Pocałunek mongolskiego księcia czyli horror Budzuli

Rozmowa z Tomaszem Budzyńskim


Pocałunek mongolskiego księcia czyli horror Budzuli

z Tomkiem Budzyńskim rozmawia Grzegorz Wacław "Dziki"

  

Grzegorz Wacław, z Bożej łaski wywiadowca, dorwawszy się możliwości pisania dla poczytnego skądinąd pisma, umówił się z Tomaszem Budzyńskim, dzięki tej samej łaski dopuszczeniu artystą tyleż płodnym, co popularnym i o pytań parę go przyprawiwszy, a odpowiedzi zacnych bez liku uzyskawszy, dla niecnego zysku w wywiad je zamieniwszy, poniżej publikować raczył, jednym ku uciesze a innym ku przestrodze.

Tak się złożyło (może nawet niefortunnie), że po opublikowaniu moich, za przeproszeniem, artykułów w poprzednim numerze "RUaH", redakcja zaproponowała mi przeprowadzenie wywiadu z Tomkiem Budzyńskim. Jako że znamy się ponad 15 lat, łączą nas więzy nie tylko przyjaźni (on był mi świadkiem na ślubie, ja trzymałem jego pierworodną do chrztu). Umówiliśmy się na rozmowę w warszawskim klasztorze ojców paulinów, gdzie siedem lat temu dokonało się nasze przejście na Jasną Stronę. Do tej pory jesteśmy mocno z tym kościołem związani - Tomasz nocuje tam, jeśli nagrywa coś w Warszawie, ja jestem tam we wspólnocie. To właśnie zakonnicy z Długiej pomagali nam stawiać pierwsze niezdarne kroki w obrębie wspomnianej niżej duchowości katolickiej. Trochę z przekory, trochę z odwiecznej chęci zabłyśnięcia postanowiłem wywiad ten uczynić odmiennym od ostatniego, jaki się na łamach "RUaH" ukazał i skoncentrować bardziej na życiu niż muzyce.

Czy w przeszłości wyobrażałeś sobie taką sytuację, że ja cię będę wywiadował?

No oczywiście, że tak, dlaczego nie?

Ja sobie nie wyobrażałem

Słuchaj, ja zawsze wiedziałem, że jesteś inteligentnym chłopcem i daleko zajdziesz.

Tylko bez wazeliny! No dobrze, teraz poważnie, zacznijmy od podstawowego pytania, czyli co się zmieniło "od ostatniej konwiwencji"?

Znasz moje życie. Mój synek ma już dwa i pół roku, córka sześć lat. Stanisław śpiewa i mówi "Amen". Śpiewa i tańczy, podobają mu się piosenki taty. Najbardziej podobają mu się dzieci, piosenki taty i Kraftwerk, czyli roboty. On mówi "tato oty", a ja już wiem, o co chodzi. Pokazałem im okładkę do "Men Maschine" i powiedziałem, że to nie są ludzie, to są roboty, i oni uwierzyli. Tzn. Ninka mówi: "ale tato, przecież oni wyglądają jak ludzie", ja mówię: "nie, oni tylko mają takie maski", - "ale przecież to może być tak, że to komputer tak robi...", a ja mówię "nie, nie". Zresztą Stasio od razu mówił, że to są "Oty". Kazał mi sobie puszczać Kraftwerk. Tak, to moje dzieci: roboty, Arka Noego i piosenki taty, a szczególnie wstrząsająca piosenka pod tytułem "Taniec szkieletów".

Ja nie mogę, zbijasz mnie z tropu.

Dlaczego zbijam cię z tropu?

Wiesz, byłem przygotowany na to, że przyjdzie stateczny, dorosły facet...

...a tu siedzi gnom i dłubie w nosie. Nic się nie zmieniło.

Ka man, ka man.

Jesteś gotowy na podchwytliwe pytania?

Jestem jeszcze gorszy niż byłem. O - tak możesz napisać, co się zmieniło od ostatniego wywiadu? - Jestem jeszcze gorszy niż byłem.

