Zacheusz, zwierzchnik celników, znał Jezusa ze słyszenia. Pragnął Go jednak zobaczyć. W tym celu gotów był na działania niekonwencjonalne, które pozwoliły przezwyciężyć ograniczenia w postaci niskiego wzrostu. Gdy człowiek chce być bliżej Boga, a Bóg bliżej człowieka, to nic nie może im przeszkodzić. Zacheusz wszedł na drzewo. Syn Boży przez swoje wcielenie zszedł na ziemię.
Bogactwo i urzędniczy prestiż nie przeszkodziły Zacheuszowi uznać własnej biedy. A wiara dała mu wolność od przejmowania się ewentualnymi złośliwościami i kpiną świadków jego wspinaczki na drzewo.
Dzisiejsza Ewangelia potwierdza, że Bóg wykorzystuje nasze pragnienia, aby wejść w nasze serce i do naszego domu. Słowo Jezusa sprowadza Zacheusza na ziemię: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Słowo Zacheusza prowadzi do nieba: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”.
Syn Człowieczy przychodzi, szuka i zbawia to, co zginęło. Również nasze imię chce wypowiedzieć i u nas zagościć. Czy gotowy jestem na szaleństwo dla Jezusa? Jeśli zajdzie taka potrzeba, czy dla Niego wejdę na drzewo, nie zważając na to, co ludzie powiedzą? Czy poniosę ryzyko rozdania majątku, aby ostatecznie zyskać coś więcej niż pieniądze?