Picasso jazzu

O Milesie Davisie - jednym z najwybitniejszych jazzmanów

Podczas nagrywania płyty „Kind of Blue", uważanej dziś za arcydzieło i najpopularniejszą płytę jazzową świata, Miles Davis powiedział do swoich muzyków, żeby grając, oddali atmosferę letniego poranka i uczucia człowieka, który właśnie wychodzi z kościoła po niedzielnej Mszy Świętej. Trudno uwierzyć, ale ten artysta wydał aż 120 płyt! Już ruszyła seria reedycji przewidzianej na cały rok.

Reedycjami najlepszych płyt Milesa Davisa wytwórnia płytowa Columbia chce uświetnić 50. rocznicę podpisania z artystą kontraktu, który trwał aż trzydzieści lat. W 1955 roku do czarnego muzyka zgłosiła się wielka wytwórnia i zaproponowała mu współpracę z dużymi dochodami. Odtąd Miles Davis nie był tylko synem czarnego dentysty i genialnym trębaczem - teraz stał się gwiazdą. Nazywany był „Picassem jazzu", a historia jazzu potoczyłaby się całkiem inaczej, gdyby nie było w niej Milesa Davisa.

Genialna trąbka

Miles Davis urodził się w Alton (Illinois) w 1926 roku w nie najgorzej sytuowanej rodzinie, a pierwszą trąbkę otrzymał na swoje 13 urodziny. W 1944 roku rozpoczął studia w elitarnej Julliard School of Musie w Nowym Jorku, z której jednak szybko zrezygnował. Związane to było z problemem rasowym: „To, o czym mówili, było dla mnie zbyt białe"

- wspominał później w swojej autobiografii. Jako kilkunastolatek został przyjęty do zespołu Charliego Parkera. Był najmłodszym muzykiem wśród gwiazd bebopu, który zapoczątkował erę jazzu nowoczesnego. Gdy miał 22 lata, był już liderem własnego zespołu znanego jako Nonet Davisa, a jego styl pracy doprowadził do stworzenia stylu „cool". Minęło kilka lat i narodziła się prawdziwa gwiazda ze wszystkimi atrybutami: najdroższe garnitury, luksusowe hotele, najszybsze samochody i najwyższe stawki za koncert. Chciał, aby wszyscy widzieli, jak bardzo jest bogaty, najbardziej zależało mu na tym, aby zauważali to biali. Kompleks czarnego chłopaka z małego miasteczka pozostał w nim na zawsze. W jego wypowiedziach, w wywiadach wciąż powtarzają się określenia: „biała krytyka", „biała muzyka", „biała policja", „białe pieniądze" - inna sprawa, że to one uczyniły go bogaczem. Nie dość, że na jego koncerty przychodzili głównie biali, to jeszcze właśnie w krajach europejskich uważany był niemal za boga. Co ciekawe, kilku ze znanych muzyków zaproszonych przez Davisa do współpracy było... białych, choćby John McLaughlin. W 1955 roku rozpoczął działalność kwintet Davisa z Johnem Coltranem grającym na saksofonie tenorowym, a trzy lata później powstała formacja legendarna Sextet, która nagrała wspomniane arcydzieło jazzu - płytę „Kind of Blue". To całkowita klasyka gatunku, nie ma trębacza, który nie znałby każdej nuty z tej płyty, leniwych dźwięków, które nawet nieświadomie istnieją w pamięci każdego, kto wysłuchał jej choć raz w kawiarni czy taksówce. Gdyby Davis wtedy zakończył swoją karierę, i tak nie zapomnielibyśmy jego nazwiska. A był to przecież dopiero początek.

Nowe drogi jazzu

Nie można powiedzieć o Milesie Davisie, że w czasie swojej kariery wypracował sobie własny styl, któremu był wierny do końca. W żadnym wypadku tak nie było: Davis posiadał fenomenalną zdolność do ciągłego rozwoju, co kilka lat dokonywał zwrotu i na nowo rozpoczynał poszukiwania muzyczne. To on rozwinął bądź wynalazł bop, cool jazz, hard bop czy mieszankę awangardy i fusion. Od 1968 roku używał wyłącznie elektronicznych instrumentów klawiszowych, a późniejsze dodanie basu elektrycznego, gitary elektrycznej, perkusji i klarnetu basowego dało początek jego osobliwemu brzmieniu.

Zmarł w 1991 roku, dwa miesiące po pamiętnym koncercie w Montreux, podczas którego spotkał się z wieloma muzykami, którzy współpracowali z nim w minionych latach: Herbie Hancockiem, Chickiem Corea, Johnem McLaughlinem, Quincy Jonesem i wieloma innymi. Reedycje, które wydaje teraz Columbia, są niezwykłe: płyty zostaną przygotowane na nowo na bazie oryginalnych taśm, wykorzystując najnowocześniejsze technologie.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama