ich radości wynikającej z mocy, jaką dysponowali - "Panie, przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają" (Łk 10,17), lecz kierował ich uwagę na Boga, jako ostateczne źródło radości - "cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie" (Łk 10,20).

Powyższe teksty prowokują do refleksji nad tym, co nazywane jest obiegowo dzieleniem się własnym doświadczeniem, a także zaświadczają o Bożym planie wobec człowieka i tkwiącej głęboko w jego naturze potrzebie osobowych relacji oraz rozmowy. Do normalnego życia i rozwoju konieczna jest otwartość na Drugiego (na Boga) i na drugiego (na człowieka) - "stajemy się" bardziej ludzcy i dojrzewamy do pełni człowieczeństwa, gdy dzielimy się z kimś naszym życiem, przekonaniami i problemami.

Powody i okoliczności mówienia o swym doświadczeniu

Powyższą tezę ilustruje inne stwierdzenie biblijne: "Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe" (Ga 6,2). Możemy wzajemnie nosić swoje brzemiona i wspierać się na drodze wiary pod warunkiem, że rzeczywiście dopuścimy innych do swojego życia i zdecydujemy się dzielić życie innych.

Gotowość do powierzenia swoich spraw drugiemu i otwartość na wzajemną wymianę jest konieczna także z powodu walki duchowej, jaka toczy się w naszym życiu. Strategia złego ducha w tej walce polega na tym, by człowieka izolować od innych i zamknąć w samotności z własnymi problemami i pokusami. Gdy człowiek chowa pewne sprawy tylko dla siebie, wówczas nieprzyjaciel łatwiej może go pokonać i przeprowadzić do końca swój plan zniewolenia go. Tak odczytują działanie szatana mistrzowie duchowi, między innymi św. Ignacy Loyola w swoich regułach rozeznawania duchów: "Nieprzyjaciel natury ludzkiej, kiedy poddaje duszy sprawiedliwej swoje podstępy i namowy, chce i pragnie, żeby zostały przyjęte i zachowane w tajemnicy; a kiedy się je odkrywa przed dobrym spowiednikiem albo inną osobą duchowną, która zna jego podstępy i złości, bardzo mu się to nie podoba; wnioskuje bowiem, że nie będzie mógł doprowadzić do skutku swego już zaczętego a przewrotnego zamiaru, bo odkryte zostały jego wyraźne podstępy" (ĆD, 326).

Nikt nie jest "samotną wyspą". W zamyśle Bożym podążamy drogą wiary wspólnie z innymi i innych potrzebujemy. Ogólną zasadę można sprowadzić do zdania: "Wiara umacnia się, gdy jest głoszona", zarówno w tych, którzy głoszą, jak i w tych, którym się ją głosi. Dlatego dzielenie się z innymi swoim życiem, wiarą, odkrywanymi wartościami wzajemnie buduje i ubogaca, pomaga odczytać obecność i działanie Boga tu i teraz.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego ważne są wspólnota, dzielenie się sobą i podejmowanie razem misji. Jezus rozsyła Apostołów po dwóch (zob. Mk 6,7), czyli we wspólnocie, by mieli wzajemne wsparcie w trudach misji, ale także z tego powodu, by trudniej było przywłaszczyć sobie Boże działanie i dobre owoce misji. Gdy podejmuje się działania samemu, łatwo jest przypisać sobie sukcesy apostolskie, które tak naprawdę są dziełem Bożym: "Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą" (Ps 127,1). Każdy ma swój wkład w ewangelizację, ale Pan daje wzrost: "Nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg" (1 Kor 3,7). To przywilej dla człowieka, że jako ewangelizator może uczestniczyć w tym Bożym dziele, ale ma pamiętać, że chwała należna jest tylko Panu.

Słowo, które oddziela

Kolejna kwestia dotycząca dzielenia się własnymi duchowymi przeżyciami to zasada, że wypowiadanie się jest budujące wtedy, gdy jest przez nas miarkowane i kontrolowane. Dotyczy to zwłaszcza "odbioru siebie", czyli takiego rodzaju dzielenia się, praktykowanego w niektórych grupach, gdy jej członkowie mówią, jak siebie nawzajem postrzegają. Przypomina o tym św. Jakub: "Jeśli ktoś nie grzeszy mową, jest mężem doskonałym, zdolnym utrzymać w ryzach także całe ciało" (Jk 3,2). Nie każde słowo buduje i nie każde jest wyrazem prawdziwej komunikacji. Są słowa, które ranią i niszczą.

Może być dzielenie, które oddziela od innych. Mogą być "prawdziwe" słowa, ale bez miłości, jako wyraz wyższości, pogardy, agresji, które wręcz zabijają. Konieczne są w naszym życiu słowa prawdy, ale wypowiadanej w miłości, gdy szukamy prawdziwego dobra wspólnego i dobra drugiego człowieka.

Ważna jest nie tylko treść i forma tego, co wypowiadamy, ale też intencja, jaką się kierujemy, i odpowiedni czas, jaki wybieramy do podzielenia się swoim słowem, gdy nasz rozmówca jest bardziej gotowy je przyjąć.

Podczas rekolekcji

W czasie tak zwanych rekolekcji zamkniętych dochodzi do szczególnego typu rozmów. Jest to dialog z prowadzącym rekolekcje w ramach towarzyszenia duchowego albo w ramach spowiedzi, niekiedy też dialog z innymi uczestnikami rekolekcji w tak zwanych grupach dzielenia (dzielenia się usłyszanym słowem i przeżywanymi treściami).

Podejmowanie tej formy dialogu jest bardzo ważne z kilku powodów. Najpierw dlatego, że wypowiadając to, co w nas się rodzi, mamy możliwość nabrania dystansu, by lepiej poznać siebie, Boże działanie w nas i otaczającą nas rzeczywistość. Podobnie rzecz się ma z oglądaniem dzieł sztuki, kiedy to trzeba właściwego dystansu, by w pełni poznać piękno dzieła i kunszt artysty.

Następnie, gdy wypowiadamy to, co odkrywamy i przeżywamy, niejako bardziej to posiadamy. Można by wyróżnić stopniowanie tego "posiadania". Pierwszym jego etapem jest pomyślenie, drugim - wypowiedzenie przed sobą i dla siebie (np. na piśmie), a trzecim - wyrażenie tego przed drugim, który może to "usłyszeć" i do tego się odnieść.

Dzieląc się z innymi swoimi przeżyciami, mamy także możliwość zobiektywizowania tego, co subiektywnie przeżywamy - zgodnie z zasadą, że nikt nie jest lekarzem samego siebie. Dopuszczając drugiego człowieka do swojego życia, mamy szansę otrzymać od niego dodatkowe światło, radę dla dobrego odczytywania codzienności i podejmowanych decyzji.

Wszystko to ma służyć ostatecznie nabieraniu umiejętności, by patrzeć "oczyma wiary". Życzliwa obecność drugiego człowieka w czasie rekolekcji, zarówno kierownika duchowego, spowiednika, jak i innego uczestnika grupy dzielenia, ma nam pomóc w szukaniu Boga, Jego działania w naszym życiu, Jego woli. Dodatkowo, dzieląc się z kimś tym, co przeżywamy, dajemy mu możliwość duchowego wsparcia nas modlitwą.

W przyjaźni

Specyficzną formą wymiany myśli jest dzielenie się w ramach przyjaźni budowanych na wzajemnym zaufaniu. Dzięki temu, że mamy pewność co do dyskrecji przyjaciela, możemy być wobec niego bardziej otwarci niż wobec osób, które nie przeszły jeszcze próby zaufania.

Jak mówi jedna z definicji przyjaźni, możemy w niej wypowiadać bez obaw swoje radości i smutki, dzięki czemu radość jest zdwojona, a smutek i ból - o połowę mniejszy. Uzyskujemy w ten sposób konkretne psychiczne i duchowe wsparcie dla naszego życia i kroczenia drogą wiary.

Prawdziwa przyjaźń nie jest "towarzystwem wzajemnej adoracji" osób we wszystkim sobie przytakujących, stwarza przestrzeń dzielenia się odrębnym widzeniem spraw, przez co prowadzi do wzajemnego ubogacania i poszerzania horyzontów myślenia. Przed przyjacielem można bez obaw być sobą, gdyż wiemy, że jesteśmy przez niego zaakceptowani, nawet jeśli nie podziela on wszystkich naszych przekonań. W przyjaźni jest również miejsce na braterskie upomnienie, które łatwiej przyjąć, gdy wyrasta ono z prawdziwej troski o nas.

Rodzimy się jako istoty zaproszone do dialogu i relacji z innymi, dlatego trzeba, abyśmy uczyli się tego poprzez dzielenie z innymi swoich przeżyć. Poziom więzi międzyludzkich zależy od poziomu zaufania i otwartości, a także od treści podejmowanej tematyki dzielenia się. Chyba najbardziej intymnymi, osobistymi sprawami są te, które dotyczą przeżywanej wiary, a jednocześnie najbardziej mogą one służyć wzajemnemu zbudowaniu. W ten sposób Jezus dołącza do naszego życia i do naszych relacji z innymi, udzielając nowego światła w codzienności.

Ks. Mirosław Cholewa (ur. 1957), proboszcz parafii pw. św. Marii Magdaleny w Magdalence k. Warszawy, teolog, rekolekcjonista, współautor książek Trwać w sercu Kościoła oraz Służyć Panu z radością. Świadectwa o powołaniu i kapłaństwie.

 

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama