05.12.2022

Do Jezusa przez dach

Spuścili sparaliżowanego przez dach. Jakże często na naszej drodze do Jezusa zniechęcamy się już przy pierwszej przeszkodzie. Ksiądz na kolędzie, pani w kancelarii, katechetka w szkole, właściwie każdy powód jest dobry, aby zawrócić z drogi czy też (jak to modne ostatnio) odejść z Kościoła trzaskając drzwiami. Oczywiście, są tacy słudzy Kościoła, którzy dojście do Jezusa nam utrudniają, ale dlaczego z taką samą gorliwością jak dobrych lekarzy, trenerów, fachowców, nie szukamy dobrych kaznodziejów, rekolekcjonistów, spowiedników? Dlaczego widząc „zablokowane” drzwi, tak szybko rezygnujemy? Obyśmy kiedyś, usprawiedliwiając się przed Bogiem z naszego duchowego paraliżu i obarczając winą zań innych, tych, którzy blokowali nam wejście, nie usłyszeli od Jezusa wprost: „a dlaczego nie próbowałeś dostać się do Mnie przez dach”?

Odpuszczone są ci twoje grzechy. Jezus na pewno współczuł sparaliżowanemu, jego zdrowie leżało mu na sercu, ale o wiele bardziej zależało mu na uzdrowieniu jego duszy. To duszy więc najpierw przywraca „zdrowie”. Chce nam w ten sposób powiedzieć, że nawet tak straszna choroba ciała jak paraliż, nie jest dla człowieka tak groźna jak grzech, który, jeśli nie odpuszczony, prowadzi do paraliżu ducha, do atrofii w naszym życiu dobra. Dlatego też władza odpuszczania grzechów przekazana przez Jezusa Kościołowi jest najważniejszym z zadań jakie wykonuje On na ziemi. Nie katolickie szkoły, uniwersytety, szpitale, hospicja, ochronki, ale te proste słowa, które słyszymy w sakramencie pokuty, echo dzisiejszej Ewangelii: „I ja odpuszczam tobie grzechy…”, są największym dziełem jakie Kościół wykonuje na ziemi. Nie dziwią zatem słowa Filipa Melanchtona, przyjaciela Lutra, który miał kiedyś powiedzieć: „Protestantyzm wie jak wielkim szaleństwem było zniesienie spowiedzi”. Zaś ks. Lorenzo Milani, sławny we Włoszech opiekun opuszczonych dzieci, który na skutek niekonwencjonalnych metod wychowawczych miał nieraz kłopot z przełożonymi, odpowiadał tym, którzy radzili mu aby odszedł z Kościoła: „No, dobrze, ale gdzie ja wtedy pójdę do spowiedzi”?

Zdumienie ogarnęło wszystkich. Wśród słuchaczy Jezusa, tak jak w dzisiejszej Ewangelii, zawsze będą obojętni, którzy tylko Mu się przysłuchują; niechętni, którzy pragną „złapać Go za słowo” i tacy (naprawdę wierzący), którzy gotowi są od razu „złapać za nosze” i dostać się do Jezusa nawet przez dach. Uzdrowieni odchodzą od Niego tylko ci ostatni…