Oswajanie śmierci

O książce Olgi Tokarczuk "Ostatnie historie" (Wydawnictwo Literackie 2004)

Aż sześć lat przyszło nam czekać na nową powieść Olgi Tokarczuk. „Ostatnie historie" to książka o umieraniu, o strachu przed śmiercią i nieodwołalnym zetknięciu się z nią. Tokarczuk pokazuje nam śmierć zwyczajną, codzienną, normalny etap życia. Bo przecież śmierć nie jest niczym złym.

Kiedy pisarz, którego lubimy, zamilknie na parę lat, niecierpliwość oczekiwania na jego nową książkę staje się nieznośna. Zamiast spokojnie czekać, mając ufność, że ten długi czas jest niezbędny do tego, aby powstała kolejna świetna książka, zaczynamy w myślach poddawać w wątpliwość literackie możliwości pisarza. „Skończył się" - myślimy ze smutkiem i rozczarowaniem. Otóż Olga Tokarczuk nie skończyła się, jest w świetnej formie i przygotowała dla nas książkę, którą chciałoby się czytać dalej. Skończyłam ją czytać ze smutkiem, że znowu mi przyjdzie czekać parę lat na odkrywane przez Olgę Tokarczuk światy.

Jej talent wyłonił się szerokiej rzeszy czytelników za sprawą powieści „Prawiek i inne czasy", choć przedtem wydała już dwie: „Podróż ludzi Księgi" i „E.E". Za „Prawiek" otrzymała w 1997 roku Nagrodę Fundacji im. Kościelskich oraz Nagrodę Czytelników Nike. Zresztą, czytelnicy wybierali jej książki jeszcze dwa razy: „Dom dzienny, dom nocny" w 1999 r. oraz opowiadania „Gra na wielu bębenkach" w 2002 roku.

Zapach śmierci

Co mamy na myśli, modląc się o dobrą śmierć? Jestem pewna, że większość ludzi, szczególnie młodych, wyobraża sobie wówczas śmierć łagodną, szybką i nieświadomą. Wypadek - trach i po wszystkim. Jednak dopóki nie zetkniemy się ze śmiercią kogoś bliskiego, gadanie o umieraniu jest tylko teorią. Pomyśleć, że to proces oczywisty jak narodziny, a owiany taką zasłoną strachu. Właściwie dlaczego? Bardziej niż śmierci boimy się umierania, boimy się też towarzyszenia w umieraniu, obcujemy wtedy z tak wielką tajemnicą i tak innymi wymiarami, że nie wiemy, jak się zachować. Olga Tokarczuk tę mistyczną atmosferę śmierci doskonałe oddaje, zatapiamy się w niej i czujemy jej zapach. Czy „Ostatnie historie" są czymś w rodzaju podręcznika dobrego umierania? Nie, ale ze śmiercią oswajają.

„Widzę cię, siadasz i mrugasz oczami, a potem przechylasz głowę i mówisz: «zimno». Zacierasz ręce i już z ołówkiem idziesz do stołu, by narysować pierwszą prostą linię. «Śmierć ma jakieś sześćdziesiąt centymetrów szerokości - mówisz -i zrobiona jest ze sklejki». (...) Szukasz w encyklopedii odpowiedniego hasła, w którym jakiś spec wszystko dokładnie wyjaśnił. Ale tam jest tylko napisane: każdy umrze, on, ty i ja. Nie warto robić sobie z tego ściągawki»" - rozmyśla jedna z bohaterek książki, stara Paraksewia, która spędza parę dni odcięta od świata z nieżywym mężem w domu.

Bohaterki są trzy, łączą je więzy krwi i z tego powodu powinno się mówić o nich: rodzina. Paraksewia to babka, jej opowieść zaczyna się w środku książki. Spotkała się ze śmiercią swojego męża, można powiedzieć: obcuje z nią na co dzień. Zaczynamy czytać jednak tę przedziwną sagę od wydarzenia córki Paraksewii - Idy. Ta pięćdziesięcioletnia kobieta otarła się o własną śmierć: miała wypadek samochodowy. W szoku dociera do najbliższego gospodarstwa i przeczekuje tam kilka dni. Wydarzenie kompletnie nieracjonalne, ale wkrótce okazuje się, że dotarła tam po to, by oglądać śmierć. Umierania uczy ją... pies. Natura zgadza się na śmierć, z pokorą się jej poddaje, dlaczego człowiek się buntuje? W ostatniej części książki poznajemy Maję, córkę Idy. Dla niej śmierć jest wciąż obca, wciąż umiera ktoś, nie ona, nie jej najbliższy, tylko tak zwani „inni ludzie". A kiedy są przez przypadek gdzieś blisko, to drażnią, stają się jeszcze bardziej obcy i odpychający. Trzy osoby, trzy spotkania ze śmiercią.

Pozrywane więzy

Jest jeszcze jedna warstwa tej powieści: samotność i niemożność kochania. To nie tylko trzy śmierci, ale też trzy samotności. Kobiety, które oprócz krwi niewiele mają ze sobą wspólnego, nie potrafią się kochać i związać ze sobą. Popełniają te same błędy i dlatego ich życie jest takie smutne. Nawet nie mają domu, nie potrafią się zakorzenić, osiedlić, wciąż uciekają. Jeśli w ten sposób spojrzeć na „Ostatnie historie", to być może nauczymy się usprawiedliwiać. Nie tylko bohaterki powieści, ale innych ludzi. W końcu każdy może stać się częścią opowiedzianej historii, aktorem, który snuje swoje życie.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama