Mamy 15 lat!

Ks. Zieliński: To już 777 numer tygodnika „Idziemy”. Tak się opatrznościowo złożyło, że wydajemy go na 15-lecie istnienia naszego czasopisma.

To już 777 numer tygodnika „Idziemy”. Tak się opatrznościowo złożyło, że wydajemy go na 15-lecie istnienia naszego czasopisma. Nie jest to jeszcze żaden okrągły jubileusz. Nasz tygodnik wciąż jest beniaminkiem na rynku. Ale ukazuje się wystarczająco długo, by przeszedł niejedną próbę czasu.

Wychodząc z nową inicjatywą medialną pod wieloma względami poszliśmy pod prąd. Najpierw było wyzwanie rzucone poczuciu warszawskiego imposybilizmu. Trudne doświadczenia z wydawaniem „Przeglądu Katolickiego” i z innymi mediami, utrwaliły przekonanie, że mimo całego potencjału intelektualnego i ekonomicznego stolicy, nic tutaj udać się już nie może. A pomysł ruszania z tygodnikiem po prawej stronie Wisły, uznawanej za biedniejszą, gdy w kieszeni ma się tylko 15 tys. zł wydawał się szalony. Na szczęście ordynariuszem diecezji warszawsko-praskiej był wówczas abp Sławoj Leszek Głódź. Chyba tylko on był w stanie taki pomysł zaakceptować i wspierać. To procentuje do dzisiaj.

Wiele polemik (czasem nawet ze szczytu Jasnej Góry) wywoływała koncepcja naszego tygodnika, który formatem i projektem graficznym nie chciał odbiegać od świeckich tytułów. W tej chwili przyjęty przez nas magazynowy, a nie gazetowy format tygodnika, dbałość o szybkość informacji, wstępniak, jako komentarz/felieton, zamiast omawiania treści numeru i wiele innych rozwiązań, stało się również w prasie katolickiej standardem.

Pójściem pod prąd był również tytuł „Idziemy”. Nie było wcześniej czasopisma, które miałoby w tytule sam czasownik. Ileż anegdot wokół tego powstawało! W miarę jak tygodnik umacniał swoją pozycję żarty ustawały. Zaczęto doceniać powiązanie tytułu ze słowem tak często powtarzanym w codziennym życiu. Do tego hasło reklamowe: „Kto czyta – nie błądzi” okazało się strzałem w dziesiątkę. Tygodnikowi nie zaszkodziło, że nigdy nie zwracał się do Konferencji Episkopatu Polski o prawo do używania przymiotnika „katolicki” przy tytule. Zamiast o szyld dbaliśmy raczej o wierność Ewangelii i nauce Kościoła.

Wokół redakcji skupiły się niekwestionowane autorytety teologiczne i moralne oraz najlepsi dziennikarze, którzy jednakowo poważnie traktują swoją profesję i wiarę. Zaowocowało to zaufaniem kolejnych biskupów, którzy zechcieli, aby tygodnik „Idziemy” był oficjalnym czasopismem w ich diecezjach. Po ordynariuszach obydwu diecezji warszawskich na taki krok zdecydował się najpierw abp Marek Jędraszewski w archidiecezji łódzkiej, potem bp Wiesław Mering w diecezji włocławskiej, a niedawno także bp Janusz Stepnowski w diecezji łomżyńskiej. Życzliwie do rozprowadzania „Idziemy” w podległych sobie parafiach odnoszą się arcybiskupi archidiecezji białostockiej, częstochowskiej, gdańskiej, krakowskiej i poznańskiej. Z błogosławieństwem biskupów jesteśmy w wielu parafiach diecezji ełckiej, łowickiej, płockiej, przemyskiej, radomskiej, tarnowskiej, świdnickiej i zielonogórski-gorzowskiej. Nasz tygodnik można również znaleźć w Empikach, kioskach i w internecie.

Czasem próby dla naszego tygodnika była każdorazowa zmiana na stanowisku biskupa warszawsko-praskiego. Po abp. Głódziu był abp. Henryk Hoser SAC, teraz jest bp Romuald Kamiński. Znajdowali się tacy, którzy chcieli wymóc na nich, jeśli nie całkowite zamkniecie „Idziemy”, to przynajmniej zmianę redaktora naczelnego. Swoje żądania publikowali nawet w „Gazecie Wyborczej”. To pokazuje jak nasz tygodnik kłuje ich w oczy. Na szczęście w Warszawie, wobec prób ingerowania w obsadę stanowisk kościelnych, wciąż jeszcze brzmi: „non possumus”. Nasi biskupi stoją za nami murem.

Wielką próbą była wiosna tego roku, gdy ze względu na pandemię „Idziemy” było dostępne tylko w wydaniu elektronicznym – gratis. Prosiliśmy wówczas naszych Czytelników o finansowe wsparcie. Jego skala przekroczyła nasze oczekiwania. Zaczął nasz nieodżałowany Przyjaciel kard. Zenon Grocholewski, przekazując nam połowę watykańskiej emerytury. Po nim odezwali się księża i biskupi z Białegostoku, Włocławka i z Warszawy. Za nimi pospieszyli świeccy z Polski i zza granicy. Na przelewach pisali: „Żeby mój ulubiony tygodnik przetrwał”.

Wyszliśmy z tej próby wzmocnieni, powiększając nakład do prawie 20 tys. egzemplarzy, zyskując nową motywację do pracy. Doświadczenia trudnych miesięcy pokazały nam, że skoro Bóg i ludzie wówczas nas nie opuścili, mamy dla kogo pracować. Bardzo długa jest lista tych, którym jako redaktor naczelny „Idziemy” z okazji 15-lecia chcę powiedzieć: Dziękuję!

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama