03.02.2023

Zaplątani

Dzisiejszy fragment Ewangelii składa się z dwóch części. W różnych przekładach są różnie tytułowane. Najczęściej: „Sąd Heroda o Jezusie” i „Śmierć Jana Chrzciciela”. Skojarzenia jak błyski flesza wybuchają od razu: uczta na zamku, dostojnicy, odbita bratu Herodiada, pląsy jej córki, zauroczenie, połowa królestwa, więzienie, kat, topór, odcięta głowa, krew, misa, w końcu – pochówek Jana. Ale dla Heroda to nie był koniec. Dla winnego, wina staje się zawsze początkiem. W to się dziś wgryźmy, w tę pierwszą część – w „Sąd Heroda o Jezusie”. Trzy pierwsze wersety, które tak naprawdę stają się „Sądem prawdy o Herodzie”. 

Jan już nie żyje, a o Jezusie robi się coraz głośniej. Dociera to do uszu Heroda. Niespokojne wnętrze torpeduje go od razu: – To Jan Chrzciciel powstał z martwych.  – Nie – mówią ludzie – to jest Eliasz. – Spokojnie – mówią inni – to jeden z dawnych proroków. I Herod: – Nie, to Jan, którego kazałem ściąć, zmartwychwstał. A w oryginale i dosłownie: „To Jan, któremu ja ściąłem głowę”. Dlatego tytuł Jakuba Wujka z 1599 roku, którym opatrzył ten fragment jest strzałem w sam środek tarczy: „Lęki Heroda Antypasa”. Czy to bulgotanie niespokojnej, Herodowej krwi nam czegoś nie przypomina? 

Od samego początku pisania tego tekstu, po prawej stronie komputera, pulsuje mi swoją ostrą zielenią, okładka wydanego w 1994 roku „Makbeta” Wiliama Szekspira, autorstwa Bolesława Musierowicza, z tym przejmującym zapisem imienia króla. Rozpoczyna się od białej, pierwszej, pionowej kreski z „M”, potem „M” czernieje, za nim, coraz bardziej nabazgrane i rozchwiane „akbe”, aż wreszcie, przypominające fatalny kleks, końcowe, dramatyczne jak jego koniec - „t”.

Król, którego zniszczyła władza. Pan ogarnięty rządzą królowania. Idący po trupach w stronę tronu szaleniec judzony przez Lady Makbet – swoją Herodiadę. Zabija się tu po kolei: króla Duncana, jego strażników, Banca, Lady Macduff z synem, Siwarda. A między tym uczty, wyprawy, plany, polowania. Cena? Kraj nafaszerowany szpiegami, płatni mordercy, spiski. Ale i clou sprawy: koszmary, lęki, bezsenne noce, przywidzenia, zjawy zabitych przy stole, bezskuteczne szorowanie skrwawionych rąk, wyrywający się z piersi błagalny krzyk mordowanego sumienia. W końcu ginie sam tyran. W ostatnich chwilach dramatu, na środek sceny wychodzi Macduff z odciętą głową Makbeta.  

Że Biblia jest „taka nieżyciowa”? Czyżby? Wszystko w niej już było – i Lady Herodiada, i Makbet Antypas, i współcześni mistrzowie zamętu. 

…Dla winnego, wina staje się zawsze początkiem, ale Bóg sprawia, że nigdy nie musi być końcem.