Poza granicami rozsądku

Rozmowa z Maciejem Pieprzycą, autorem filmu "Inferno"

— „Inferno”, debiut fabularny, jest w pewnym sensie kontynuacją Twojej twórczości dokumentalnej. Można powiedzieć, że w swoich filmach mówisz o sprawach ostatecznych.

Myślę, że trochę tak. Zawsze byłem czuły na rzeczywistość i nieprzypadkowo po szkole, kiedy nie mogłem realizować projektów fabularnych, znalazłem swoje miejsce w filmie dokumentalnym. Nie interesowało mnie robienie teledysków, czy programów telewizyjnych, ale właśnie film dokumentalny. To było dla mnie najbliższe, bo najbliższa mi była rzeczywistość, i w swoich dokumentach zawsze ujmowałem się za ludźmi w jakiś sposób pokrzywdzonymi przez czasy, przez system, przez innych ludzi. Mówisz o tych sprawach ostatecznych. Kiedyś jeden z moich profesorów w szkole filmowej mówił na zajęciach, że robić kino, podejmować się tej ciężkiej pracy, bo jest to naprawdę ciężka praca, warto tylko wtedy, kiedy temat tkwi między tobą a poduszką. Czyli temat, który tobą wstrząsa, nie pozwala ci zasnąć. Robiąc filmy, kierowałem się tą zasadą, zawsze w swoich dokumentach buntowałem się przeciw niesprawiedliwości, która dotykała ich bohaterów. Podobnie było z „Inferno”.

— Temat, który w nim podjąłeś, cały czas obecny jest w środkach masowego przekazu. Takim tematem jest problem przemocy, zbrodni. Ale film zaczyna się od prezentacji marzeń i planów bohaterek, które wkrótce zdają maturę. Z ich wypowiedzi wynika, że nie widzą możliwości realizacji swoich marzeń, dlatego tak naprawdę będą robić to, co daje szansę szybkiego sukcesu w sensie materialnym.

Myślę, że „Inferno” jest trochę takim kinem moralnego niepokoju lat dziewięćdziesiątych. Tamto kino mówiło o sprawach zasadniczych, jak żyć, o kondycji człowieka drugiej połowy lat siedemdziesiątych, czyli końca epoki gierkowskiej. „Inferno” stawia te same pytania. Sporo mówi o kondycji człowieka końca lat dziewięćdziesiątych, kiedy wiele zmieniło się w naszym kraju, ale te bliskie mi problemy są również bliskie generacji ludzi młodych, którzy wchodzą w życie. To pytanie można również postawić mojej generacji, która dojrzewała w latach osiemdziesiątych i zna tamten czas z doświadczenia. Starałem się sportretować kawałek rzeczywistości, powiedzieć coś o tym, jakie są ideały młodych ludzi. Moje sądy są czasem gorzkie, ale tak niestety jest, bo często wybiera się drogę na skróty. Jedna z bohaterek mówi, że interesuje się malarstwem, ale będzie zdawała na prawo, druga, że chce robić karierę. Oczywiście nie ma w tym nic oryginalnego, tak ta rzeczywistość po prostu wygląda.

— Przez film przewija się motyw czarnego marszu, co w jakiś sposób sugeruje widzowi temat filmu. Czy uważasz, że czarne marsze są w stanie coś zmienić, powstrzymać zalewającą nas falę przemocy?

Czarny marsz pokazuję trochę w krzywym zwierciadle. Ja sam uczestniczyłem kiedyś w takich marszach i jest dla mnie rzeczą przerażającą, że te marsze odbywają się gdzieś w Polsce co tydzień, a tak naprawdę to niczego nie zmienia. Sam marsz staje się jak gdyby instytucją zastępczą, która nic nie potrafi zmienić, a często podciąga się pod tę ideę jakieś inne sprawy. Myślę, że nie tędy droga. Gdzieś czytałem o takim marszu, w którym uczestniczyli młodzi ludzie, bo zginął ich kolega, a za trzy miesiące popełnili bestialską zbrodnię. Moim zdaniem, te marsze są świadectwem bezsilności.

— W „Inferno” starasz się również odpowiedzieć na pytanie, co popycha młodych bohaterów filmu do zbrodni, co jest źródłem ich często niewytłumaczalnej agresji. Występująca w filmie reporterka bez przerwy zadaje uczestnikom marszu pytanie — dlaczego tak się stało? Ale podajesz w wątpliwość wyłącznie racjonalne wytłumczenie tego czynu. Sugerujesz, że za tym kryje się jeszcze coś więcej. „Piekło... to miejsce, w którym człowiek czuje się poza granicami rozsądku” — mówi występująca w filmie katechetka.

Podobnie jak inni, czuję się bezsilny wobec takich aktów przemocy, o których opowiadam również w filmie. Podaję tam kilka możliwych kierunków interpretacji, co rzeczywiście może mieć na to wpływ. Rodzina, szkoła, brak autorytetów, swego rodzaju bezsilność i brak sposobów na dotarcie do młodych ludzi z przesłaniem wiary, sposobów na przeciągnięcie ich na stronę dobra. Nie chciałem, bo nie było to możliwe, zawrzeć w filmie dydaktycznej odpowiedzi — dlaczego? Jest to zbyt złożony problem, by wytłumaczyć go prosto, np. winą rodziny. Czasami zbrodnie popełniają osoby, które mają fantastyczną rodzinę. To wszystko jest o wiele bardziej złożone.

— W filmie straszliwego czynu dopuszcza się dziewczyna, która wydaje się najbardziej wrażliwą spośród występujących w nim postaci, co jest ogromnym zaskoczeniem dla widza.

Dla mnie rzeczą najbardziej przerażającą w końcu lat dziewięćdziesiątych jest to, że przegrywają ludzie najbardziej wrażliwi, którzy nie wytrzymują ciśnienia rzeczywistości. Wystarczy czasem kropelka, by przechylić szalę. Ten film to w jakimś sensie apel o obronę człowieka wrażliwego.

— Eskalacja konfliktu, a zarazem to iście dantejskie piekło, wewnętrzne i zewnętrzne, ujawnia się podczas długich sekwencji balu maturalnego. Czy zastosowane tam niezwykle mocne środki wyrazu były konieczne?

Muszę powiedzieć, że długo zastanawiałem się nad tym, jak to zrobić. Wiedziałem, że jeżeli ten film ma być ważny, to sceny finałowe trzeba nakręcić tak, by wstrząsnęły, by zapadły w pamięć widza. Wiem, że jest to mocne, a nawet w jakimś sensie nachalne, i wiem też, że nie pomyliłem się, realizując je w ten sposób.

— Czy słowa, które padają w ostatnich scenach filmu, kiedy chłopak, który nie bierze udziału w marszu milczenia, mówi o zbrodni i karze przytaczając cytat ze Starego Testamentu, wyrażają Twój pogląd na tę sprawę?

Jest rzeczą oczywistą, że jeżeli jest zbrodnia, musi być kara. Kiedyś bardzo przeżywałem i byłem całym sercem za „Krótkim filmem o zabijaniu” Kieślowskiego, który wywołał dyskusję o karze śmierci. Teraz naprawdę nie wiem. Nie powiem na pewno, czy jestem za przywróceniem tej kary, ale eskalacja przemocy w ostatniej dekadzie skłania do różnych refleksji i działań mających się jej przeciwstawić.

— Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał EDWARD KABIESZ

Maciej Pieprzyca jest absolwentem Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego. Wcześniej nakręcił kilka wysoko ocenionych filmów dokumentalnych. „Inferno” jest jego debiutem fabularnym.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama