01.05.2023

Pasterz i owce

„Ja jestem dobrym pasterzem”. Jesteśmy istotami społecznymi. Żyjemy w konkretnym środowisku i konkretnym narodzie. Jako istoty społeczne potrzebujemy przywódców, autorytetów, pasterzy. Naród bez wielkich przywódców i wielkich pasterzy ma się marnie. W Ewangelii o dobrym pasterzu (J 10, 1-21) Jezus podaje nam kilka jego kryteriów: zna swoje owce (lepiej niż one znają siebie), staje na ich czele, zależy mu na owcach (prowadzi je do pełni życia) i gotów jest za nie umrzeć. Staje na ich czele. W Ewangelii raz po raz usłyszymy, jak Jezus kroczył na czele swych uczniów, również wtedy, gdy po raz ostatni udawał się do Jerozolimy, aby tam umrzeć. Jezus to bowiem generał i szeregowiec w jednej osobie. Zawsze na przedzie, nigdy za plecami innych, zupełnie inaczej, niż owi przysłowiowi włoscy dowódcy, którzy zachęcali swoich żołnierzy do ataku słowami: „Armiamoci e partite”, tzn. „Bierzmy za broń i … ruszajcie!”.

„Zależy mu na owcach”. I prowadzi je do pełni życia. Jezusa, owszem, interesuje nasz ziemski los i boleje nad naszą biedą, ale Ewangelia, to nie program: „Jak poprawić warunki życia”, tylko jak osiągnąć jego pełnię! W jednej z brazylijskich dzielnic nędzy, niemieccy misjonarze poruszeni biedą mieszkańców wybudowali kaplicę i dom parafialny. Doprowadzili tam również wodę i elektryczność. Jakiś czas później w dzielnicy pojawili się wyznawcy pewnej sekty i prawie wszyscy mieszkańcu zaczęli uczestniczyć w ich nabożeństwach. Misjonarze, z rozdartym sercem, chodzili od domu do domu i pytali swych byłych parafian: „Dlaczego przeszliście do sekty skoro razem tyle udało nam się zrobić?”. „To prawda” – słyszeli w odpowiedzi – „ale tam nam mówią o Bogu”.

„Daje życie swoje za owce”. Na co dzień często operujemy pojęciem „dobry”: „dobry kolega”, „dobry przyjaciel”, „dobrzy znajomi”. Ilu z nich byłoby jednak gotowych, już nie mówimy oddać za nas życie, ale na przykład stanąć na naszą prośbę na świadka w sądzie czy zająć się nami w czasie choroby. A Jezus? Nawet gdyby chodziło tylko o mnie jednego, tylko o moje zbawienie, jeśli byłaby taka potrzeba, raz jeszcze wziąłby krzyż na swoje ramiona i dał się za mnie ukrzyżować. Kilkanaście dni temu, obchodziliśmy 111. rocznicę zatonięcia Titanica. Wśród ponad 1500. ofiar tragedii było również dwóch czterdziestoletnich księży: o. Joseph Peruschitz, benedyktyn z Bawarii, i ks. Thomas Byles, anglik, który nawrócił się na katolicyzm podczas studiów w Oksfordzie. Obaj duchowni zrezygnowali z miejsca w szalupach ratunkowych, udzielając do końca rozgrzeszenia i umacniając na duchu tych, którzy musieli pozostać na statku bez nadziei na ratunek. Jak Dobry Pasterz oddali swe życie za owce.