Muzyka której słucha

Natalia Niemen o swoich upodobaniach muzycznych


Muzyka, której słucham

Natalia Niemen

Muszę przyznać, że dziś słuchanie przeze mnie muzyki odbywa się w ilościach śladowych. Dziękuję za to Bogu, ponieważ kiedyś odgrywała zbyt ważną rolę, choć nie była wszystkim w moim życiu. Nie zrozumcie mnie źle. Wszystko jest dobre, ale z odpowiednim nastawieniem serca. Muzyka może stać się bożkiem w życiu chrześcijanina i nie należy tego niebezpieczeństwa lekceważyć. Ale przepraszam, do rzeczy! Gadam tak, gadam o moim podejściu do samej muzyki, bo dzielenie się z Wami na ten temat wydaje mi się ważniejsze, niż wymienianie idoli i inspiratorów. Ale rubryka rubryką.

Tym, który wywarł największy wpływ na mój gust muzyczny był mój tata. Hołdujący starej dobrej szkole śpiewania, zaraził "pierwotnym" r'n'b. Jako dziewczynka wsłuchiwałam się więc w Otisa Reddinga, Arethę Franklin, Wilsona Picketta, Mahalię Jackson. Z siostrą dostałyśmy od niego kasetę niejakiego Steve'a Perry (Street Talk), która stała się kultową i przewałkowaną, ze względu na piękne piosenki i niespotykany, pełen charyzmy głos Steve'a. Pamiętam póżniej czas fascynacji artystami takimi jak Kayah (Kayah), Terence Trent D'Arby (Introducing the Hardline According to TTD), Kate Bush (The Whole Story). Obejrzany w podstawówce serial "Robin Hood" z piękną ilustracją grupy Clannad stał się początkiem clannadomanii oraz zainteresowania brzmieniami czerpiącymi z kultury celtyckiej. Początek liceum to jazz i jazz-rock. Nic, tylko w kółko Pat Metheny (Still Life /Talking', Travels), Weather Report, Return to Forever, Keith Jarret (Belonging), Jean-Luc Ponty (genialna płyta Upon the Wings of Music), wirtuozerskie trio gitarowe: John McLaughlin, Al Di Meola, Paco de Lucia (Passion, Grace & Fire). Potem było odkrywanie jako kompozytorów - Petera Gabriela (So, Sixteen Golden Greats, Us) i Stinga (Soul Cages, Ten Summoners' tales). Prawdziwą bombą był i jest dla mnie solowy debiut Annie Lennox - Diva. Inna ulubiona artystka to niezwykła Noa (Noa). Po maturze, odkąd wpadła mi w ręce składanka Earth Wind & Fire, rozpoczął się fajerowy bzik i kolekcjonowanie nagrań zespołu. Przez ten cały czas przewijały się wokalistki - Mariah Carey, Lisa Stansfield, Anita Baker, Mica Paris, Chaka Khan, Rosie Gaines, Etta James, Gladys Knight. Odkąd Jezus dotknął mojego serca, w naturalny sposób wraz z ropoczęciem procesu zmian osobowości, zmieniało się moje podejście do muzyki. Najpierw, dotychczasową zawartość półki z CD, powoli wypierać zaczęły pozycje artystów chrześcijan. Póżniej obniżyła się radykalnie ilość dżwięków emitowanych przez mój odtwarzacz. Dziś, nie licząc takich klasyków jak Ron Kenoly, Bebe & Cece Winans, czy Shirley Ceasar, słucham - Hezekiah Walker & The Love Fellowship Crusade Choir, chór New Direction (Get Your Praise On), Kirk Franklin (Watcha Lookin'4), Out of Eden (More Than You Know), Bob Carlisle, Bryan Duncan (Blue Skies), Crystal Lewis (Beauty for Ashes, Gold), Cece Winans, Oleta Adams, i moje zeszłoroczne odkrycie - rewelacyjna Kim Burrell (Everlasting life). Kobieta śpiewa na chwałę Boga tak, że włosy stają dęba! Niekwestionowani ulubieńcy - to irlandzka grupa Iona (cudowne albumy Beyond the Shores, Open Sky, Heaven's Bright Sun). Często sięgam po przepiękny album, w tak wrażliwy sposób wśpiewującej swoje kompozycje i teksty Joanny Rzyczniok - Jak długo...


opr. JU/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama