06.12.2023

Do trzech razy sztuka

Faryzeusze i saduceusze domagają się znaku potwierdzającego autorytet Jezusa. Kiedy więc wokół Niego gromadzą się ludzie dotknięci chorobami (chromi, ułomni, niemi, i głusi) - uzdrawia ich, co wywołuje entuzjazm tłumu. Członkom obu stronnictw religijno-politycznych to jednak nie wystarcza. Mimo, że tego typu znaki były według proroctw zapowiedzią nadejścia Mesjasza. Nawet przypominające ucztę na górze (por. Iz 25,6-9) rozmnożenie chleba i ryb nie robi większego wrażenia na przeciwnikach Chrystusa.

Wątpliwościom ulegają także apostołowie. W dialogu z Jezusem obnażają swoją bezradność wobec zaistniałej sytuacji. Tak, jakby zapomnieli o pierwszym rozmnożeniu chleba i ryb (Mt 14,13-21), którego byli świadkami. Wobec tej ich postawy to Jezus przejmuje inicjatywę. Polecając zebranym usiąść, odmawia dziękczynienie i łamie dla nich chleb. Z 7 chlebów i  kilku ryb (pokazujące dysproporcję między ludzkimi wysiłkami a ogromem potrzeb) karmi 4 tys. mężczyzn (symbolizujących wszystkie narody z czterech stron świata) i zostaje 7 koszy ułomków pokazując pełnię obdarowania.

I tym razem apostołowie niewiele się uczą, bo gdy później (po przeprawieniu się na drugi brzeg) Nauczyciel ostrzega ich przed kwasek faryzeuszy i saduceuszy, oni dalej martwią się o brak chleba. Dopiero z perspektywy czasu rozumieją, że to wydarzenia było zapowiedzią tego, co miało swój początek na Ostatniej Wieczerzy w Wieczerniku, do której wyraźnie autor nawiązuje użytymi frazami. Podobnie może być w życiu współczesnych uczniów, dla których na każdej Mszy św. Jezus łamie chleb. Pochłonięci codziennością mogą tego nie dostrzec.