24.03.2023

Najdłuższy film o miłości

Czy reżyserzy filmowi podpatrują ewangelistów? Jeśli nie na płaszczyźnie wiary, to na pewno, jak i innych autorów starożytnych, w warsztacie konstruowania narracji. Że co? Jak najbardziej, właśnie tak. W iluż filmach, w ich początkowej części, gdy akcja się rozkręca, natrafiamy na informacje typu: 6 lat wcześniej; 20 lat wcześniej; 10 lat później itp. Dialogi są początkowo skromne, dominują ogólne opisy sytuacji, miejsc, czasu. Ewangelia dzieciństwa Jezusa to przecież prawie same tego typu przeskoki. Nazaret, parę zdań i już jesteśmy w Betlejem. Potem, aż chciałoby się dać planszę z napisem „10 lat później”, bo po zdaniu „Dziecię zaś rosło i nabierało sił…”, Łukasz przerzuca nas w scenę, w której Jezus ma już 12 lat i gubi się w świątyni. I znów krótkie podsumowanie, by od razu, w następnym wersecie przenieść nas o kolejnych 20 lat, gdy Chrystus rozpoczyna publiczną działalność. 

I tak jak we współczesnych filmach – im lepiej znamy postacie i im bardziej rozwija się fabuła, tym częściej jesteśmy już z nimi. Akcja i dialogi gęstnieją. Praktycznie nie opuszczamy bohaterów ani na krok. Słyszymy ich długie dialogi z oponentami i towarzyszami. Czy dokładnie czegoś takiego nie doświadczamy w dalszej części Ewangelii? Im bliżej Jerozolimy i męki, tym rośnie napięcie i gęstwina sporów. Od procesu narracja Ewangelistów nie opuści Go już ani na krok. Potem ogromny finał – Ukrzyżowanie i Zmartwychwstanie i jeszcze jakaś scena  jak epilog po burzy – smażone ryby nad jeziorem na pożegnanie i Wniebowstąpienie przed napisami końcowymi. No, mistrzostwo sprzed wieków!

W dzisiejszej Ewangelii doświadczamy takiego punktu we wszelkich narracjach, kiedy w toku akcji zaczyna się dziać coś niepokojącego. Natrafiamy na przejmujące zdanie: „Nie chciał już chodzić po Judei, bo Żydzi zamierzali Go zabić” ( J 7,1). Owszem, w narracji Jana wcześniej się już przeciw Niemu naradzali, ale tutaj otrzymujemy wyraźny sygnał, że zaczyna się dziać coś naprawdę niebezpiecznego, że na Święto Namiotów musi już iść „nie jawnie, lecz skrycie” (J 7,10).

Jezus odczuwał strach i tę nadciągającą ciemność. Jako dziecko, zawsze kiedy się bałem uciekałem do taty. Jego siła dawała mi pewność, że blisko niego jest bezpiecznie. Wiem, że nie zawsze tak musi być, wiem. Ale pozwalam sobie na to odniesienie, bo Chrystus jest mi tutaj tak bliski. Gdy ludzki strach narasta On też idzie do Ojca, który mieszka w świątyni. Jezus szuka schronienia także w swoim nauczaniu umiłowanym Tacie, o ukochanym „Abba” – „Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał” (J 7,29). Właśnie w tych ojcowskich więzach tkwi siła Syna Bożego i nasza – Jego sióstr i braci.