20.09.2023

Jak rozkapryszone dzieci

Czyniąc aluzję do zabawy ówczesnych dzieci żydowskich, Jezus zarzuca bezsensowne postępowanie faryzeuszom i uczonym w Piśmie, którzy pokrętnie tłumaczą Jego nauczanie. Stojąc „z boku” i przyglądając się z cyniczną wyższością, porównują Jana Chrzciciela z Chrystusem. Pierwszego uważają za opętanego, drugiego zaś za żarłoka i pijaka, przyjaciela celników i grzeszników.

Ich oczy nie dostrzegają cudów, których są świadkami, a serca są zamknięte na ofiarowane dobro. Są przywiązani do dotychczasowych form praktykowania wiary, dlatego aby ukryć swój brak otwartości i zrozumienia, bronią się i szukają dziecinnych pretekstów. Dlatego Jezus porównuje ich do rozkapryszonych dzieci, które nie wiedzą czego chcą.

Oskarżenie wobec antagonistów jest aktualne także dzisiaj. Oczekiwania, że rzeczywistość, a nawet i Bóg, będą zgodne z moimi wyobrażeniami, wydają się być coraz powszechniejsze. W Internecie, ale i w realu, chętnie oceniamy innych krótkim komentarzem czy kliknięciem w odpowiednią ikonę. Nawet gdy ktoś wzbudzi naszą sympatię, zaraz znajdzie się okazja, by go skrytykować.

Nie inaczej jest w relacji z Bogiem i Jego słowem. Gdy natrafiamy na fragment, który jest „po naszej myśli”, pociesza czy daje nadzieję – z łatwością go przyjmujemy. Kiedy natomiast przynosi krzyż zmagania się z przeciwnościami, a nawet z samym sobą, wówczas łatwiej o wymówki, a nawet pretensje. Przekonani o swojej racji, zarzucamy Bogu, że nie rozumie dzisiejszych czasów i konieczności kompromisów albo że inni mają łatwiej, lepiej. W takiej sytuacji sami jesteśmy jak dzieci, które „głośno przymawiają jedne drugim”.