07.04.2025

Tour w londyńskim autobusie

Chrześcijaństwo dysponuje wysokiej klasy pedagogią, czyli systemem wychowania człowieka – od moralności począwszy, przez duchowość, aż do funkcjonowania w społeczeństwie – zaś jego szczytem będzie dojrzała samodzielność ludzi. Tak, wbrew temu co rozopowiada się gdzieniegdzie o Kościele – że to ciemna masa wiernych mamionych dewocyjnymi chwytami ojca Rydzyka czy tłumionych feudalnymi odruchami hierarchów – to jednak formacja katolików za cel obiera doprowadzenie wierzących do zrozumienia siebie i zarządzania sobą. Oczywiście, niskie zachowania poszczególnych proboszczów, liderów ruchów religijnych czy biskupów mogą niekiedy urągać zasadzie osobistej autonomii, niemniej wspomniana reguła obowiązuje w Kościele zawsze i wszędzie. Człowiek ma wyjść po formacji samodzielnym, brać życie w swoje ręce, rozeznawać duchy i podejmować autonomiczne decyzje. Nawet kierownictwo duchowe służy nie temu, by jakiś duchowny czy charyzmatyk wybierał za dusze lecz temu, by osoba korzystając z kierownictwa duchowego uwalniała w sobie łaską siłę do odróżniania, poznania i decydowania. Wychowanie katolickie to nie tresura w celu nabycia odruchów czołobitnych. To twórcze kształtowanie wewnętrznych przestrzeni wolności, sądu sumienia, decyzji i myślenia.

Warto kiedyś odbyć turystyczne tour po Londynie słynnym, czerwonym piętrowcem znad Tamizy. Zanim w oknach odsłoni się piękny kształt westminsterskiej katedry czy budynek Albert Hall, głos zabierze z reguły egzotyczny konduktor, który ma obowiązek odczytać w gruncie rzeczy intrygująca listę reguł, czynności, słów i odruchów absolutnie zakazanych przez prawo stanowione w UK. Zatem pasażer dowiaduje się na wejście – a odczyt trwa do kilku minut, w zależności od językowej sprawności konduktora – że w tym autobusie nie można: chodzić podczas jazdy ani palić papierosów, słuchać głośno muzyki lub wybranych audycji – jedynie przez własne słuchawki, używać przekleństw i jeszcze paru rzeczy zakazanych, a szczególnie nie dotykać nikogo, kto siedzi obok, najlepiej wcale nie patrzeć w jego stronę, nie zaczepiać. Gdy słucha się wspomnianego odczytu o zakazach na pokładzie wehikułu, w rozumnej głowie rodzi się zdroworozsądkowe pytanie: ale po co o tym mówić? Dla normalnych ludzi to oczywiste. Właśnie. Więc jeśli trzeba takie sprawy kłaść do głowy Europejczykom, to znaczy, że normy samostanowienia – od dotyku po papierosy w miejscach publicznych albo daleko i jeszcze długo gorzej – zostały zaburzone. Wtedy do głosu dojść muszą kuratorzy, prokuratorzy i sędziowie, którzy wymyślą dowolne kodeksy, a człowiek w stanie etycznego obnażenia uzna je z wdzięcznością za przejaw nowoczesności.

W Polsce trwa jeszcze nie rozstrzygnięty pojedynek między kierującymi się autonomicznym głosem sumienia katolikami, a kupioną, zastraszoną lub zepsutą przez polityków palestrą. To moralne zmaganie przypomina opowiedzianą pod koniec księgi Daniela historię szlachetnej i urodziwej Zuzanny, którą prawy Chilkiasz – jej ojciec, wychował do bezwzględnej uczciwości i radykalnego przestrzegania mojżeszowego Prawa (por. Dn 13, 3). Cierpiąc upokarzające wygnanie w Babilonii Żyd Joakim pokocha ją właśnie z tego powodu. Zuzanna jest najpierw bogobojna, a potem piękna. Z nienawiści do jej wartości szlachetną kobietę opadną zepsuci sędziowie po to, by posiąść ją, zniewolić, podporządkować, znieprawić i uczynić podobną im samym. Pan Jezus twierdzi kategorycznie, że powstrzymuje się  od sądu (por. J 8, 15). Ale nie pozostawia ludzi na pastwę niepewnych wyroków. Udziela wystarczającego światła sumienia oraz umysłu, aby człowiek sam prawidłowo wybierał.

Bez złudzeń. Im więcej sędziów zależnych od polityków, tym bliżej do upadku państwa. Jedyny ratunek w tym, że sam upilnujesz niepodległości własnego sądu i rozumu.