22.11.2023

Dobra mina do złej gry

Przypowieść o minach przypomina przywołaną przez kilkoma dniami bliźniaczą historię o talentach z Mt 25,14-30. Tym razem jednak słudzy otrzymują równo. To ważna różnica, bo o ile zaangażowani w głoszenie i nauczanie Ewangelii dysponują różnymi talentami (umiejętność przemawiania, pisania czy nawiązywania kontaktów), o tyle mają jedną wiarę.

Pan nie czyni różnic między sługami i powierza im identyczny depozyt. Zawinięcie go i schowanie to rezygnacja z rozwoju, szukania prawdy i ograniczenie się do jej niewielkiego fragmentu czego symbolem jest chusta (kawałek większego sukna, szaty). Próba usprawiedliwienia obnaża błędne wyobrażenie Pana i lęk przed Nim.

Trzeba pamiętać, że Jezus opowiada tę przypowieść tuż przed wejściem do Jerozolimy. Wyjaśnia w ten sposób apostołom, że koniec ich wspólnej podróży nie wiąże się z tryumfalnym objęciem panowania. Dopiero teraz zaczyna się bowiem jego samotna wędrówka „do dalekiego kraju, aby uzyskać dla siebie godność królewską”.

Do czasu powrotu Chrystusa – paruzji – uczniowie mają zatroszczyć się o powierzony depozyt wzmacniając wiarę własną, ale i tych, do których zostaną posłani. Wówczas zdając sprawę ze swojego zarządu, zaangażowani w jej pomnażanie otrzymają nagrodę, a niechętni stosowną karę. Najsroższa dotknie tych, którzy całkowicie odrzucili Jego panowanie.

Słowa Nauczyciela ściągają słuchaczy na ziemię w temacie rychłej paruzji. Pozbawiają też złudzeń, że przynależność do grona najbliższych współpracowników wystarczy, by po powrocie Syna Bożego otrzymać nagrodę. Otrzymali bowiem dar wiary, który mają pomnażać: w sobie, w uczniach, i to w obfitości. Nie będą wówczas „robić dobrej miny do złej gry”.