Zwycięża Słowo

Recenzja filmu "Opowieść o Zbawicielu", Visual Bible International

„Opowieść o Zbawicielu" to pierwszy film w zapowiadanym monumentalnym cyklu przedstawienia całej Biblii, słowo w słowo, na dużym ekranie. Podczas trzech godzin możemy wysłuchać całej Ewangelii wg św. Jana - to wielka zasługa tego filmu. Obraz służy jedynie pomocą, jest tłem, gdyby nie Słowo Boże, niestety, rozczarowałby.

Zwycięża Słowo

Visual Bible International to brytyjsko-kanadyjski projekt, który ma za zadanie przedstawić w formie obrazu filmowego całą Biblię. Pomysł wydaje się karkołomny, bowiem ów projekt nie zakłada autorskich interpretacji tekstu biblijnego, ale sfilmowanie 66 ksiąg Starego i Nowego Testamentu w sposób jak najwierniejszy, zachowując także, a nawet przede wszystkim, wierność Słowu. Czy słowo może w ogóle zainteresować współczesnego widza wychowanego w kulturze migających obrazków i szybkich dialogów? Nie da się ukryć, że to przedsięwzięcie jest ryzykowne i o tyle niepopularne, co godne pochwały. Przywraca bowiem wartość słowu.

Ewangelia św. Jana jest trudna do ekranizacji - mało w niej akcji: spektakularnych uzdrowień, wypędzania złych duchów. Pomija ona nawet malowniczą scenę narodzin Jezusa. Mówi się, że to najbardziej tajemnicza i poetycka z Ewangelii, najmniej zaangażowana w sprawy ziemskie. A jednak zespół doradców projektu Visual Bible International, złożony ze specjalistów, teologów różnych religii, jednogłośnie zdecydował, że właśnie ta księga Biblii ma być przełożona na język filmowy jako pierwsza.

W rezultacie otrzymaliśmy trzygodzinny obraz, w którym starano się zachować niespotykany dotąd poziom dokładności faktograficznej. Twórcy chcieli, abyśmy przenieśli się o dwa tys. lat wstecz i rzeczywiście zobaczyli ówczesny świat, w którym żył Jezus. Powołany w tym celu zespół doradczy uczestniczył we wszelkich pracach nad filmem, konsultował scenografię, kostiumy, wyjaśniał wątpliwości związane z tekstem. Nawet twórcy muzyki grali na instrumentach używanych w ówczesnych czasach. W wersji oryginalnej korzystano z nowego angielskiego tłumaczenia Biblii dokonanego przez Amerykańskie Towarzystwo Biblijne - Good News Bible. Charakteryzuje się ono użyciem współczesnego języka. Wersja polska, nad którą czuwał ks. prof. Waldemar Chrostowski, wykorzystuje najbardziej popularny w Polsce przekład z Biblii Tysiąclecia.

Twórcy filmu potrzebowali aktorów z dużym doświadczeniem teatralnym - tekst mówiony przez Jezusa jest bardzo obszerny, aby zachować sens i jego ciągłość, nie można było pozwolić sobie na filmowanie wielu ujęć. Aktorzy teatralni są doświadczeni w opanowaniu dużych partii tekstu i powtarzania go bez żadnych zmian. Nie ma tu żadnych filmowych sław, wybrani aktorzy brytyjscy i kanadyjscy pochodzą z renomowanych grup teatralnych: Stratford Festival, Royal Shakespeare i Royal National Theatre.

Jezus się uśmiecha

Zdecydowanie nie jest to film zrobiony z hollywoodzkim rozmachem, próżno tu szukać zapierających dech w piersiach scen, wielkich mas ludzkich i porażających efektów. Wydaje się, na szczęście, że twórcy nawet nie mieli takiego zamiaru. To film studyjny, wyciszony i czasami dający wrażenie dokumentalnego. Obraz jest tłem dla opowieści narratora - widzimy to, o czym on mówi. Wierność tekstowi Ewangelii jest godna pochwały, choć można się zastanowić, co robi Maria Magdalena przy stole w czasie Ostatniej Wieczerzy i później, podczas nakładania rąk na uczniów. Może też drażnić kiczowatość niektórych ujęć i szkolne akcentowanie tzw. ważnych chwil. Można też zastanawiać się, dlaczego Jezus wciąż tak się uśmiecha? Czyżby „łowił" ludzi na ujmujący uśmiech?

Na szczęście wszystkie te minusy stają się niezbyt znaczące wobec Słowa Bożego, które jest obecne, a które - jak wierzymy - ma w sobie życie. Tak jest rzeczywiście.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama