05.09.2022

Cud na środku synagogi

Stań na środku. Spór z faryzeuszami osiąga swoje apogeum. Chodzi oczywiście o szabat, który dla faryzeuszy był dniem świętym, dniem Pana, w którym człowiek powinien „zapomnieć” o sobie: o swoich interesach, zajęciach, przyjemnościach. W szabat Bóg bowiem odpoczął, stąd i człowiek powinien odpocząć, i powstrzymać się od jakiejkolwiek pracy, która zmieniałaby świat (siódmego dnia, w szabat, wszystko było już przecież gotowe, doskonałe). Kierując się tą zasadą niewiele było czynności, które można było wykonać w szabat, nie popełniając grzechu. Jezus tymczasem zdaje się szabatu nie przestrzegać, tak przynajmniej widzą to faryzeusze. Zaczynają więc Jezusa śledzić, aby móc Go oskarżyć. Oczywiście, Jezus nie przyszedł na świat aby łamać prawo, zwłaszcza to pochodzące od Boga. Prawo jest bowiem „szatą miłości”. Dla Jezusa ważniejsza od szaty jest jednak sama miłość, to dlatego lituje się dzisiaj nad chorym człowiekiem i uzdrawia go w szabat, bo to miłość powinna być w centrum, „na środku” (jak ów człowiek z uschłą ręką pośrodku synagogi), a nie szata, czyli prawo. Fantastyczna jest dzisiejsza Ewangelia, w której Jezus przemawia do nas nie tylko słowami, czynami, ale i obrazami.

Wyciągnij rękę! To kolejny obraz w dzisiejszej Ewangelii, bo „wyciągnąć rękę” to pokazać Jezusowi swoją ułomność, słabość, swój grzech. To, co jest przed Nim schowane, ukryte, nie może być uzdrowione. Miłosierdzie Boże, owszem, jest nieskończone, ale człowiek może temu miłosierdziu powiedzieć „nie”, wzgardzić nim, stąd są, niestety, grzechy, których Bóg nie „potrafi” odpuścić, to grzechy Jemu niewyznane.

Faryzeusze wpadli w szał. „Umarł w tobie człowiek, gdy dobro cię nie cieszy, a zło nie smuci”, zwykło się mówić. W faryzeuszach „umarł człowiek”, bo cud dokonany przez Jezusa, nie tylko nie wywołał w nich radości, uwielbienia, ale wręcz przeciwnie – szał! Straszne, bo tak na dobro, miłość, reaguje szatan. I najgorsze jest to, że faryzeusze wiele się modlili, pościli, składali dziesięciny … Można, niestety, być pobożnym i mieć „uschłą duszę”, którą trudniej Jezusowi uzdrowić, aniżeli uschłą rękę.