Dobrze, powiedz mi jak długo nagrywasz swoją solową płytę? (Rozmawiamy w kwietniu).

Drugi rok będzie.

Posunęła się praca do przodu?

No właśnie kończę. Chcę, żeby ta płyta wyszła w wakacje. Najlepiej by było, żeby ukazała się w czerwcu, ponieważ następne płyty, na których gram i śpiewam - zespół Armia, też jest nagrywany w tym czasie. Planujemy, żeby Armia ukazała się we wrześniu, więc po co w tym samym czasie dwie płyty z tym samym głosem?

Nuda.

Nuda, ka man, ka man.

Ka man, Budzyński, po co tyle tych płyt nagrywasz?

Bo jestem świetnym artystą i muszę się wypowiedzieć, ha, ha, ha. Przelewa się.

Można powiedzieć, że nosisz w sobie wewnętrzny imperatyw, który nakazuje ci stać na scenie i drzeć paszczę?

Nie. Można powiedzieć, że beczka się przelała. Rozumiesz, jestem gruby jak beczka i przelała się. Chodzi o to, że: kończę nagrywać płytę solową, równocześnie już Armia zaczęła nagrywać, w maju do studia wchodzi Tymek, jeszcze w wakacje chcemy nagrać sławny zespół Zbylaki ("Zbylaki Maryi" dla Budzego są tym, czym Melasa dla Kazika), a jak skończymy, to na jesieni zaczniemy nagrywać film. No to chyba teraz rozumiesz, co mam na myśli mówiąc, że beczka się przelała.

Jestem pod wrażeniem. Im....

...im jestem starszy, tym mam więcej do powiedzenia.

Opowiedz o swojej solowej płycie.

Nie ma grz-grz-grz, nie ma czadu znanego z płyt Armii. Moja żona, jak usłyszała samą muzykę, to powiedziała: "jak można coś takiego nagrywać?" Bez litości.

Jak to, własna żona nie docenia twojej twórczości?

...ale jak usłyszała dograne wokale z tekstami, to teraz leży i płacze, i cały czas to puszcza, ponieważ połowa utworów jest o mojej żonie (śmiech). I ona nie może tego wytrzymać, cały czas to puszcza i płacze.

Nie mówisz swojej żonie czułych słówek?

Bardzo, codziennie, po pięć razy.

Jesteś prawdopodobnie niedościgłym wzorem dla małżonków...

Tak mi się zdaje, ha, ha, ha.

Czy ty w ogóle masz jakieś wady? Oczywiście oprócz tego, że jesteś coraz gorszy?

Oczywiście, że mam. Jestem gorszy od ostatniej rozmowy, wiec pomyśl, jakim kiedyś musiałem być. Kiedyś to dopiero byłem... Znasz mnie już tyle lat.

Znam cię wystarczająco długo, by wiedzieć, że sam zrobisz okładkę.

Na okładce będą zdjęcia mojej babci Anieli, mojej mamy od Pierwszej Komunii. Płyta będzie się nazywać "Taniec szkieletów". Nowa płyta Armii będzie się nazywać "Pocałunek mongolskiego księcia".

A jaki będzie tytuł płyty Zbylaków?

Tego nawet boję się pomyśleć (śmiech).

Nawiązuję do okładki, ponieważ kiedy nad Armią gromadziły się czarne chmury, a był to jedyny zespół, w którym się wtedy realizowałeś, mówiłeś, cytuję z pamięci: "Nie wiem, czym się będę zajmował. Przecież jestem artysta, może będę malował obrazy, może napiszę książkę..."

Taaa...

Porozmawiajmy o malarstwie.

Może już lepiej od razu o kobietach, ha, ha, ha.

Nie zmieniaj tematu, wiesz, że nie mogę się doczekać na obraz, który miałem od ciebie dostać w prezencie ślubnym 4 lata temu!

Wiem, "Domek w Jeruzalem". Sytuacja wygląda tak: Natalia mówi mi cały czas: maluj, maluj. A przecież ona dobrze wie, że ja umiem malować tylko trzy drzewka, bo ja poruszam się wokół tematyki - pagórki, drzewka i domki. Ale ostatnio maluję tylko trzy drzewka, ona chce, żebym tylko to malował. O.K., namaluję ci obraz, ale uważaj, bo jak Litza zobaczy nowy obraz, natychmiast będzie chciał go kupić. Ponieważ Litza wykupuje wszystkie moje obrazy. Słuchaj, mnie malarstwo cały czas interesuje, a szczególnie moją żonę, i jak widzę ciebie też, wiec muszę to namalować. Natomiast co do książki, to ją wtedy napiszę, jak już nie będę mógł nic śpiewać i nic mówić. Zrozum człowieku, ja muszą płyty, film, obrazy...

A co dobrego ostatnio czytałeś?

Przewodnik Józefa Nyki po Tatrach. Jak nie mogę już wytrzymać bez chodzenia po górach, to w domu otwieram tę książkę i czytając wyobrażam sobie, że właśnie wchodzę na szczyt. Czytałem też Bubera "Gog i Magog" - o chasydach. Czytałem ją z rok temu i bardzo mi się podobała, tak że teraz cały czas do niej wracam i czytam, co który cadyk powiedział, a tamten cadyk to powiedział tamto...

O.K. Powiedziałeś o tekstach, połowa jest o twojej żonie, a pozostałe?

Płyta jest o mnie, mojej żonie, o moich kolegach, o moim dzie-ciństwie. Rozumiesz, generalnie o moim życiu, że się tak wyrażę, wrażenia sprzed lat. Są pewną retrospekcją z okolic Kazimierza i Nałęczowa. Karkonosze, Tatry... Płytę nagrałem z Bananem, tylko we dwóch.

Wszystkie instrumenty nagrywasz?

Ja i Banan. Moim instrumentem jest głos i lekko rozstrojona łobuzerska gitara akustyczna. Banan obsłużył resztę i powstała z tego śmieszna muzyka.

Czyli co, będzie druga płyta solowa?

Będzie, bo Litza chce już ją nagrać, tzn. wyprodukować. Mimo że nie nagrałem jeszcze pierwszej, to Litza już chce drugą nagrywać. Czemu nie? Niemiecka robota! (śmiech). Wszyscy się ciągle dopytują, kiedy będzie ta płyta, bo nie mogą się doczekać, ale wiesz, co ci powiem - warto było czekać, jeżeli podoba się ona mojej żonie....

... która jest bezlitosnym recenzentem.

Tak więc, jeśli ta płyta podoba się moje żonie, to chyba warto było poczekać.

A propos upływu lat. Na fali popularności znanego tu i ówdzie pisarza angielskiego, i filmu, który ostatnio wszedł na ekrany kin...

O!...

Pamiętasz jak dawniej podpisywałeś się na płytach?

Tak, Tom Bombadil...

...oczywiście, młodsi czytelnicy mogą nie wiedzieć, że chodzi o postać z trylogii J.R.R. Tolkiena "Władca Pierścieni". Powiedz mi, dlaczego?

Ponieważ moją duchowość można było określić jako duchowość tolkienowską. Kiedyś. Już nie jest, ale była, chociaż nie do końca, albowiem Tolkien, jego duchowość, jest katolicka. On był głęboko wierzącym katolikiem i to w Anglii, gdzie naokoło anglikanie i prześladowanie katolików, których uważano za gorszy typ człowieka. No to można powiedzieć...

...w dużym skrócie...

...że jest to duchowość katolicka (śmiech). Cholera, coś mi wlazło do zęba. Widzisz, byłem na filmie. Świetny! Bardzo piękny, ha, ha, ha. Bo widzisz, ja poszedłem na ten film żeby zobaczyć, jak można sfilmować Tolkiena. To chyba jakiś kretyn się tego podjął? Ale jak zobaczyłem scenę z Sauronem, jak wymachiwał berłem, to mi szczęka opadła i mówię: "Matko!!!" I już do końca siedziałem jak sparaliżowany, z żoną, no i muszę iść jeszcze raz, i chyba jeszcze ze trzy razy pójdę.

Zdecydowanie nie jest to film na jedno obejrzenie.

Słuchaj, wiadomo, że są skróty, bo nie da się zrobić wiernej ekranizacji, bo musiałaby trwać siedem godzin i nikt by tego nie obejrzał, ale jako film, który pokazuje przygodę, to bardzo dobry. I widać, że reżyser kocha Tolkiena. Dbałość o detal, szczegóły... Po prostu piękne.

A nie żałujesz, że nie ma Toma Bombadila?

No, żałuję, ale na wersji DVD podobno jest więc ją kupię. Bo powiem ci, jak teraz jest moda na Tolkiena, wiadomo, cały ten biznes, to dobrze, bo przynajmniej dobre książki trafią pod strzechy, oby nie Harry Potter.

Powiedz, widziałeś ostatnio jeszcze jakieś filmy, które zrobiły na tobie wrażenie?

Filmy?

Porozmawiajmy o filmie, skoro jesteśmy przy "Władcy Pierścieni"...

Ostatnio oglądam stare westerny: "Siedmiu wspaniałych", "Rio Bravo". Z nowych filmów nie przypominam sobie, żeby mi się coś podobało...

No właśnie, może powiesz coś o filmie, który będziecie kręcić?

Nie będzie to historia zespołu. Bohaterami są członkowie zespołu Zbylaki i nie tylko. Ten film będzie się składał z pięciu nowel, które będzie łączyć jedna całość, taka klamra, którą będzie Dr Kmieta jeżdżący samochodem. Można powiedzieć, że będzie przypominał filmy Jarmusha. Będzie to komedia, scenariusz właśnie powstaje i jest bardzo śmieszny.

Kto pisze scenariusz?

Ja piszę scenariusz, jest bardzo śmieszny! Wspólnie z kolegami. Jest tam np. scena jak Budzy umiera. W jednej z nowel Budzy umarł i śledzi zespół. Są też inne nowele i będzie to wspaniała komedia, zaręczam.

Budzy jako wampir, upiór, czy duch Budzego śledzi zespół?

Duch Budzego.

Czyli trzymamy się wersji katolickiej?

Oczywiście, trzymamy się.

Dobrze. Chcę teraz nawiązać do pewnego twierdzenia, które mówi, że jeżeli spotyka się dwóch braci (w Chrystusie) i rozmawia ze sobą przez pięć minut, a nie rozmawiają o Chrystusie, to są to babskie ploty. Powiedz mi o roli, jaką w twoim życiu odgrywa Jezus Chrystus?

Przecież wiesz, Kim dla mnie jest Jezus Chrystus.

Ja wiem, ale nie pytam się teraz dla siebie.

Jezus Chrystus podtrzymuje moje życie. Gdyby nie On, moje życie byłoby bez sensu.

Byłbyś jeszcze gorszy czy może trochę lepszy?

W ogóle by mnie nie było! Ani mnie, ani tym bardziej mojej żony. Pewnie dobrze o tym wiesz (wiem, bo to ja ich ze sobą poznałem podczas koncertu w Wągrowcu, gdzieś na początku lat 90., lecz nie o poznanie tutaj chodzi).

Zanosi się na bardzo hermetyczny wywiad: wiesz, o co mi chodzi. Ja wiem, o co ci chodzi, ale nasi czytelnicy nie będą wiedzieli.

Dobrze, dajmy sobie z tym spokój.

No dobrze, sam jesteś muzykiem, wydałeś kilkanaście płyt, jak już wiemy, wydasz jeszcze kilka. Czy według ciebie, oprócz wiadomych źródeł inspiracji, są jakieś ciekawe zespoły, których lubisz słuchać?

Powiem ci tak: ja nie dzielę muzyki na chrześcijańską czy niechrześcijańską. W ciągu ostatnich pięciu lat to niewiele mi się podobało: solowa płyta wokalisty, nie wokalistki, tylko wokalisty Dead Can Dance - Brendana Perry'ego oraz "Grace" tragicznie zmarłego Jeffa Buckleya. To świetna płyta, genialna wręcz! Bardzo piękna, szkoda, że się utopił... Z kręgu chrześcijańskiego to słyszałem, że zespół P.O.D. nagrał dobrą płytę. Jeszcze nie słuchałem. Generalnie nie słucham tej nowej muzyki, słucham starych zespołów. Niektóre zespoły, których słuchałem, niestety się rozpadły, np. Faith No More, nad czym boleję. Na nowej płycie Armii nagraliśmy cover Misty in Roots, pt. "Sodome and Gomarra", z tej płyty koncertowej...

Dla mnie to jest najlepsza płyta Misty in Roots ("Live at Counter Eurovision '79")...

...bo to jest najlepsza płyta reggae. Nagraliśmy to w czadzie, rozumiesz, total distrakszan i tarara dum tu dum! Ale czad!

Nie wybaczę ci jak mnie nie zaprosisz do studia.

Wybaczać to ty musisz zawsze.

Słuchaj, tyle lat minęło, nie czujesz się groteskowo na scenie?

Piękne pytanie. Oczywiście, że tak (śmiech). Dlatego też założyłem sobie zespół Zbylaki, w którym gram na siedząco. Nie muszę stać. To mi bardziej się podoba, ponieważ jak stoję na scenie, to czuje się groteskowo.

Czy twoje dzieci chodzą na twoje koncerty?

No jasne!

Na Armię?

Stasiu miał pół roku, gdy był na Armii, natomiast Ninka chce pójść cały czas na mój koncert solowy, ponieważ chce tańczyć. Ma już całą choreografię do "Tańca Szkieletów".

Gdzie będzie premiera tej płyty?

Pewnie w Warszawie jesienią. Najchętniej w jakimś teatrze, żeby było kameralnie.

No z chęcią bym przyszedł, nie wiem tylko czy praca mi pozwoli.

To ja zrobię koncert tak, żebyś nie musiał pracować (śmiech).

No dobrze, czujesz się groteskowo, ale nie czujesz się gwiazdą rocka?

Wiesz, czasem się czuję.

Zauważyłem, że stojąc na scenie, przeglądasz się w lustrze jeśli jakieś jest...

Tak jest, dokładnie (śmiech)! Chcę dobrze wypaść we własnych oczach. Jestem najsurowszym recenzentem swojej sztuki. O, możesz napisać, że to, co teraz robię, to jest nowa strategia syntezy i nowa koncepcja sztuki. My jako Armia mamy być tacy jak zawsze. Armia ma być tak jak Ramonesi! Cały czas to samo.

Piękny manifest, nie sądzisz?

Natomiast jak chciałem poszerzyć swoje horyzonty, to sobie założyłem własny zespół Tomasz Budzyński. Słuchaj, gdybyś wiedział, jakie mam koncepcje, niektórzy się mogą zgorszyć. Na okładce płyty Zbylaków chcę umieścić obraz Ensora "Spór szkieletów o śledzia", ale boję się, że to może przerazić nawet moich kolegów z zespołu. Ale mnie to nie przeraża. Jeżeli uwierzyłem w Jezusa, to mogę wchodzić w śmierć i żyję. Kiedyś myślałem, że umrę, a teraz zacząłem wchodzić w śmierć i okazuje się, że żyję. Wchodzisz w relacje międzyludzkie, gdzie boisz się, że umrzesz, ale żyjesz. Możesz na przykład powiedzieć prawdę koledze z zespołu. Pan Bóg Jest Dobry i zrobił w moim życiu dużo dobrego. Pan Bóg był dla mnie dobry.


opr. JU/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama